Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hate is great. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hate is great. Pokaż wszystkie posty
sobota, 26 października 2013
"ARMIJNY FROTTAGE"
Oko terroru wije się niespokojnie pod wpływem docierających doń informacji. Jeden z członków 'Członków' bloga z22cm FIREANT podsunął bowiem ciekawy topik. Chodzi o sprzymierzenie Codexu podstawowego z Suplementem tegoż Codeksu. Jako przykłady można podać choćby Codex: Chaos Space Marines i Supplement: Black Legion. Połączenie mocy dwóch Codexów, korzystających z tych samych jednostek przekłada się na zwiększenie ilości slotów na tzw. 'Best in Slot'. Co to oznacza w praktyce? Na tą chwilę jeszcze niewiele. Widmo czterech Smoków Chaosu krąży nad naszymi głowami, niczym zakazany owoc, ale czy nie jest to przypadkiem overkill? Nie od dziś wiadomo, że dwa lepsze od jednego (z wyjątkami lol), ale czy aż cztery?
No i postanowiłem pofatygować się, zgłębić to zagadnienie, a przede wszystkim zasięgnąć języka u moich uczonych, szacownych kolegów: Mirajca i Herbizorda z którymi regularnie nakurwiam intelektualnego węgorza. To ostatnie zakończyło się fiaskiem, ale przynajmniej byłem sfatygowany po zgłębieniu zagadnienia, a to więcej niż liczyłem osiągnąć. Mili państwo, sprawdźmy jakie są fakty:
* Na tą chwilę istnieją tylko trzy suplementy, z czego tylko jeden jest naprawdę 'grany', do tego bez sukcesu na dużych turniejach za sprawą braku odpowiedniego przygotowania Turniejowego - posiadania oryginalnego Dexu (Iyanden).
* Jedyny suplement, którego przymierze z Codexem matką może wygenerować OP przegięcie to Supplement: Blegion. To popierdolone przegięcie nosi imię i nazywa się 'Cztery Smoki Chaosu'. Trzy Smoki Chaosu to przegięcie. Ba! Sam Smok Chaosu jest mega przegięciem. Odnoszę wrażenie, że płacenie czterokrotności wartości punktowej za coś, co możemy kupić za trzykrotną wartość to Overkill. Nauczyła mnie tego Dosia i ja się z nią zgadzam.
* Plotki dotyczące najbliższych premier Supplementów wskazują na niski Power Level ewentualnych Combosów (Dex + Sup).
* Już teraz istnieje Codex, który może sprzymierzyć się sam ze sobą (Codex: Space Marines) i jeśli ta tendencja się utrzyma w kolejnych Codexach, może dojść do naprawdę grubych Combo. Każe mi to również doszukiwać się skoku na kasę, ponieważ 4 sprzedane OP FA są lepsze, niż 3.
Czy zatem mamy powody do niepokoju, kiedy w pochmurne noce, niczym prehistoryczni mieszkańcy ziemi wypatrujemy gwiazd na nieboskłonie? Tak i nie. Już teraz możemy poważnie martwić się o zawartość swoich portfeli. Jeżeli natomiast na turnieju spotkamy Cztery Smoki Chaosu to nie mamy się czym martwić. Mogliśmy przygotować się na ewentualność Trzech smoków i wtedy Cztery nie zrobią różnicy, lub zupełnie nie przygotować się na smoki, a wtedy również Cztery nie zrobią różnicy.
A teraz nie bądźcie pedały i rzućcie okiem na poświęcony Grom Bitewnym blog Ognio-mrówy. W końcu to on jest sponsorem dzisiejszego wpisu - zwrócił Oko Saurona w odpowiednim kierunku.
Pozdro600!
Nazroth
sobota, 1 czerwca 2013
"YOU ARE SO FUCKED!" KODEKS: ELDARZY
Ze strony wydawcy:
"104 -stronicowy Kodeks, wydany w kolorowej szacie graficznej i oprawiony w miękką okładkę, zawiera:
- Tragiczną opowieść o upadku Eldarów oraz bogate tło historyczne ilustrujące dzieje tych, którzy przetrwali."
