Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Igrzyska Śmierci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Igrzyska Śmierci. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 września 2013

Arena 2013 "SCOOBYDOO I ZAGADKA ZNIKAJĄCEGO WARGEARU"

Słowo od autora: Dla jednych minęło wiele miesięcy od mojego ostatniego wpisu. Inni czują, jak gdyby czytali go ledwie kilka chwil temu. Czas w Warpie płynie inaczej niż w naszym wymiarze, co wiedzą wszyscy zagorzali fani Warhammer'a 40,000. All in all - praca dojebała mnie do tego stopnia, że nie mam ani energii, ani weny by tworzyć kolejne ambitne na potęgę wpisy )*( Nevertheless - przebłyski się zdarzają. Może kolejny wpis pojawi się szybciej niż po kolejnych trzech miesiącach czasu rzeczywistego...

A teraz do konkretów: Jesteśmy już po Arenie 2013. Dla przypomnienia Arena to coroczny Turniej Warhammer'a 40,000 klasy Master (czyli najwyższej pośród Polskich Turniejów). Event, który co roku zaskakuje czymś nowym, emocjonuje, przeciera pewne szlaki... i tym razem dochował tradycji. O Arenie można by było napisać wiele, ale skoncentruję się na sprawie, która budziła największe emocje: Chodzi o "zagadkę znikającego wargearu".

 
Już na samym początku tegorocznej Areny uczestnicy, poddający swoje Armie ocenie modelarskiej, zauważyli tajemnicze "znikanie wargearu" z rozpisek. Z początku znikały pojedyncze bronie, elementy wyposażenia, modele, później całe oddziały. Zdarzały się nawet przypadki znikania punktów za rozpiskę i modelarkę! Zaniepokojeni tym zjawiskiem uczestnicy poprosili o pomoc. Tak się trafiło, że obok najlepszego możliwego wyboru na detektywa - znaczy się mnie - gracze zadecydowali postawić na sprawdzone metody i wezwali brygadę Scoobydoo!


Łącząc swoje siły z bohaterami kreskówek, jak zwykłem to czynić, ruszyliśmy w tango. Zgłębiając tajniki teorii spiskowej i zagadki znikającego wargearu, przesłuchaliśmy licznych świadków. Bezowocnie staraliśmy się dociec przyczyny zjawiska 'znikania' elementów rozpiski. Z pomocą przyszedł nam jak zwykle niezawodny Sławek B. Sławek słynie ze stoickiej postawy i chłodnego podejścia do życia. Jego pozytywnego usposobienia i pogody ducha nie wzburzyły nawet wieści o zniknięciu Devourerów z Warlorda Hive Tyranta. Inny gracz na miejscu Sławka dostał by szału i wkurwiał się jak ranny byk, ale nie on. I tak z uśmiechem od ucha do ucha, Sławek wyjaśnił nam powód tajemniczego "znikania". Po chwili zdemaskowaliśmy winowajcę, którym oczywiście był:

Emanuel Furmańczyk!

Zaraz... przecież to maska! Złoczyńcą, stojącym za znikaniem ekwipunku był:

Dyrektor MDK przy ulicy Grunwaldzkiej!

Kurwa mać... maska pod maską!

Za znikającym ekwipunkiem czaił się bowiem on, lord zła i skurwiały, heretycki ancymon spustoszenia...


























Herbi, aka Spejsu, aka Analny Gremlin Ciemności, aka Sędzia Główny, aka Michał Herbergier!


"I udało by mi się, gdyby nie te wścibskie dzieciaki!"

W gwoli wyjaśnienia: Na Arenie nikt nie pierdolił się w tutti frutti i bez pardonu wykreślano z rozpisek gear/weapony/modele, nie spełniające wymogów WYSIWYG. Prawdą jest, że wymagania sędziów były wysokie, ale wspierając ich decyzję o podniesieniu poprzeczki powiem, że na tegorocznym ETC też nie owijano w bawełnę i modele miały Mindfuck Scaraby i inne niespotykane Geary. Ba - niektórzy Arenowi gracze przewidzieli wymogi WYSIWYG'u i tak jak przykładowo Piszczu (Fistingowa łapa na Szałasie Tau Generale, Commanderze, Uber Warlordzie) wymodelowali odpowiedni ekwipunek. Tym, którzy nie mieli tyle wyobraźni, rozpiski pustoszały. Niektórzy chwytali się brzytwy i tym sposobem najlepszym motywem jaki widziałem był Afruniu z magnetycznie umocowanym Chainfistem Termosów na swoim Tau Commanderze. W końcu w dexie Tau Fisto-Łapy brak, więc ta improwizowana 'konwersja' zadziałała na korzyść rozpiski, jeśli nie na korzyść oceny modelarskiej. To chyba wyraźny sygnał, by w przyszłości modelować wszystko co się da, ale jak określić gdzie przebiega granica między gearem wymaganym, a tym nie określonym wymogami WYSYWIGU?


A skoro jesteśmy w klimacie zagadek to i dla Was zagadka: Do kogo należy przedstawiona na poniższym zdjęciu łysinka? Odpowiedzi zamieszczajcie w komentarzach, których ilość prawdopodobnie nie przekroczy dwóch, czy tam trzech, ale chuj - jeden to i tak wpizdulec XD
 



Pozdro600!
Nazroth

niedziela, 10 marca 2013

"STOP - HAMMER TIME!" Młotki 2013

Skurwisoundtrack:



 
Zbliża się tegoroczna gala Młotkowa. Na Pudelku pojawiają się pierwsze ploteczki, dotyczące tegorocznych nominacji. Zanim jednak przejdziemy do kategorii, w których można zdobyć tę prestiżową i niezwykle miarodajną, okolicznościową nagrodę - warto opowiedzieć o samym zagadnieniu Młotków.



Historia Młotków sięga wiele lat wstecz, kiedy to Warhammer 40,000 pojawił się w Polsce. Nasze Hobby przybyło do Ojczyzny, wraz z falą licznych emigrantów z Ugandy. Ogólnopolskie Turnieje Warhammer'a 40,000 były wtedy rzadkością. Z tego też powodu, postanowiono nadać im wagę, która pozwoliła by wypchnąć nasze Państwo z głębokiego komunizmu. Powstała idea, by stworzyć galę tak wyjątkową, iż dorównywać by mogła zachodniej Gali wręczenia Oscarów. Mając na uwadze integrację narodów, oraz fakt, iż Polacy dostali własnego papieża, a Uganda nie, początkowo nagroda była przyznawana jedynie Hobbystom z Ugandy. Obecnie na świecie nie ma już ani jednego Ugandzkiego gracza w Warhammer'a 40,000 i refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia - nagroda przyznawana jest nam, Polakom.


Istnieje wiele kategorii, w których można wywalczyć 'Młotek'. Regulamin Eventu znajdziecie TUTAJ, zaś kandydatury w temacie zgłoszeń TUTAJ. Warto wspomnieć, że Głosować mogą wyłącznie zarejestrowani Gracze = Członkowie Ogólnopolskiej Ligi Warhammer'a 40,000. Nie jest to przymus, natomiast zagłosować warto!

KATEGORIE:

-Najsympatyczniejszy gracz

-Najprężniejsze środowisko

-Najlepsza strona internetowa

-Najlepszy turniej

-Najlepszy sędzia

-Największy wkład w ligę

-Najlepsza twórczość fanowska 



Wielu kandydatów ma swój program wyborczy, podczas gdy inni - cóż, zapewne mają na to wyjebane. All in all - Młotki to nasza stara Polska tradycja, a jednocześnie nowoczesna, młodzieżowa zabawa. Głosowanie jest jak picie wódki przez klapek - nie bez konsekwencji, dlatego uważnie dobierajcie swoich kandydatów...




Pozdro600!
Nazroth

piątek, 18 stycznia 2013

"JAK SIĘ BAWIĆ TO TYLKO W..." DWM 2013

"Jak się bawić to tylko w Warszawie!"
Dekady mentalnego treningu nauczyły mnie, by nie lekceważyć potęgi słowa. Mimo to cytat wydłubany z czeluści google urzekł mnie swym głębokim przesłaniem. Moc fascynacji była nieodparta, a w następstwie ofiarami padli też moi mroczni pobratymcy. Zapadła decyzja o wyjeździe na DMW - 'Drużynowe Mistrzostwa Warszawy 2013'.




Nasza specjalnie wyselekcjonowana drużyna to wybuchowa mieszanka Powergamingu, Skilla i Farta. Przez lata działaliśmy razem, by teraz pokazać naszą jedność myślenia i działania...

Nawet pierwsze litery naszych imion działają w pięknej, świetlistej harmonii...

Polujemy niczym jeden! Pożywiamy się za trzech! Podróżujemy razem! Zapinamy wspólnie...




Przeszliśmy zabójczy trening, by z naszych odbytów uczynić twarde, niczym Krakowskie obwarzanki dostępne po godzinie 11.00 w środku zimy, twierdze nie do zdobycia...

