poniedziałek, 18 listopada 2013

WIĘC CHODŹ, POMALUJ MI ŚWIAT...

Gorące powietrze unosi się nad wysuszona ziemią, stwarzając iluzję ruchu. Róża Jerychońska przetacza się leniwie po gorącym piasku, targana raczej wolą walki niż prawdziwym podmuchem wiatru. Wysoko na nieboskłonie padlinożercy zataczają szerokie kręgi. Krajobraz rodem z post-apo, a jednak przedstawia coś zupełnie odmiennego. Tak oto moi kochani czytelnicy wygląda obecnie aspekt modelarski naszego hobby. Nie twierdzę, że nic się nie dzieje -  rynek wciąż się zmienia, pojawiają się na nim nowe firmy i jest przecież Kickstarter, który wręcz pęka w szwach od nowych figurkowych koncepcji. GW też nie próżnuje. Mimo to odnoszę wrażenie, że samo 'modelarstwo' przechodzi obecnie trudne chwile. Po rewolucji GW i całkowitym Exterminatus starej gamy farb pojawiły się niby 'krawędziaki' (farbki 'EDGE'), ale kiedyż to było? I kiedy tak w zadumie dałem się dopaść nostalgicznej atmosferze jesiennego popołudnia - paf! - GW jak zwykle przyszło z odsieczą! Pojawiły się nowe farby: Special Effects Paints




Jak głosi stare porzekadło: "Przed Games Workshop w portfelu nie uchowa się nawet złotówka" i tak znów dałem się złapać w sidła. Stało się tak za sprawą licznych doświadczeń, o których już kiedyś wspominałem. Już jako embrion modelarstwa za sprawą GW doznałem przeistoczenia w żywy i sprawnie działający organizm - Washe, zrewolucjonizowały moje ówczesne umiejętności. Farby Foundation tchnęły w me żagle powiew tak silny, że wyprowadziły mnie na głębokie wody, a całkiem niedawno farby Edge pokazały mi zupełnie nowe horyzonty, które z miejsca zapragnąłem zbadać! Wracając na ziemię - z miejsca kupiłem sobie nowe Special Effects Paints ('Efekciaki') i zabrałem się do testów...




Hmm czy warto było zaszaleć i wypizgać z haubicy te +/- 70zł? Myślę, że tak. Z początku nie byłem co do tego przekonany - część z farb sprawiała wrażenie mizernych mieszanek już istniejących kolorów i wody, co wprawiło mnie w zakłopotanie i wznieciło lichy płomień zwątpienia w mym serduchu. Szybko opanowałem syndrom 'typowego polaczka' pamiętając, że nie wystarczy do farby dodać wody, by zmienić jej napięcie powierzchniowe (niby trzeba jeszcze ciut płynu do mycia naczyń). Podszedłem do zagadnienia na luzie i z pewną dozą (ku własnemu zadowoleniu) profesjonalizmu.

Oto i efekty moich testów: PRÓBNIK*


(klik w link PRÓBNIK dla powiększenia)

* Próbnik można sobie oglądnąć na żywo w wiadomym sklepie w Krakowie, jest tam dostępny w godzinach otwarcia.
Idąc od lewej:
- Nihilakh Oxide, Medium + Temple Guard Blue, albo jakiś jasny zielony. Bez niespodzianek. Ocena 2/10.
- Ryza Rust, jedyny DRY pośród S.E.P. w zasadzie dupy nie urywa - to samo robiło się Macharius Solar Orange i można robić DRY Kindleflame przed brązowym Washem. Ocena 3/10.
- Typhus Corrosion, bardzo udana sprawa. Brązowy wash z jakąś drobnicą - daje zajebisty efekt i na stałe wpisuje się na moją listę użytecznych zakupów. Ocena 7/10.
- Blood For The Blood God, wyjebista nazwa - wyjebisty efekt. Człowiek pieprzył się jak samiec borsuka, mieszając kolory, dodając czerwony wash, medium... a tu taka perła! 10/10 i stałe miejsce na liście high want!
- Nurgle's Rot, prosty efekt Elysian Green + Gloss Varnish, ale i tak fajna farba. Jako osoba zaopatrzona w hektolitry Gloss Varnishu dam umiarkowane 5/10.
- Agrellan Earth, zupełna niespodzianka. Od lat starałem się zgłębić tajemnice pękającej ziemi, głównie w celu produkcji lodu na podstawkach (co mi się udało), a teraz dojdzie do tego pękająca ziemia. I like it, i want it! 7/10.


Na koniec powracając do pytania 'czy warto?' - uważam, że zdecydowanie warto testować nowe farby i się rozwijać. GW robi skok na kasę, w dodatku jeden za drugim, ale na farby nie ma co żałować - zawsze do czegoś się przydadzą. W najgorszym przypadku taki Nihilakh Oxide zainspiruje Was do stworzenia całej serii zrytych post-apo podstawek, czy coś - byle do przodu! Liczę, że ta recka komuś się przyda ;)



Pozdro600!
Nazroth

1 komentarz:

  1. Spoko wrażenia, przede wszystkim dlatego, że już co najmniej kilka rodzimych recenzji tych produktów w sieci fruwa, i przynajmniej dwa / trzy produkty dostają wysokie noty łącznie, i jednak moc recenzentów zgadza się co do tego, że Agrellan Earth, Blood for the Blood God a przede wszystkim Typhus Corrossion to świetne produkty. W sumie kurde miło, że GW nareszcie zauważyło, że ich hobbyści musieli korzystać z produktów innych firm, by sensowne efekty tego rodzaju osiągnąć.

    OdpowiedzUsuń