Recommended Soundtrack:
"Tragiczna opowieść" - tymi słowami można krótko podsumować Kodeks: Eldarzy. Kolorowy, 104 stronicowy Kodeks, który z powodu niskiego nakładu drukowany jest w miękkiej oprawie. O dziwo ciąg przyczynowo skutkowy kończy się na tym etapie i Kodeks: Eldarzy, podobnież do innych Polskich Kodeksów (tfu, chuj, psia mać, tfu!) sprzedawany jest w tej samej cenie, co jego Angielski (jedyny słuszny), oprawiony w twardą oprawę odpowiednik. Dla nie zorientowanych jest to 150zł w detalu (cena ze strony wydawcy).
No, ale osobnik zmuszony jest zajść w głowę skąd taka cena, nim potępi ten żenujący twór. I tak oto osobnik łypie do środka i widzi bogatą historię wymierającej rasy. Tłumaczoną rzecz jasna przez jakiegoś leszcza bez wyczucia smaku gry Warhammer 40,000 i jej mrocznego uniwersum. Osobnik wie, że znawca tematu nie tłumaczył by 'Shrieker Cannon' na 'Działo Wrzaskacz' i wnioski, jakie osobnik wysnuwa są oczywiste. Być może odbiór Kodeksu: Eldarzy był by znacznie przychylniejszy, gdyby autor tłumaczenia stworzył "Działo Wrzasku", lub nawet "Wrzeszczące Działo".
Osobnik wie również czym jest konsekwencja nazewnictwa. Podręcznik Główny Warhammer'a 40,000 zawiera tłumaczenie słowa 'Walker', jako 'Maszyna Krocząca'. Jest to poprawne tłumaczenie. Za wygiętego i wrzaskającego chuja osobnik nie jest w stanie wydedukować pochodzenia nazwy 'Wędrowiec Wojenny'. Nawet dziecko wie, że Warwalker to w najgorszym przypadku 'Wojkroczyciel' (lol o yeah!) a zatem coś tak żenującego jak 'Wędrowiec Wojenny' pozostaje nierozwikłaną zagadką. Tłumacz z drugiej strony jest ewidentnie wojenny, a zarazem kutaśny jak podgrzewany w mikrofali barszcz.
Dygresja podsumowująca: Drogi czytelniku 'po co?', powiadam 'po co?' podniecać się zasadami, wyłapywać strzępki informacji, konsolidować finanse z myślą o wielkich zakupach, skoro na koniec wydawca spierdoli wszystko błazenadą, opakowaną w miękką oprawę, zbrodniczo wycenioną i ogólnie żenującą u podstaw? Wielu krzyczy: 'nie dla Islamu', wielu krzyczy: 'nie dla GMO' - ja krzyczę: NIE dla Polskich Kodeksów!.
PS: Ostatnio nie mam czasu pisać, ale nie byłem w stanie się powstrzymać. Impuls wkurwo-inspiracji przezwyciężył bardziej naglące zajęcia.
Pozdro600!
Nazroth
niedziela, 24 marca 2013
'UMIŁOWANY WYDAWCA'
W mrocznym uniwersum czterdziestego pierwszego millenium jest tylko wojna... no może nie 'tylko wojna' bo i chwile epickich uniesień, heroicznych czynów, głębokiej radości podczas licznych bitew w doborowym towarzystwie i łzy gorzkiej rozpaczy podczas srogich porażek by się znalazły. Nie wspominając bezkresu godzin spędzonych przy biurku na malowaniu figurek... Maszyna 'wojny' to nie perpetuum mobile, sama się nie napędzi. Prawdziwy hobbysta poświęca nie tylko swój czas, pracując w pocie czoła nad wyglądem armii - nie - prawdziwy hobbysta poświęca przede wszystkim swoje pieniądze, wspierając markę, którą kocha - tym samym dbając o 'Umiłowanego Wydawcę'.