Miesiącami pielęgnowaliśmy swój oręż, by czynić nim szkodę na skalę globalną...

Hartowaliśmy ducha i ciało rozżarzonym węglem, rozrywaliśmy śluzówkę wędkarskim hakiem, pożeraliśmy okruchy szkła i teraz... jesteśmy gotowi!




Idąc w myśl hasła 'take the fight to them!' zabieramy walkę do Warszawy!




Pozro600!
Nazroth, Zombek, Spejs,

wtorek, 9 października 2012

"MAMMA MIA - IA! IA!"

Przed zapoznaniem się z treścią wpisu, skonsultuj się z weterynarzem, lub psychopatą, albowiem zła interpretacja zawartych w nim mądrości może zaszkodzić samopoczuciu, lub osłabić popęd seksualny mrówek...


Soundtrack do wpisu:



Pograłem już trochę w tą naszą nową, wspaniałą, 6stą edycję Warhammera 40,000. Męsko przyjąłem na rozżarzoną namiętnością klatę, zatrważającą ilość nowych kombinacji, czasoprzestrzenne wahania Power Levelu, wydobyty czerpakiem z dna odbytu wygląd okrutnego, Heretyckiego Smoka, a nawet Spartański limit czasowy Arenowych Bitew! Pewnie wzdychacie teraz z zachwytu krzycząc "jaki on męski!". Zamilczcie powiadam - jest to bowiem maska, którą za chwilę, na łamach tego wpisu odtrącę w nicość, by ukazać światu prawdziwe oblicze - wrażliwego, delikatnego kwiecia, targanego namiętną nienawiścią.





Imperial Armour - seria ksiąg, zawierających tajniki pradawnych i współczesnych Bitew dalekiej przyszłości czterdziestego pierwszego millenium. Dla wielu - ucieleśnienie głębokiego, ponurego klimatu Warhammera 40,000. Możliwość wzbogacenia rozgrywek Turniejowych powiewem świeżości silniejszym niźli brise sense&spray. Recepta na codzienną monotonię. Bicz bożego gniewu przeciwko Flyerom. Odpowiedź na zagadnienie 'jaki jest sens życia?', a zarazem znakomity sposób przeniesienia typowej hobbystycznej stolarki z ostatnich stołów na te środkowe.





 I choć kołatające serce nakazuje mi wielbić Imperial Armour - od początku istnienia byłem przeciwnikiem zatruwania tym tworem Turniejowych Rozgrywek. Mężczyźnie do walki wystarczy zaufany oręż, zbędne są futrzaste majty i zmyślne fryzury. Podręcznik Główny będzie moją biblią. Kodeksy Armii wskażą mi drogę. Calówka wyznaczy moje pole rażenia. Laser określi mój cel. Kości nagną faktor mojego szczęścia. Fujara rozerwie mego przeciwnika...


"Ferro: Stand by to initiate release sequencer. On my mark. Five. Four.
Hudson: We're on an express elevator to hell; going down!
Ferro: Three. Two. One. Mark." Aliens (1986)



O dopuszczeniu Imperial Armour na tegorocznej Arenie zadecydowaliśmy w sposób demokratyczny. Padło wiele za, jak i przeciw. Kierujące nami intencje były czyste i szlachetne, poległy jednak w konfrontacji z ponurą rzeczywistością. Imperial Armour okazało się stekiem bezużytecznych bzdur, w rażący sposób odstających od obecnej edycji. Brak odpowiednich FAQ'w do wielu jednostek - wykreślił je z listy dopuszczonych zabawek. Zorientowani wiedzą o czym prawię, laikom przytoczę jeden przykład: Caestus Assault Ram - transporter, który nie może wylądować, by wysadzić wieziony weń ładunek. Pytanie Biernika brzmi: "Kogo? Co?", lecz tu chce się zastosować Pierdolnik: "Co To Kurwa Jest!?" I tak w piaskownicy wiało pustkami. Dopuszczone na rzecz klimatu i w myśl orędowników bezstronnej miłości (hiszp. Impartial Amor) nie wpłynęło znacząco na Power Level, za to gracze po raz kolejny udowodnili, że poza kilkoma Overpowered jednostkami IA nie jest w stanie zapewnić nic nowego. Dowodzi tego również fakt, że grając pięć Turniejowych Bitew nie natknąłem się na żadną jednostkę z Imperial Armour.


Społeczeństwo graczy nie dojrzało do Imperial Armour, 
Imperial Armour nie dojrzało do oczekiwań społeczeństwa graczy.



 Otrzyjcie łzy rozpaczy, gdyż Imperial Armour choć napiętnowane szkarłatem, nadal ma, i po kres czasu mieć będzie miejsce w sercach fanów 40stki. Dla hobbysty będzie nim wycackana, przetarta Pronto półka na podręczniki, gdzie IA zwieńczy pokaźną kolekcję. Dla wojownika miejscem owym stanie się kosz na śmieci, na którego dnie IA spocznie, czekając na ewolucję. Kto wie - być może z czasem poziom tych podręczników zrówna się z poziomem serwowanym przez bazowe produkty Games Workshop i los uśmiechnie się do Imperial Armour dając mu kolejną szansę.






A na koniec przejebany rebus, który rozwiązać mogą jedynie zajadli, 
Pytanie do rebusu: Co się zbliża?




Pozdro600!
Nazroth

poniedziałek, 1 października 2012

"KRWAWE ŻNIWA"

 
"Khorne requires blood! He cares not from whence it flows!"


Khorne łaknie krwi, nie dbając o to skąd owa krew popłynie. Przez lata, w imieniu Pana Wojny składałem krwawe ofiary. Od zamaszystych pchnięć mego prężnego zapinadła poległo wielu. Pierwszy fekalny skalp zerwałem już w 2006 roku, a jego dawca pewnie nawet nie pamięta "złego dotyku", którym rzeźbiłem heretyckie wzory w płatach jego miękkiej tkanki. Nic w tym dziwnego - umysł wypiera złe wspomnienia. Są jednak tacy, którzy uczucie pękania chowają głęboko w sercu, podsycając nim słuszny gniew. Gniew, żywiony do samego siebie. Nie jest bowiem haniebnym, przegrana z lepszym graczem. Prawdziwą klęską jest popełnienie dwa razy tego samego błędu. Wspomnienie Zapięcia pozwoli spamiętać błędy, którymi usłana była prowadząca do niego droga...




I tak oto tegoroczna Arena pozostawiła mnie 'rozdartym' emocjonalnie. Początkowa euforia, wywołana pozyskaniem dwóch nowych Zapięć do i tak już pokaźnej kolekcji, przeminęła wraz z zakończeniem ostatniej bitwy. Poprzedni raz czułem się tak dwa lata temu, pokonany przez Niemieckiego Najeźdźcę podczas Drużynowych Mistrzostw Europy. Tym razem winowajcą był Polak. Raca sprawnie, oraz w elegancki sposób, sprowadził mnie do parteru. Wynik bitwy 11/1, czyli idealne 20/0, wraz z rozbiciem. Wszystko za sprawą mej własnej brawury, pazerności, braku ogrania z armią Necronów, a przede wszystkim niewystarczająco zaciśniętych pośladów. Pokonała mnie najstarsza prawda o grze w Warhammera: Pustka w głowie - leci krew... Krew popłynęła. 


Ja postrzegam przebieg Areny właśnie tak...




A sama Arena... Turniej się udał. Pomimo wielu znajomych mordek - frekwencja nie dopisała. Było za to naprawdę wygodnie, przez co grało się dobrze. Terenów też nie brakowało. Wbrew pewnym problemom logistycznych, niosącym za sobą spore opóźnienie w terminie dostawy części giftów). Panowała zacna atmosfera, różnorodność armii i rozpisek. Główną zaletą tegorocznej Areny jest to, że zjednoczyła wielu zwaśnionych, buńczucznych Krakowian pod jednym sztandarem. Turniej odbył się...




 Pogrążony w zadumie, kojony falami kreatywnej nostalgii, zbieram siły na kolejne eventy. Liczne zwycięstwa czynią nas gnuśnymi i zbyt pewnymi siebie. Porażki to lekcje, mające na celu wzmocnić nas poprzez ból. Wpatruję się więc w powyższe dzieła Emily Rose Hart i wierzę, że nadejdzie ten czas, gdy sam stworzę podobne kreacje. Wieczny strumień krwi nie może się zatrzymać...

 


Pozdro600!
Nazroth

poniedziałek, 10 września 2012

"TEST YOUR MIGHT" - Arena 2012

"Get over here!"