'Umiłowany Wydawca' - jedyny słuszny wydawca, produkujący (cytat ze strony) 'najlepsze figurki do Wargamingu na świecie' siedzi na 'złotym tronie' i dogląda swojego Imperium. Codziennie miliony poświęcają swe życia w celu podtrzymania jego istnienia. Wiedząc, że bez niego - może być tylko gorzej. Swoim zachowaniem 'Umiłowany Wydawca' budzi dużo kontrowersji. Wiele jego decyzji z pozoru świadczy wyłącznie o chciwości, chęci zysku kosztem wyznawców, dążeniu w kierunku całkowitej monopolizacji. Przeciw 'Umiłowanemu Wydawcy' występuje coraz więcej zbuntowanych hobbystów, przenosząc dotychczas szeptane na łonie klubów i sklepów poglądy do sieci, rozpętując wojnę, której początki sięgają Herezji z przed dziesięciu tysięcy lat. Gniew 'Umiłowanego Wydawcy' nie zna granic - zaostrzenie egzekucji kar za łamanie praw autorskich, znikające strony internetowe, sankcje dla klientów łamiących warunki współpracy z 'Umiłowanym Wydawcą'. Brat przeciw bratu, hobbysta przeciw hobbyście - bo przecież wszyscy jesteśmy hobbystami i wszyscy chcemy zarabiać pieniądze za swoją pracę...
Warto jednak popatrzeć na to co się dzieje z nieco 'głębszej' perspektywy - jeśli oczywiście wiecie co mam na myśli ;) 'Umiłowany Wydawca' jaki jest - każdy wie. Walka z wiatrakami, którą uprawia - nie powstrzyma rosnącej w siłę, negatywnej opinii klientów. Trzeba jednakoż przyznać, że najlepsze na całym świecie figurki do Wargamingu, robi właśnie 'Umiłowany Wydawca'. Najprężniejszą marką na rynku bitewniaków, dorównującą marce Starcraft pośród gier komputerowych, jest właśnie Warhammer 40,000. To jakiego rozkwitu na przestrzeni sześciu edycji i +/- 20 lat doznała ta gra jest dosłownie skokiem w hiperprzestrzeń. Mówmy wprost: jakość modeli, sposób w jaki opisane są zasady, rozkwit backgroundu gry, przemiana literatury z taniej przygodówki do poziomu dojrzałej lektury, liczne wersje językowe. W zasadzie jedyne co nie uległo zmianie na lepsze, to podejście do klienta, prezentowane przez 'Umiłowanego Wydawcę'. Kiedy jednak śledzę losy innych wydawców, zmuszony jestem przyznać, że nie wielu z nich wytrzymało próbę czasu. Padły takie marki jak Warzone, Konfrontacja, a poszerzając krąg zainteresowań możemy doliczyć niezliczone ilości gier Karcianych, nawet tak popularnych jak Gwiezdne Wojny, czy Doom Trooper. Nawet Magic the Gathering przechodził ciężkie chwile, chociaż ma je już za sobą. Niegdysiejszy szał przeminął, a 'Umiłowany Wydawca' wciąż trwa - niewzruszenie brnie dalej. Obrzucany obelgami, wytykany palcami przez własnych 'wielbicieli', borykający się z licznymi podróbkami, pozwami - robi kasę, robi figurki, robi dla nas hobby - robi swoje.
Dla tych malkontentów, którym nie podoba się to co robi 'Umiłowany Wydawca', jego zniechęcające wysokie ceny, sroga polityka... mogę jedynie polecić produkty firm takich jak Mantic, czy Gamezone, wyglądające jak gdyby czas się dla nich zatrzymał dziesięć lat temu. Dla mnie 'Umiłowany Wydawca' jest srogą Dominą, która chłosta mnie biczem i zmusza do kolejnych zakupów, ale kurwa lubię to i chcę więcej!
Opinia Karzua Buarzja i Koń'ryba'konia na temat figurek innych wydawców: <LINK>
Pozdro600!