29-30 Września odbędzie się w Krakowie Arena 2012. Wielu zacnych Wojowników odpowiedziało już na wezwanie. Z całej Polski napływają zgłoszenia, jednak to nieulękłych Krakusów zapowiedziało się najwięcej. Podwawelscy Gladiatorzy stanowią obecnie ponad 30% wszystkich zadeklarowanych uczestników Areny. Dzieje się tak zapewne za sprawą naszej wrodzonej odwagi. Od setek lat upuszczamy krwi ku chwale poległych Polskich Królów, z dumą patrzących na nas ze Wzgórza Wawelskiego. Od niedawna spoczywa tam również były Prezydent, który niczym Ikar wzniósł się ponad podziały i stereotypy, tylko po to, by ponownie trafić na ziemię w oparach gęstej mgły. Mało chwalebny to koniec, dlatego tym bardziej warto dołożyć wszelkich starań, by tegoroczna Arena w chwałę obfitowała - ku uciesze naszych dawnych władców.

Lista Zgłoszeń:
1. Wołek
2. Roman Ł.
3. Metalfan
4. Homeini
5. Raca
6. SuCHar
7. Pająk
8. Marios
9. Nazroth
10. Serafin
11. Matus
12. Eman
13. Em
14. Michałku
15. Beowulf
16. Cebul
17. El_Piszczu
18. Kheed
19. Piotr K.
20. Roman S.
21. Kali
22. Marcin L.
23. Lesiu
24. Karkówa
25. Czechu
26. Uriel
27. LoneWolf
28. Michał K.
29. Lesiu
30. Trej
31. Typhus
32. Vladdi
33. Inkq
34. Ptychu
35. Crazyman
36. Sebastian R.
37. El che
38. Lakshman
39. Kokos
40. Gajowy
41. Ząbek

Termin nadsyłania Rozpisek mija za pełne dwa tygodnie, tak więc jest jeszcze czas na trening. Testujcie swoje Armie, konfrontujcie pomysły z okrutną rzeczywistością i przygotowujcie się. Jednocześnie zwróćcie uwagę na czas gry, oraz ocenę hobbystyczną - Nie będzie litości, polecą karniaki za Stallowanie. Wylecą modele bez Wysiwygu, oraz gumoludy. Będzie płacz, zgrzytanie zębami i bicie się w piersi. Chcąc uniknąć niemiłej niespodzianki - odpowiednio podejdźcie do zagadnienia. Zdjęcia konwersji do oceny można wysłać już teraz na adres: arena40k[at]gmail.com tak więc nie zwlekajcie. Zostało już tylko 29 miejsc. 




Pozdro600!
Nazroth

niedziela, 2 września 2012

WELCOME TO THE ARENA

"We are here to fight in Mortal Kombat. Tomorrow the great Kombat begins, and now a taste of things to come." - Shang Tsung


 Dobra wiadomość dla wszystkich cierpliwie oczekujących fanów Warhammer'a 40,000: Arena odbędzie się! 

Dla przypomnienia, jeszcze nie tak dawno temu, a dokładnie trzynastego lipca, zamieściłem na łamach Bloga wpis IGRZYSKA ŚMIERCI - ARENA 2012, w którym to pozwoliłem sobie na spekulacje odnośnie przyszłości tego znanego i popularnego Turnieju Klasy Master. Przyszłość Areny nie rysowała się w jasnych barwach, a wszystko wskazywało na katastrofalny w skutkach brak tego zacnego Eventu. Na szczęście znaleźli się Ludzie Dobrej Woli, a prace ruszyły z impetem.



 "This is where you fall down." - Johny Cage


 Arena to jeden z największych, najpopularniejszych i najbardziej cenionych Evenów Warhammer'a 40,000 w Polsce. Zazwyczaj zaprezentowane na niej rozwiązania wyznaczają Turniejowe Trendy na nadchodzący sezon. W tym roku mamy do czynienia z nową Edycją Warhammer'a 40,000, a zadanie nie jest łatwe. Na szczęście szlaki zostały przetarte przez 3 City Heresy, a Regulamin tego Turnieju przypadł do gustu Organizatorom Areny. Możecie spodziewać się większego Limitu Punktów, dopuszczenia Imperial Armour (w całości!), Sojuszy (wg. Tabeli Sojuszy, ale poświęcając sloty Standardowego FOC na jednostki Sojusznicze), oraz braku VP za zniszczone jednostki. Fortyfikacje wylatują z hukiem, a zamiast nich pojawia się Scenariusz: Relikt. Zatem kto żyw - niech już teraz zabiera się do rozkminy nad Rozpiską nie przekraczającą 2000pkt. na pojedynczym FOC'u... Zapisy już wkrótce!


"Get over here!" - Scorpion


 Oczywiście nie ma Igrzysk, bez ciężkiej pracy. Organizacja Areny to szereg zadań, które na obolałe barki wzięło kilku zajadłych Krakusów. Krakowiacy to prawdziwi twardziele, niemniej jednak sami nie damy rady. I tu pojawia się apel do Krakowskiej Młodzieży:

Organizacja Areny 2012 poszukuje chętnych do pomocy, przy:

Sędziowaniu:
Poszukiwani dwaj/trzej sędziowie Liniowi, których obowiązkiem będzie przede wszystkim dyspozycyjność, oraz zadania oparte na sprawdzaniu Line of Sight, podejmowaniu decyzji w kwestiach spornych, oraz kontroli rozwścieczonego tłumu :)

Przenoszeniu i Rozkładaniu:
Poszukiwani ludzie do pomocy w Akcji Przewożenia, przenoszenia i rozkładania Blatów. 

Początek Akcji: 28.9 (piątek)
Miejsce: Młodzieżowy Dom Kultury (MDK) ul.Grunwaldzka 5, KRAKÓW  
- Ładujemy Blaty, oraz Tereny do wozu towarowego.
- Przemieszczamy się Taksówkami na ul.Rajską 1
- Wypakowujemy elegancko cały arsenał.
- Rozkładamy Blaty i Tereny na terenie Biblioteki.
 Za udział w w tym przedsięwzięciu, za wyjątkiem dozgonnej wdzięczności i wiecznej chwały, jest jeszcze zwrot 40% wejściówki - czyli 10zł.

Koniec Akcji: 30.9 (niedziela)
Miejsce: Wojewódzka Biblioteka Publiczna ul.Rajska 1, KRAKÓW
- Zwijamy Turniej (po zakończeniu), pakujemy go do wozu towarowego.
- Przemieszczamy się Taksówkami na ul.Grunwaldzką 5,
- Wypakowujemy elegancko cały arsenał.
 Za udział w w tym przedsięwzięciu, za wyjątkiem dozgonnej wdzięczności i wiecznej chwały, jest jeszcze zwrot 60% wejściówki - czyli 15zł.

Kto zdrowy i młody - niech chyżo wysyła zgłoszenie z chęcią udziału w Akcji (czy to jako Sędzia Liniowy, czy Pomoc przy Przygotowaniu Turnieju)  na adres: z22cm@op.pl w treści podając swoje Imię, Nazwisko, Nickname, oraz numer telefonu komórkowego. Następnie w celu uzyskania dostępu do podforum ARENY 2012 gdzie dogrywane będą wszystkie szczegóły Akcji można zarejestrować się na www.1stCompany.pl, a ja nadam odpowiednie uprawnienia.

Bez Waszej pomocy będziemy naprawdę ciężko tyrać na ten Turniej, co niestety z pewnością odbije się na jego wykonaniu, oraz atmosferze. 


  "Time to die." - Goro


 Na koniec informacja dla wielbicieli napojów wieloskokowych: After Party również odbędzie się! Możecie rozpocząć zabójczy trening, albowiem Krakusy słyną nie tylko z licznych Turniejowych Zwycięstw, ale i twardych głów!




Pozdro600!
Nazroth



piątek, 31 sierpnia 2012

'PAMIĘTNIKI Z WAKACJI' Recenzja 3 City Heresy cz.2

 Każdy kto regularnie odwiedza 40stkowe Eventy wie, że Turniej Klasy Master to blisko 48 godzin zmagań. Z pozoru 'dobra zabawa' jest tak naprawdę walką z własnymi słabościami, oraz oponentami, którzy tak jak my, planują 'coś' ugrać. Bywają momenty zabawne i chilloutowe, a zdarzają się sytuacje, w których dosłownie 'nie ma, że boli'.