Nazroth
czwartek, 21 lutego 2013
NO BRAIN = NO PAIN
Na wstępie rodem z gry fabularnej, nakreślę może z czym mamy do czynienia. Nawet jeśli w Warhammer'a 40,000 nie gracie, możecie chociaż udawać - kiwać głowami i mówić 'wiem o co chodzi'. Zaczynamy: Jest piękny, dajmy na to środowy wieczór. Bezgwiezdne niebo, rozświetlone licznymi neonami, rozrastającej się cywilizacji. Pomimo tego, że znajdujecie się obecnie w okowach domowego zacisza, dochodzą was liczne odgłosy miasta. Pohukiwaniu podpitego sąsiada, głębokim basowym dźwiękom, szczekaniu psa, towarzyszy delikatny szum. To wentylator od komputera. O tej porze komputer powinien już spać, ale jak tu spać, kiedy na forum Gloria Victis takie cuda? Z początku sami nie mogliście uwierzyć, ale po pewnym czasie zamaszystego klepania w czoło - pojawiła się rezygnacja. Wiara w innych ludzi przepadła na zawsze. Co robić w takiej sytuacji? Można się już tylko śmiać. Czytać, czytać i śmiać się...
A jest co czytać. Po tym, jak Pradawny Emeryt zaalarmował nas swoim odkryciem, nie dało się już oprzeć. Temat nad tematy, offtop w offtopie, gorzkie żale i krnąbrne oskarżenia. Przepisy na życie. Wszystko to okraszone fantastycznymi i celnymi ripostami. W tym roku cyrk przyjechał wcześniej, dlatego zróbcie sobie ciepłą herbatkę, poprawcie szlafroczki... zapraszam was na krótką wędrówkę wśród poniższych cytatów. Autorów wpisów skomentuję na końcu. Autorzy ripost to inna historia. Dzięki nim możemy spać spokojnie, wiedząc że nad poziomem intelektualnym naszego hobby, czuwa ostatnia linia obrony.
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
zielus
"Ja osobiście nigdy nie miałem problemu z kwestiami spornymi do czasu gry z (uś)CIŚNIENIOWCAMI."
Jachu_ka
"Panowie bardzo się cieszę, że nie mieliście problemów z zasadami, ale co z tego? Zapewne nie mieliście też problemów z zatruciem pestycydami, kradzieżą organów, bronią masowego rażenia i wuchtą innych problemów - czy to znaczy, że reszta świata ma je olać?"
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
KastorKrieg
"Ludzi uczycie grać nie w 40K, tylko w PolHammera, znów odwołując się wyłącznie do "autorytetu" PKZetów zamiast to treści podręczników i dexów."
RAJ1
"PS. Jeśli wydaje Ci się, że masz rację, to masz rację, wydaje Ci się."
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
zielus
"2) Wybacz, ale z tego co osobiście zauważyłem to Ci których nazywasz "najlepszymi", w większości balansują na eksploatowaniu "silnika" systemu
3) Nie przyjadą na turniej gdzie nie ma sztywnego regulaminu czy punktów ligowych, gdzie np. sędzia może dać rozstrzygnięcie fabularne. Dlatego powoływanie się na ich autorytet jako krzewicieli sprawnej i emocjonującej zabawy nie uważam za rozsądne.[...]
WH40K to nie szachy, to elastyczna i dynamiczna gra wyobraźni gdzie czasami trzeba sobie rzucić kostką i każdy "fabularny" gracz to zrozumie."
RAJ1
"2) Co oznacza, że świetnie znają zasady, gdyż w przeciwnym razie nie byliby w stanie tak dobrze eksploatować silnik gry.
3) Rozumiem, że masz monopol na definiowanie dobrej zabawy? W dodatku pomyliły Ci się gry bitewne z fabularnymi."
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
KastorKrieg
"Sami powiedzieliście, że "tu się gra na PKZetach", i tak dalej. To ja jestem zmuszany de facto do rozmawiania o 40k przez pryzmat gry turniejowej tu na forum, mimo że wielokrotnie, usilnie starałem się rozmawiać tylko o tym, co w podręczniku. A potem, wskutek tych prób, jestem trollem"
Homeini
"No to rozmawiaj o aspekcie narratywnym, a nie o zasadach, ktore sa istotne dla turniejowych cisnieniowcow <Drwiący> i bedzie git."