 Pięciu przeciwników. Pierwszy wygenerowany losowo, kolejni według osiągniętych dotychczas wyników. Zazwyczaj na Masterze decydujące znaczenie ma Bitwa pierwsza, trzecia i ostatnia. 
 Pierwsza, ponieważ to od niej zależy na kogo od tej pory przyjdzie nam trafić. Wynik w przedziale 10-13pkt. sytuuje nas na pozycji, w okół której aż roi się od Botów Oportunistów, a Pro Graczy nie widać na horyzoncie. Jeśli już trafią się Wyjadacze, oznacza to, że mieli pecha w pierwszej bitwie, lub stosują podobną strategię - unikania drapieżników. Zapięciem 20/0 nikt nie pogardzi, jeśli nadarzy się okazja - natomiast nie warto kozaczyć i grając z dobrym przeciwnikiem bardziej opłaca się zewrzeć zwieracz i przeczekać najgorsze. Ryzyko może odebrać nam cenne punkty potrzebne w późniejszym etapie turnieju.
 Bitwa trzecia jest zazwyczaj najtrudniejsza. Początkowy entuzjazm szybko mija. Adrenalina traci smak, a zamiast niej pojawia się tzw. Moment Kryzysu. Człowiek jest już zmęczony, w zasadzie mógł by nie grać tej trzeciej Bitwy i pójść w kimono. Zazwyczaj jest to moment, w którym brak koncentracji zmusza nas do jeszcze silniejszego zaciśnięcia pośladów. Pojawia się zdenerwowanie, rozdrażnienie. Czasami kończy się to kłótnią i chujową atmosferą w trakcie gry. Trzecia Bitwa to prawdziwy sprawdzian męskości i umiejętności.
 Ostatnia Bitwa jest oczywiście najważniejsza. To od niej zależy nasza końcowa pozycja. Punkty same się nie nabiją, a wiedząc że lepiej już nie będzie, wielu graczy zaczyna się ciśnieniować. Tym bardziej, jeśli Podium jest w zasięgu wzroku, a z minuty na minutę pretendentów do tronu ubywa. Jest to ostatnia szansa na zdobycie punktów i wstrzelenie się w wysoką pozycję Rankingu. Nie pomaga fakt, że za nami długi i wyczerpujący turniej. Trzeba też uważać na błędy spowodowane zgubnym pospiechem. Ostatnia Bitwa to moment ciągłej kalkulacji, na stole własnym i stołach w około.


 
 Show me what you've got



Chcąc przetrwać wszystkie trudności związane z Turniejem, a także przezwyciężyć przeciwności losu, własne słabości i stres - należy odpowiednio się przygotować. Może nie do końca tak, jak zrobili to Perzan (sędzia) i Seta (gracz) widoczni na powyższym zdjęciu. Chłopcy chyba za mocno się wczuli, a na 3 City Heresy nie było aż tak gorąco:) Mówię o przygotowaniu odpowiednich pomocy turniejowych takich jak:
 Niezbędne akcesoria - zawsze pod ręką, najlepiej zlokalizowane tak, by łatwo było po nie sięgnąć.
 Pojemnik na Armię - osobiście stosuję małą walizkę podróżną z twardym dnem, oraz dwie małe torby Feldherr. W jednej trzymam pojazdy, w drugiej akcesoria - piechotę wrzucam w 40mm. gąbkę Feldherr i wszystko wdupczam do walizki. Łatwo przenieść, łatwo wyjąć. Cała operacja trwa moment i nie frustruje mnie zanadto.
 Napoje i szama - zawsze pod ręką. Bogate w cukier słodycze, oraz dwa rodzaje napojów. Napój energetyczny (na moment, kiedy adrenalina powie dość), oraz coś na oczyszczenie organizmu (np. woda mineralna do sustenansu). Pierwszego dnia 3 City Heresy, po obfitym w tłuszcz i panierkę śniadaniu zjadłem już tylko kilka cukierków, popiłem je Red Bullem i do wieczora miałem spokój.





Na tym etapie wszyscy, którzy korzystają z tego Bloga jako formy rozrywki mogą zakończyć czytanie wpisu. Poniżej opis poszczególnych Bitew.

Moją rozpiskę, oraz wszelkie założenia opisałem we wpisie 'Pryncypały Wojny', dlatego jeśli ktoś nie czytał, a chce mieć szersze horyzonty to polecam.




Bitwa 1:
Player: Baniak
Armia: NEC
Rozpiska: 5 NScythów z Warriorami, 3 DScythy, 3 Motory, Lord na CBarce.
Scenariusz: 6 znaczników, DoW, Fa scorują i dają VP,

 W Piątek, wieczorną porą, Mirai przepowiedział z czym przyjdzie mi się spotkać. Oczywiście miał rację i pierwszą Bitwę rozegrałem z Rogalami Zagłady. Nekroński 'Cyrk Lataczy' był jednym z biczów na moją Armię i Rozpiskę. Miałem pewne założenia, pomysły i sposoby postępowania, przygotowane na tą okazję, ale mimo to nie załagodziły one mojego wewnętrznego niepokoju. Scythy to dość świeży build Necronów. Jeszcze nikt nie opracował realnej kontry na tą Rozpiskę, a że potrafi tym zagrać każdy random, w zasadzie powinienem przewidzieć ten paring. All in all musiałem radzić sobie tym co było dostępne w oparciu o swoją konstrukcję SM'ów i zawarte w niej AA (Anti-Aircraft).
Na szczęście po drugiej stronie stołu stał Baniak, z którym grałem już dwa razy i w obu przypadkach stwarzał wrażenie sympatycznego retarda. Wiedząc, że po swojej stronie mam przewagę nie tylko intelektu, ale też nienagannej sylwetki i długiego, mocarnego grzechotnika - pozwalałem mu ruszać się w mojej fazie strzelania, strzelać w fazie assaultu itd. Facet liznął zasady, wie co i jak. Bitwa przebiegała bezstresowo. W chwili, w której pogodziłem się ze znaczną przewagą jego rozpiski, postanowiłem dać mu fory i stworzyć namiastkę sukcesu, którym mógł by chwalić się do końca życia.
I tak poszliśmy w dżentelmeńskie tango. Abym wygrał z Preclo-Szturmem, na stole musiały by się dziać niestworzone rzeczy. Skoncentrowałem się na jedynych dostępnych dla mnie punktach: Slay The Warlord, Line Breaker, VP za Fasty (bardzo łatwe do zdobycia), starając się przy tym utrzymać jeden, czy dwa Objectivy. LRR z Kowalami i Hestanem poszedł w Outflank (w sumie, żeby wyjść za linią Lataczy i utrudnić im zwrotkę). Ruszyłem do przodu, chcąc znaleźć się możliwie jak najbliżej wroga. Przez dwie tury strzelałem do chowających się Motorów i Barko-Lorda. Z tyłu zostały jedynie Tandosy i Dred, a reszta gnała na złamanie karku. Udało się skruszyć Barkę i dwa Motory, kiedy na stół wleciało 7 z 8 Precelków. Rozpuściły min. Taktyka i 6stkę Scoutów - co uważam za mało statystyczne, zważywszy, że DScythy doń nie strzelały. Trudno - w końcu grałem na remis, bywa. W rezultacie udało mi się unikać ognia i mało umiejętnie, ale jednak wymanewrować część Lataczy. Straciłem mnóstwo modeli, w tym LRR, Dreda, prawie całą piechotę. Zostałem na Tandosach, Razorze, Single SM'ie i Kowalach z Hestanem. Gra trwała tylko 5 tur, nie miałem czasu skontrować Troopsów Baniaka po wysiadce. Miał 5pkt. za znaczniki i 1 za mój FA. Ja 1 z Linebreakera, 3 za FA i 1 za znacznik, przegrywając tym samym 9/11
Wynik 9 punktów umieścił mnie dokładnie tam gdzie chciałem, a jednocześnie nie straciłem za dużo na rzecz oponenta. No i mam na koncie dobry uczynek. :)


Bitwa 2:
Player: Trej
Armia: IG
Rozpiska: 3 Vendetty, 2 Lemany (bez sponów), Manticora, 2 Chimerki, 20 ludków z Komisarzem i 2 autosami, skład z Meltami, skład z Meltami, skład z Plazmami, skład z Plazmami, skład z Flamerami.
Scenariusz: 4 znaczniki na krzyż, HaA, Ha scorują i dają VP,

 Zdziwiłem się zastając Treja - zatwardziałego Chaosytę, dowodzącego zastępami Lojalistycznej Gwardii Imperialnej, przy moim stole. Byłem świadkiem fragmentu jego poprzedniej bitwy przeciwko jednemu z Krakowskich Graczy, dlatego wiedziałem z jakich powodów znalazł się naprzeciw mnie. Ehh te 6stki dymające Lataczy - życie chłoszcze:)
Zacząłem. LRR z Kowalskimi i Hestanem w Outflank (tak, drugi raz to wylosowałem). Dred wysunięty na lewą flankę wyjął Trejową Manticorę, jak to ma w zwyczaju. Motory i mobilną piechotę posłałem do środka stołu za LoS Blokującą Ruinę, z zamiarem przeczekania bitwy i zajęcia położonych nieopodal Znaczników. Wiedziałem, że zdobędę więcej punktów za zniszczone Heavy Supporty, dlatego do pełni szczęścia wystarczyło utrzymać swój, oraz środkowe znaczniki. Fartowny strzał Lascannoniarza zdjął jednego Lemana, czym zaskarbił on sobie uwagę Treja. Tandosy systematycznie kasowały piechotę. Trej szybko otrząsnął się z traumy i popieścił mnie ogniem zwrotnym. Zranił Attack Bika, urwał broń Dredowi. Pomimo męstwa głównie-dowodzącego Gwardziści nie dorośli do czekającego ich zadania. W kolejnych etapach gry Motory pojechały skasować drugiego Lemana, niestety bezskutecznie, za co ten odwdzięczył się mordując większość połówki Taktycznych (zabójców jego bliźniaka). Trej uwziął się na nieszczęsnego Lascannoniarza w pewnym momencie strzelając do niego nawet z pojawiających się na stole Vendett. Gdzieś w międzyczasie Zimmobilisował mi dreda, rozpęknął jakiś Razorback, zabijając z plazm trzech Marynarzy. Ja w tym samym czasie nie szczędziłem mu batów Tandonizując jego składy jeden po drugim. Najpierw oddział z Plasmami, potem Meltami, i tak dalej. Obie Chimery Treja miały Immobila od początkowych etapów gry, więc mój oponent nie miał jak odpowiedzieć, na zbliżające się zastępy Marines. Kiedy na stole zafurczało od przelatujących Vendett - to na nich skoncentrowałem większość ognia, kasując tą, która wiozła Melciarzy. Wszyscy zginęli, kolejne małe zwycięstwo. Treju nie był zadowolony z przebiegu gry, Fart obrał mnie na swój Avatar, a ja korzystałem z tego ile się dało.  Kiedy w końcu na stole pojawił się Land Raider (czwarta tura) w zasadzie nie było już czego zbierać. Dwie, pozostałe przy życiu Vendki Treja poleciały do mojej strefy w celu zabezpieczenia Objectivów i eliminacji moich Heavy Supportów. Czekało je niemiłe rozczarowanie, kiedy to w ostatniej turze obie strąciłem swoim Twinowanym ogniem. Terminatorzy i Land Raider byli już wtedy w szczerym polu, Leman, zimmobilizowana Chimera, oraz skład zakitranych przez Treja Melciarzy, którzych zapomniał przez dwie tury zapakować do specjalnie opróżnionego Transportera - nie istnieli. Jedynym przeciwnikiem trzymającym się twardo na stole był nadwątlony oddział 20 Gwardzistów z Autosami, z wysnajpowanym na ten czas Komisarzem. Gra zakończyła się po piątej turze, tym samym pozwalając Trejowi zachować Czekoladowy Honor i obronić dwa Punkty.
 Grało się spoko (przynajmniej mnie). W trakcie dużo rozmawialiśmy, a atmosferę rozgrywki urozmaicał Nathaniel, co chwila podchodząc i coś komentując. Fajna bitwa, dobry wynik. Po zgłoszeniu wyników poczęstowałem przeciwnika cukierkiem Bon Pari, na otarcie łez, licząc że w kolejnej Bitwie przyniesie mu to szczęście i dostarczy potrzebnej energii.


Bitwa 3:
Player: Noir
Armia: GK
Rozpiska: 2 Kwizytorów z Psikawkami i 4 Warrior Akolitami (inv 3+), 4 składy Rycerzy z Psikawkami w Razorach HB&Psammo, 2 Sraveny, 3 Autodredy,
Scenariusz: KP, Trójkąty,

 Noir, to kumpel Baniaka, przeciwko któremu miałem już przyjemność na ostatniej Wojnie Światów. Wtedy w związku z niezdecydowaniem i delikatną dezorientacją przez cały czas był w cieniu Bani. Nie ma w tym nic dziwnego, Baniak ma pokaźne rozmiary, a Noir z całym szacunkiem - Szerszeniem nie jest. Grając mann gogen mann miałem okazję lepiej przyjrzeć się jego umiejętnościom. Noir od samego początku miał pomysł na grę. Nie do końca go podzielałem, mimo to najważniejsze to zaplanować i egzekwować.
Wystawiając Armię ustosunkowałem się do rozłożenia terenu, tworząc odpowiednie korytarze strzeleckie i znacznie ograniczając przestrzeń, w której mój oponent mógł by bezpiecznie wystawić jednostki. Noir zareagował wskazanym podziałem Armii na dwie połowy, umieszczając na stole 4 Razorbacki, w tym dwa pełne i jednego Dreadnoughta. Ku mojemu zadowoleniu w pierwszym etapie gry miałem do zdjęcia kilka łatwych i miękkich Kill Pointów, a zwrotka ze strony Noira nie była w stanie przebić się przez moje twarde unity. W końcu dziesięcio-osobowe składy Taktyczne, zabunkrowane w Ruinach, były dla tej konfiguracji Grey Knightów niczym Betonowy Bunkier. Szybko zyskałem znaczną przewagę w KP, molestując chowające się przede mną Razorbacki, w rezultacie eliminując wszystkie cztery, oraz Tandonizując dwa oddziały GK. W międzyczasie Armia Noira stopniowo pojawiała się na stole, po najbliższej linii, ostrzeliwując moją flankę. Po stracie jednego Tandosa i połowy Taktycznych cofnąłem ocalałego Techmarina, wraz z Marines do okupowanej przez drugi Thunderfire Cannon Ruiny w samym rogu stołu. Na tym etapie gry moi Terminatorzy zachodzili już lewą flankę stołu eliminując pozostałe przy życiu Razorbacki. W praktyce kontrolowałem grę cały czas, a późne pojawienie się Lataczy ułatwiało mi zadanie. Prowadziłem 16/4 i tak zakończyła by się nasza gra, gdyby oddział społowionych Taktycznych z dołączonym Techmarinem nie uciekli oblewając LD na '9' i wycofując się dokładnie '9' cali, czyli o pół cala za dużo - umarli, a gra zakończyła się po piątej turze.
Analizując grę dochodzę do wniosku, że Noir popełnił błąd, koncentrując siłę ognia na Tandosie w Ruinie, zamiast zająć się łatwymi do zdjęcia Kill Pointami, pod postacią stojącego na czysto Razorbacka i kitrającego się za nim Dreda. Z pewnością dodatkowe KP przydały by mu się w tym meczu, ale w grze tak to już jest - uczymy się na błędach.
Tak zakończył się dla mnie pierwszy dzień turnieju.


Bitwa 4:
Player: Michałku
Armia: CSD
Rozpiska: 2 Krwiopuszcze, DP Nurglea, 2 7-10ki płaszczek (nie pamiętam ilości), 4 piątki Pinków, 2 czwórki i 1 trójka Flamerów,
Scenariusz: 2 znaczniki w swojej i 1 na środku, Trójkąty,

 Kiedy Mirai straszył mnie buildami moich Turniejowych Przeciwników wspomniał min. Demony Michałku. Miałem całą noc, żeby przemyśleć w jaki sposób odesłać je do Osnowy. Postanowiłem zabunkrować się w rogu, zastawiając większe połacie terenu Tandosami i Dredem. Jednostki te miały kluczowe znaczenie, ponieważ Demony nie dysponują wysokim Pancerzem, a musiałem szybko i sprawnie redukować ich ilość na stole. Attack Biki należało usytuować tak, by zablokować jak najwięcej powierzchni, a jednocześnie stworzyć im możliwość szybkiej reakcji. Wiedząc, że Michałku ma 2 Thirstery i Nurglowego Princa obmyśliłem prostą strategię polegającą na nakarmieniu ich Expendablami. Strzelać do skurwysynów, aż nie zdadzą testu i spadną na glebę, a następnie dokończyć, a jeśli przeżyją - nie dać im szarżować na cenne unity. Z tego też powodu Połówki Tacticali z Meltami dałem na tyły, po obu stronach Tandosów. Zastawiając się na 1,99" od krawędzi i 2,99" między oddziałami - uniemożliwiając tym samym dobry Deep Strike Demonicznej Hordzie. Połówki Taktycznych z Laskami - zdecydowanie gorsze od Melta-Mixów, wystawiłem z przodu. Skrzydła zabezpieczyłem pustymi Razorami, a LRR poszedł na środek. Uważam, że udało mi się wystawić w sposób wykwintny, co potwierdziło się w turze Michałku. Weszły Krwiopuszcze, Nurglo-demon, jedne Flamery, jedne Płaszczki i jedne Horrory. Pinki daleko na znacznik, Flamery i grubasy tuż przed moją armię. Wyglądało to niczym promocja w Media-Markt! Płaszki w oddali - bezpiecznie zaczajone. Flamery połechtały Landka i to by było na tyle. Dwa glany, cała rodzina zdrowa. Moja tura obfitowała w strącanie Lataczy. Rozpocząłem od HBolterów i Autosa, wszystko na Linku, więc szansa duża. Jeden Czerwony spadł na ziemię z dwoma woundami, strącony przez unit z Laską. Dostał 3ci wound, oraz szarżę Kowali, którzy bez strat dokończyli dzieła. W międzyczasie Tando społowiło Pinki, płaszczki dostały ciężkim, a Flamery wyparowały. W tym momencie popełniłem największy błąd bitwy - podstawiając Kowali pod szarżę płaszczek masakrą... głupota. Te kilka cali zrobiło by ogromną różnicę i dało mi narzędzie do anihilacji grubasów, bo te nie miały żywcem gdzie szarżować - tylko w Razory, albo moje Lasko-squady, dokładnie tak jak to pierwotnie planowałem. :)
Potem na stole pojawiło się więcej demonów. Jedne Flamery rozbiły się o kamień i po kulnięciu gały poszły do doopy Dziadka Nurgla. Grube zaszarżowały moje połówki z Laskami, a płaszczki Kowali. Termosi długo wytrzymali, ale na pewnym etapie poddali walkę - po kilku Fazach Combatu poszli do piachu, pozostawiając przy życiu dwie Płaszczki. Taktyczni wykonali swoje zadanie karmiąc Grubasów, jedni wyparowali za stół, z drugich został pojedynczy Lascannon, który zebrał się kilka cali dalej. Gra trwała nadal, a ja systematycznie eliminowałem kolejne jednostki Demonów, tracąc przy tym min.Land Raidera i w związku z dobrymi rzutami na INV Thirstera i DP, także większość Scoringów. Miałem spore szanse na zwycięstwo 17/3 ponieważ w miarę upływu tur, przeciwnika ubywało. Prince na jednej ranie nawet nie miał już na co szarżować. Zabił Razora, który jako jedyny nie był w stanie strzelać Overwatchem. Wyżyłem się na nim i po chwili cała moja połowa była już czysta - w końcu kilka Horrorów i Płaszczek to żadne wyzwanie dla dwóch Thunderfire Cannonów, Dreda i Attack Bików. Gdyby nie Pinning po wysiadce - moi Scouci zajęli by Cel Misji, ale niestety nie był im to dane. Ostatnia tura polegała na zredukowaniu Demonów do 1,5 oddziału Horrorów, oraz podstawieniu Scoutów nieopodal Celu Misji. Motory posłałem do bloku Znacznika trzymanego przez Demony. Jak już pisałem - miałem spore szanse na wygraną 17/3, ale Tzeenth zaplanował losy tej bitwy inaczej i mecz zakończył się jak zwykle po piątej turze (tak, czwarty raz z rzędu). Przegrałem 7/13 
 Z perspektywy czasu i zajętego na Turnieju miejsca - jestem zadowolony z tej bitwy. W praktyce na 3+ wygrałem ją znaczną przewagą, a początkowo mocno obawiałem się tego Builda Demonów. Myślę, że przeciwnik też wyciągnął z tego pewną naukę.