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Krnąbrny
"No i co złego w powielaniu modeli, niech ktoś mi poda jeden moralny ale powtarzam wynikający z moralności powód. Taka mała dygresja ale już nie mogę czasem słuchać jakie to pirackie odlewy są złe i fuj a forge worldy cacy."
yetti
"Podaj moralny powód usprawiedliwiający odlewanie."
Krnąbrny
"Z katolickiego punktu widzenia można porównać to do powielania ryb i chleba, a mi jako katolikowi to wystarczy."
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Tych, którzy nie chcą się jeszcze kłaść spać, nie zmrużą oka, łakną więcej - zachęcam do nabrania kontekstu i zapoznania się z PEŁNYM TEMATEM.
A oto i obiecany komentarz:
Pozdro600!
Nazroth
środa, 30 stycznia 2013
"LIGA SPRAWIEDLIWYCH"
Ogólnopolska Liga Warhammer'a 40,000 - Na pierwszy rzut oka, mogli byśmy wyliczyć założenia i 'obowiązki' naszej ukochanej Ligi na palcach jednej ręki. Dzieje się tak za sprawą jej nieprzerwanego i dość bezkolizyjnego działania. Od lat Ligą opiekowali się ludzie dobrej woli... za damski wuj, w swoim wolnym czasie. Środowisko było zatem zadowolone - w końcu kilku mężnych 'opiekunów' Ligi brało na klatę wszelakie przeciwności losu i tak mijały kolejne sezony. Gdzieś po drodze poprawił się serwer, innym razem ranking wzbogacił się o kilka nowych statystyk, forum zaczęło w końcu przypominać 'forum'. Są jeszcze PKZ'ty o których nie można zapominać, a przecież co jakiś czas aktualizują się w zasadzie same. Na koniec koordynacja, która również ewoluowała jak gdyby samoistnie. Można więc dojść do konkluzji, że obowiązkiem Ligi Ogólnopolskiej jest przede wszystkim koordynacja własnego działania i zapewnienie ciągłości własnego istnienia, wyłonienie reprezentacji Polski na Drużynowe Mistrzostwa Europy (Świata), opracowanie Polskich Klaryfikacji Zasad (PKZ), a na końcu dbanie o przejrzystość Forum w celu zapewnienia czytelności i kontaktu z graczami/hobbystami. To chyba uczciwie postawiona sprawa, w końcu o Ligę dba kilku zajawionych Hobbystów, a nie zatrudnieni pracownicy. Liga ekhm, jakby to ująć - nie jest w żadnym wypadku 'dochodowa'. Jednym słowem Liga przede wszystkim służy innym, w zamian oferując opiekunom jakiś procent wpływu na to jak ta usługa wygląda. Oczywiście po Herezji Horusa zapadło postanowienie, by już nigdy jeden człowiek nie dzierżył nadmiernej władzy, a zatem różne osoby odpowiedzialne są za poszczególne procesy zachodzące w organie Ligi Ogólnopolskiej.
Liga niezaprzeczalnie działa na korzyść hobby i powiązanego z nim środowiska. Mimo to, co i rusz dotyka jej krytyka ze strony niezadowolonych hobbystów. Dotyczy ona zazwyczaj niekorzystnej interpretacji zasad, podczas opracowywania PKZ, lub też braku zaangażowania Ligi na forum innym niż jej własne. To zrozumiałe, że nie da się dogodzić wszystkim - nawet matka Teresa nie wykarmiła całego Kabulu. Z głosami krytyki warto więc się zapoznać, choć nie koniecznie warto je nadmiernie brać do serca. Tym bardziej, że zazwyczaj krzykaczami są 'wujkowie dobra rada', którzy chętnie podpowiedzą co zmienić, ale sami nie kwapią się babrać w kupie i błocie by tego dokonać. Nikomu nie chcę się rozpalać w piecu i rozrabiać ciasta, ale pizzę każdy chętnie opierdoli.