Bitwa 5:
Player: Typhus
Armia: GK
Rozpiska: Coteaz, 2 Techmarinów, 10 Termosów, Autodred, 2 Razory HB&Psammo, 2 Chimery, 4 trójki mięsa od Coteaza, 2 Sraveny,
Scenariusz: 4 znaczniki, DoW,

Ostatni mecz przyszło mi rozegrać przeciwko Typhusowi. Ten młody gracz postanowił zaprzyjaźnić się ze mną i poczęstować mnie swoją czekoladą, dając mi ugrać 20/0, zasłużył tym samym na osobny wpis. Jestem przekonany, że historia tego epickiego zwycięstwa, niejednego zainteresuje, a i sam Typhus pewnie chętnie przeczyta jakie błędy popełnił. Wypatrujcie zatem rubasznej opowieści o moim męstwie, która pojawi się w niedalekiej przyszłości.




W zasadzie to tyle o samych bitwach.

Dla ciekawych świata:

Zapodana przez Picka statystyka Armii z 3 City Heresy:

 Armia - ilość graczy - średnia ilość zdobytych dużych pkt
 SW - 6 - 55,6
 Necrons - 5 - 90
 IG - 4 - 57,5
 BA - 4 - 60,2
 GK - 4 - 61,25
 DE - 3 - 77,6
 Orcs - 3 - 61,6
 Tau - 3 - 44,6
 Tyrki - 2 - 77
 CSM - 2 - 54,5
 Eldars - 2 - 56,5
 SM - 1 - 92 (tak to właśnie ja)
 CD - 1 - 89
 BT - 1 - 15


Wrzucam też kilka zdjęć, które budzą moje mieszane uczucia:) (oczywiście same POZYTYWNE mieszane uczucia).

Nathaniel cichaczem Zapina się z Asmo
Podwójny Kit-Kat, podwójna przerwa
Witchfire Psychic Power
Czas na Punkty Karne
Jakimś cudem nie widać wora - i dobrze
After Party - jak prawdziwi Spartanie
Grało się wybornie 
Podręcznik Ogólnie Dostępny - wystarczyło podejść i ekhm, skorzystać 


GALERIE ZDJĘĆ z Herezji:
Galeria Zdjęć Nathaniela LINK
Galeria Zdjęć z 3City Heresy




Pozdro600!
Nazroth

czwartek, 30 sierpnia 2012

VENI, VIDI, RECTUM BUM-BUM! Recenzja 3 City Heresy


„Powiadacie, że dobra sprawa uświęca nawet wojnę? A ja mówię wam: dobra wojna uświęca każdą sprawę.”
Fryderyk Nietzsche




 Powyższy cytat w pełni oddaje realia mojego wyjazdu na 3 City Heresy - Gdański Turniej Warhammera 40,000, klasy Master. Miast zwiedzać Południowy-Wschód Polski, wybraliśmy się na samiusieńką Północ, by wakacyjnym zwyczajem połączyć to co przyjemne i pożyteczne dla większości naszej Wesołej Kompanijji, z tym co ja mógł bym rubasznie zakutasić...


 Cejrowski z zazdrości obgryza pewnie paznokcie u stóp: Osiem dni, ponad 1500 przejechanych kilometrów, tony wchłoniętego podczas Hedonistycznych orgii żarcia, portfel lżejszy o tysiaka, ograniczony dostęp do internetu, przesłuchana lista przebojów Radia Zet, RMF, oraz R.Maryja. Wieczorne pacierze, łowienie komarów, rzeźbienie bajcepsa na kajaku, zastawianie zdjętymi z zawiasów drzwiami - okien, coby piłeczka pingpongowa przezeń nie wylatywała, a wszystko to w akompaniamencie wiecznego darcia ryja przez dwójkę niedojebanych i rozwydrzonych dzieciaków i ich psa Bobika. Można by rzec, że po wakacjach czuję się naprawdę wypoczęty, albowiem prawdziwi twardziele odpoczywają jedynie w trakcie nieustającej walki! Spokój ducha, nienaganną sylwetkę i zrelaksowane mięśnie zwieracza zawdzięczam oczywiście Gdańskiemu Turniejowi. 3 City Heresy okazało się strzałem w dziesiątkę. Oczywiście po Turnieju do opisania jest tak strasznie dużo, że nie zamieszczę tego w jednym wpisie. Był to w końcu pierwszy Master na VI edycję WH40k, w dodatku wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Cyrk Lataczy, nowa odsłona Demonów, przegrane na etapie rozpiski, sprawozdanie z bitew i kilka Pro'skich uwag zostawię na inną okazję. Turniej był wyjebisty, dlatego jedynym słusznym kierunkiem jest poświęcenie uwagi jego organizacji, oraz wprowadzonym na nim innowacjom.




Plusy Organizacji:

Sędziowie, będący zawsze w zasięgu głosu/wzroku. Nathaniel okazał się być turbo zajawionym gościem - popierdalał bowiem w czapce Komisarza darząc gapiów szerokim uśmiechem. Perzan, Picek, Asmo - Panowie weseli, na poziomie, gotowi pomóc. Naprawdę pierwsza klasa!

Podręcznik Główny stojący na piedestale, pośrodku sali! Dostępny dla każdego, kto nie dysponował swoim. Sposób jego ulokowania nadawał mu powagę, a w dodatku zmuszał leniuchów do ruszenia czterech liter i sprawdzenia samemu - w końcu Podręcznik był 'ogólnie dostępny'.

Stoły rozmieszczone w trzech rzędach. Rząd środkowy mieścił stoły 1-4 (najważniejsze), podczas gdy boczne rzędy składały się mniej więcej z 8-10 blatów. Było dużo miejsca, nie brakowało krzeseł. Stoły skrócone przy pomocy szarej taśmy klejącej, opisane numerem. Miejsce na armie (zapasowe 12" stołu). Zacne warunki.

Tereny ładne, grywalne, łatwe do zdefiniowania i dobrze rozmieszczone. Nie było ani za gęsto, ani pustynnie. (Nic dziwnego, że Pustynia Błędowska zanika - dożyliśmy czasów, kiedy to na Masterach jest naprawdę Tip-Top).

Udana Miejscówka. Po prawdzie byłem dostarczany na miejsce na pokładzie Rhinosa, niemniej jednak miałem okazję z grubsza poznać lokalizację Turnieju względem reszty miasta. Tuż obok Świątynia KFC, a zatem dało się czcić Slaanesha wtrząchając tłuszcz i panierkę. Na terenie szkoły bufet, a w nim tani RedBull (5zł), piciu i papu. Lux.

Sprawnie przeprowadzona Ocena Modelarska. Perzan przeszedł od stołu do stołu i odwalił kawał dobrej roboty nie zakłócając przy tym turnieju.

Nagrody, które są po prostu śliczne. Medale (jakoś nie przepadam za pucharami z tandety, chociaż mimo animozji - zawsze chętnie je przygarnę), do tego eleganckie Tabliczki wykonane przez Micro Art Studio - w moim odczuciu chłopcy z MAS powinni na początku sezonu zbierać zamówienia na takie tabliczki od wszystkich Organizatorów Turniejów Klasy Master.




Plusy Regulaminu:
 
Panowie Organizatorzy zaprezentowali nam min. wspaniały, innowacyjny system przeliczania Objectivów na nasz sprawdzony i wyruchany na wszystkie strony, niezastąpiony 20/0. Polega on mniej więcej na tym, że zdobywamy duże punkty za Cele Misji, a różnica w tych punktach wyznacza różnicę w startowym wyniku 10/10, czyli zdobywając Cele Misji za 5VP, przy braku zdobytych Celów Misji przez mojego oponenta - wygrywam 15/5. Rewelacja!

Brak Punktów za Zniszczone Jednostki to kolejna innowacja i choć wiem, że wielu wyjadaczom taki system daje się we znaki, uważam że jest naprawdę sensowny. Edycja nam się zmieniła, niektóre sloty służą do tego by po prostu je poświęcić - patrz Elity.

Rozpiski do wyboru: Dwie różne, Jedna z Herosem, lub Jedna z Sojuszem. Po raz kolejny napiszę 'Rewelacja'. Można mocno zboostować swoją armię, lub przygotować się na odpowiednie scenariusze / odpowiednich oponentów. Wielbiciele PIERDOLNIĘCIA wezmą największy boost, a miłośnicy uniwersalności zabiorą opcje na wszystko. 

Misje dobrane z głową. Pełna różnorodność w ilości Punktów za Cele Misji, w połączeniu z różnymi rodzajami wystawienia sprawdziły się w moim odczuciu idealnie.

Ocena Hobbystyczna przeprowadzona przez Modelarza z Prawdziwego Zdarzenia, a zatem gościa znającego się na rzemiośle. Wszelkie skróty i próby ominięcia systemu nie były nagradzane punktami, a zatem w pełni wymalowany, solidny tabbletop z WYSIWYGiem, rozróżnieniem oddziałów, trzymający jakiś obrany klimat - niekoniecznie turbo innowacyjny - dostawał sporo punktów. Cieszę się, że przed wyjazdem zerwałem Szturmboltowniki z moich Brzytwotyłów i zrobiłem w ich miejscy wymienne Szperacze na Magnesach. Wiedziałem, że Perzan zwróci na to szczególną uwagę. Na tą chwilę napiszę jedynie, że "Opłaciło Się".


Co bym zmienił:

Z perspektywy pięciu rozegranych bitew na tą chwilę zmienił bym na pewno ich długość. Pięć bitew z losową ilością tur, które mogą zakończyć się po 5 turze to stanowczo za dużo. Jedna bitwa trwająca 6 tur, dwie 6-turowe z 7dmą na 5+ i dwie podręcznikowe 5 tur, 6 na 3+, 7 na 5+ to wg. mnie kompromis, a zarazem ideał. Być może nie jestem obiektywny, ponieważ to właśnie losowość długości bitew dała mi się mocno we znaki, ale chyba po tylu latach mam już jakieś poczucie jak powinno to wyglądać.

Do repertuaru dodał bym Scenariusz 'Relikt'. Wiem, że z pozoru jest idiotyczny, ale armiom opartym na Lataczo-Kombosie po prostu podkłada okrutnego Haka i drastycznie zmieni ich wygląd, oraz ilość - ja w to wierzę. 



Słowa podsumowania:

Turniej był znakomity. Bardzo dobry Regulamin, rzetelna Organizacja, a to wszystko okraszone wyborną Atmosferą. Bawiłem się znakomicie, min. grając z przeciwnikami, z którymi dotychczas nie miałem Fekalnej Przyjemności. Oczywiście świętuję zajęcie Trzeciego Miejsca, aczkolwiek jest to jedynie wisienka na torcie. Doskonale się bawiłem zarówno w trakcie, jak i między bitwami. Kto był - ten ma co wspominać. Kto nie był - ten niech żałuje i koniecznie obczai Forum Ligi Ogólnopolskiej w poszukiwaniu innych relacji z tego Eventu.



Podziękowania:

Przede wszystkim dla mojej rok-w-rocznej ekipy wyjazdowej, w skład której wchodzą 'Dziubki', 'Dziubki', oraz moja wyrozumiała partnerka. Bez klonów i żony wyjazd nie był by możliwy.

Big Thanks dla Organizatorów, za sprawą których turniej doszedł do skutku, a ja mogłem pozytywnie komentować powyższe plusy.

Dzięki dla przeciwników, a w szczególności tych, którzy dali mi się we znaki. W dwóch bitwach musiałem zaciskać zwieracze, niczym "grodzie zapobiegające przemieszczaniu się wody zęzowej i zaburtowej".

Na koniec dziękówka za ATMOSFERĘ, ten turniej był szczególny.



PS: Na dniach relacja z bitew, oraz przemyślenia dotyczące Lataczy w kontekście tego turnieju, odsłonię też kulisy Sztuki Zapinania, może dostarczę również jakieś porady dotyczące Strategii, w tym jak Zaciskać Zwieracze, by nie wpuścić klęski w Anus i grać o punkty do samego końca. Mam też sporo przemyśleń dotyczących mojej rozpiski, oraz tego jak się sprawdziła, a jak mogła się sprawdzić. Na tą chwilę obrałem już jakiś kierunek, w którym pójdzie moja gra. Jeśli czas i energia pozwolą - najbliższe dni będą obfity w blogowy Spam:)




Pozdro600!
Nazroth

wtorek, 21 sierpnia 2012

TECZKI PRAWDY

N: Jak zapewne wiecie - Oko Saurona widzi wszystko. Slaanesh'owy konkordat analnej przyjemności zrzesza bowiem wielu. Choć na tegorocznym ETC nie miałem przyjemności wystąpić, czy choćby nawet 'być' posłałem tam 'ZŁE OKO'! Mój Szpieg z krainy deszczowców był tam nie tylko cały czas, ale i donosił co w trawie piszczy, niczym rodowity 'Esbek'. Może siary w tym za wiele nie zaznaju, za to w skurwi-raporcie znajduje się kilka ciekawych spostrzeżeń dotyczących tegorocznych European Team Championship, oraz Polskiej Gry. Dla tych, którzy cierpią na brak podstawowych informacji - przedstawiam TECZKI PRAWDY!


'Beholder'


 By Mirai:
Zacznę od podstaw. Impreza w Gorzowie (tak na prawdę festiwal imprez, bo trwał od 11 do 19 sierpnia) była przednia, nawet będąc sędzią na ESC a potem ETC bawiłem się znakomicie. Organizacja była godna pozazdroszczenia, sam fakt ogarnięcia imprezy na 700+ osób jest nie lada wyczynem.


WFB grało już od soboty 11.08, dwudniowym DMP oraz dwudniowym treningowym singlem. W środę doszła 40stka mirrorując harmonogram WFB singlowymi Mistrzostwami Europy. Obydwa eventy odbywały się na sporej sali gimnastycznej I liceum w Gorzowie, jednak nie byłaby ona w stanie pomieścić prawie 500 graczy obu drużynówek. Ostatniego dnia ESC na murawie boiska wyrósł gigantyczny namiot, mający pomieścić całą 40stkową brać ETC. Z pozoru pomysł genialny, bo nawet lekki czwartkowy deszcz nie zakłócił zbytnio przygotowań do piątkowej drużynówki, a gorzowscy organizatorzy zaopatrzyli obiekt w wielkie dmuchawy powietrza jak i dystrybutory wody mineralnej. O ile pierwsze dwa dni przebiegły dość bezproblemowo, to niedziela, w którą temperatura osiągnęła zabójcze 30 stopni, a słońce bezlitośnie smażyło cały dzień, była nie do zniesienia. Woda w dystrybutorach skończyła się bardzo szybko, a dmuchawy nie próbowały nawet udawać, że robią jakąś różnicę... Na szczęście z odsieczą przyszli organizatorzy dowożąc pięciolitrowe butelki wody w ilościach hurtowych z pobliskiego marketu.


  
"temperatura osiągnęła zabójcze 30 stopni, a słońce bezlitośnie smażyło"


Oprócz "kwadratów" i "kółeczek" w Gorzowie zagościli też gracze Flames of War (tam Polacy wzięli przykład z batlowców i rozgromili konkurencję) oraz M:tG.

Trzeba przyznać, że organizacja była naprawdę pro, jednak wieczorami słychać było nieliczne głosy, że chłopaki wzięli na siebie stanowczo za dużo na jeden raz. W szkole na 700 osób były dwie toalety z działającym zamkiem, reszta miała w ich miejscu urocze dziurki. Zamknięty był też korytarz na 1 piętrze obok sali gimnastycznej, co odciążyło by na pewno inne "trony". Z drugiej strony, cały czas uzupełniane były zapasy "papierowego złota", co rzadko zdarza się na tego typu imprezach.


 "Byłem, widziałem, kapelusz dostałem"



N: Mirai jak widać jest nie tylko elokwentny i spostrzegawczy, ale i pracowity niczym truteń. Poza samym ESC i ETC zdążył zaliczyć min. "miejsce, w którym kończy się Tęcza", KFC (na bank - nie wierzę, że nie), oraz wyciągnąć wnioski z bitew rozgrywających się wokoło, wracając oczywiście na rozdanie nagród. Jestem pewien, że jego obecność w naszej stacji, w formie polowego donosiciela, nie jednemu przypadnie do gustu i odświeży sczezłą formę pełną anusów, owsików, przechwałek i dzień-by-dzień fekaliów. Tym bardziej, iż obdarzony wyglądem niewinnego Herubinka o kruchej posturze - potrafi wkraść się w łaski dosłownie każdego - tylko po to, by wyssać cenne informacje i napisać kolejny mściwy donos! 
 Donosów oczywiście nie opublikuję, za to kilka cennych spostrzeżeń Miraia prezentuję już teraz:


By Mirai:
1. Coach. Obydwa teamy, z którymi przegraliśmy, miały coachów, chodzących bez przerwy od stołu do stołu, kalkulujących deklarowane przez graczy ilości punktów, które mają zamiar ugrać bazując na obecnej sytuacji na stole i informujących jak idzie na innych stołach i dających wskazówki, czy ma zacząć ryzykować, czy może cofnąć się do defensywy, w zależności od sytuacji na ich i pozostałych stołach meczu. Widać było, że Niemcy i Anglicy grają więcej niż jedną ośmio-osobówkę w roku.

2. Rozpiski. Z powodu braku testów na format ETC, nasza drużyna podczas tworzenia rozpisek nie wiedziała nawet o istnieniu comba DE na baronie i helionach, czy zabunkrowanej fabryki NEC scarabów, sami się do tego bez bicia przyznali.

3. Znajomość Zasad. Dość ważny mecz: Florida Boy vs. Marios Polacy przegrali w dużej mierze przez nieznajomość zasad. Podczas treningów tego match-upu byli przekonani, że jeśli Florida Boy zostawi 3 cale między pojazdami blokując krawędź Mariosa, ten będzie mógł wyjechać między nimi tank shockiem. Jednak tank-shockujący pojazd zatrzymuje się 1 cal od wrogich pojazdów, a jedyny ruch pozwalający ignorować ten cal to ramming, który nie jest dozwolony gdy kierunkiem nie celujemy we wrogi pojazd. Marios dowiedział się o tym dopiero, gdy próbował tak wyjeżdżać, co znacząco popsuło mu grę, gdyż musiał bardzo niekorzystnie wyjechać ze swojej krawędzi. Ten fakt na pewno nie poprawił jego wyniku w tej jakże ważnej rundzie.

4. Dobór armii. Tutaj widzę spory mankament Polskiego Teamu. Pomijając już fakt braku wiedzy o dwóch bardzo mocnych rozpiskach, w moim odczuciu bardzo brakowało hordy orków. Zapewne wiele osób się ze mną nie zgodzi, jednak przez 5 dni ESC i ETC widziałem co dobra horda jest w stanie zrobić nawet w niekorzystnym match-upie.


5. Sposób wyboru reprezentacji. Krążą opinie, że może coś jednak jest z tym u nas nie tak. W tym roku niewiele brakowało, a w top5 mielibyśmy 3 graczy GK. A gdyby tak idąc za przykładem WFB Top 1/2 wybierało armie, a pod nie - najlepszych graczy? Obecnie zaczynamy z 5 graczami i wymyślamy dla nich armie co jest bez sensu.

6. Wiek. Reprezentacja się starzeje, ciągle te same mordy, a latka lecą. Naturalnym tokiem rzeczy jest, że wraz z wiekiem maleje ilość wolnego czasu. Nie wiem, czy coś da się na to poradzić, oprócz finansowania laboratorium eliksiru młodości...

7. No i największe cliche ostatnich dni: brak 8-osobowych turniejów drużynowych na zasady ETC. Bez tego ani rusz. XP z takich turniejów ma mnożnik x666 dla Repki. Mój pomysł: DMP na zasady ETC, CAŁE zasady ETC.


 


8. Wisienką na torcie całego turnieju był mecz Ukraina vs. Irlandia, a dokładnie mecz towarzysza o wiele mówiącej ksywie KOMANDOR. Owy to osobnik, grał IG przeciwko Necronom. Już na początku pierwszej tury obaj panowie udali się do sędziego, albowiem wspomniany Ukrainiec nie wierzył, że w FAQ do tak ważnego turnieju, jakim jest ETC mógł się zdarzyć tak zjebany zapis, jak przyzwolenie na zyskiwanie ruchu pojazdów przez obracanie. KOMANDOR tak się wpienił, że oznajmił, że będzie wołał sędziego do każdego ruchu przeciwnika, więc Eman (dzięki wielkie, niziołku :)  ) postawił przy tym stole mnie (nie mogłem przez to pilnować Florida Boy'a, jak to miałem w zwyczaju). Były to dla mnie najgorsze trzy godziny podczas całej imprezy. Chłop próbował wałować na wszystkich możliwych zasadach, pytał się, czy przeciwnik może to co właśnie zrobił, sprawdzał każdy, nawet oczywisty LOS, cały czas nabąkując, że przeciwnik gra nie fair-play i niesportowo. Trzeba przyznać, że Irlandczyk swoje cztery latajki miał zrobione konkretnie pod turniej, odwrócone na patyczku wystawały poza podstawkę, dając kolejne gratisowe ułamki cali, jednak wszystko było zgodnie (sic!) z zasadami ETC. Zaproponował on nawet, że jeżeli jego kapitan się zgodzi, to cofnie ruch i nie wykorzysta obrotu, jednak kapitan Irlandczyków tylko postukał się w głowę. FAQ znane było już wcześniej i to a takiej samej formie dla wszystkich. Gdy Necroni w swojej pierwszej turze zrobili pogrom wśród vendett, którymi Ukrainiec wyleciał dość głęboko w połowę Irlandczyka, KOMANDOR bez słowa położył calkę i wyszedł z namiotu. Wrócił dopiero po 10 minutach przyprowadzony przez towarzyszkę drużyny, która przez następne dwie tury grała za niego, gdy on siedział obrażony. Highlight bitwy nastąpił dopiero po turze Necronów, gdy podczas konsultacji z graczką, KOMANDOR nagle z całej siły uderzył pięścią w stół, przewracając część figurek. Chłop dość duży, łapy jak niedźwiedź, ledwo stołu nie złamał. Myślałem, że mam go już z głowy, jednak wezwany Head-Ref Eman (znowu...) zagroził tylko zółtą kartką, co przekonało kapitana Ukraińców do zdecydowanej rozmowy z graczem, który dokończył grę, odmawiając podania potem ręki. Mam nadzieję NIGDY ponownie nie spotkać tego pana...


Na koniec już looźniej - największy wg mnie nonsens związany z ETC. Gdy zacząłem czytać w drodze z Krakowa klaryfikacje na ten turniej mało z butów nie wyskoczyłem, takie kwiatki tam znalazłem. Pojazdy zyskujące ruch obrotem; impaler cannony zdejmujące cover za smoke launchers, kustom force field, turbo-boosta; oddział wchodzący w trudny teren z rezerw który rzucił za mało na ruch będący niszczonym; walkery runujące po smoke launcherach. Gdy zapytałem się jak można ustalić całkowicie niezgodne z zapisem zasady klaryfikacje dostałem odpowiedź - akurat tak zagłosowano... Pozostawię to bez komentarza.

N: Komandora znaju, no gość jest straszydłem. I tak dobrze, że nie był to nasz Krakowski - znany agresor - Komandor Czoło. Przypierdolił by z dyni na bank rozpiżdżając stół, figurki, oraz Irlandczyka w pył!
 Czytając Rafale Twój report nachodzi mnie nieproszenie, że do pełni szczęścia zabrakło już tylko wspólnego pobijania rekordu świata na najdłuższą kackupę ever. Trudno - może uda się kolejnym razem:)

PS: Przy tworzeniu powyższego materiału nie ucierpiał żaden Mirai.



''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''



Krypto informacja: gdzieś tam w oddali, w odsuniętym na północ mieście Gdańsku stoją 60" blaty, oparte o ścianę czekają na 25 sierpnia, kiedy to część z nich zostanie wystawiona w najdalszym zakątku sali. Na czas jednego turnieju to właśnie owe stoły posłużą za miejsce kaźni, stając się tzw. 'ostatnimi stołami'. Na turniej wybiera się z Krakowa pewien chłopiec. Założenia ma naprawdę męskie: przeprosić się z VI edycją, wycisnąć z SM ile się da, sięgnąć podium... a jako backup: terroryzować ostatnie stoły!


Strzeż się Gdańsku - wyruszyłem!



Pozdro600!
Nazroth