Do tej pory uważałem, że to 'krzykacze' są złem wcielonym - Nemezis dobroczynnie działającej Ligi Ogólnopolskiej. Okazuje się jednak, że tak jak Liga - zło ewoluowało. Przykład z ostatnich dni: Do załatwiania lokalnej, prywatnej sprawy związanej ściśle z jednym turniejem i kilkoma osobami - angażowane jest Forum Ligi Ogólnopolskiej, oraz środowisko. Turniejowi Koledzy (w końcu wszyscy się znamy) zostają wytknięci palcem, padają zarzuty, a punktem zapalnym niezadowolenia jest oczywiście rozgoryczony końcową pozycją gracz. Pod osłoną walki z budzącymi kontrowersje 'splitami' dla zysku (w punktach) prowadzona jest walka, właśnie dla zysku w punktach Rankingowych. Bohaterami tego delikatnie mówiąc 'zamieszania' są rzecz jasna Warszawiacy - jak przystało na komiks Marvela. Szkoda, że w tak zacnym mieście, które umie zorganizować tak zacne Turnieje (nie szukając daleko: Drużynowe Mistrzostwa Wawki) nie wykształcono podstawowej formy komunikacji, aby tego typu sprawy załatwiać we własnym zakresie. Nawet jeśli nie oko w oko - to choćby za pośrednictwem Organizatora Turnieju. Tak to już jest... zło czyha na dogodny moment, a kiedy ten następuje - uderza!
appendix:
- Podczas tworzenia materiału nie ucierpiał żaden grubas, nawet ten ubrany w wiaderka i łopateczki.
- Nie, nie mam pojęcia kto narysował karykaturę Treja, Nathaniela, Soklesa i Emana i do tego podpisał ich Justice League...
- Ktoś być może wytknie, że jestem Hipokrytą w związku z treścią wpisu, dlatego od razu zaznaczę - TAK, I CHUJ :)
- Śmieszny obrazek: =>LINK<=
Pozdro600!
Nazroth
środa, 5 grudnia 2012
"SAMOZWAŃCZY MODERATORZY" chcą twego poparcia!
Obywatelu! Obywatelko! Wiedzcie: Ogólnopolska Liga Warhammer'a 40,000 dniem i nocą czuwa nad poprawnością waszych gier! Nieustępliwie wertuje podręczniki. Dogłębnie bada zasady. Ogólnopolska Liga, za pośrednictwem Samozwańczych Sędziów, Organizatorów i Moderatorów dba o to, byście przestrzegali zasad!
Tak naprawdę na obowiązujące w Polsce 'Zasady' Warhammera 40,000 wpływ ma każdy, kto aktywnie uczestniczy w toczących się, wokół licznych interpretacji, dyskusjach. Forum Ogólnopolskiej Ligi Warhammer'a 40,000 to miejsce, gdzie podejmowane są ważne dla graczy decyzje. Wielu zainteresowanych graczy śledzi przebieg tych dyskusji, a niektórzy zdobywają się na odwagę podjąć wyzwanie actimela i przekazać swój punkt widzenia. Samozwańczy Sędziowie Ligi Ogólnopolskiej z chęcią poznają każdą cenną uwagą, każdy konkretny argument i każdy dojrzały głos rozsądku. Samozwańczy Moderatorzy nie usuną żadnej poprawnej wiadomości tekstowej, zawartej w ramach poruszanego tematu. Samozwańczy Organizatorzy zobaczą reakcję szerszej Turniejowej Braci, badając w ten sposób rynek potencjalnych nabywców na swoje Eventy.
O tym, jak trudno jest znaleźć się w gronie Polskiej, Samozwańczej Decyzyjnej Czołówki wiedzą osoby, zasiadające przy okrągłym stole - miejscu, w którym stawka jest zawsze najwyższa. Jak mawia Max Hardcore - "żeby wyjąć, trzeba włożyć." I tak, aby realnie wpływać na to jak kreuje się nasza Polska Scena Warhammer'a 40,000 trzeba przy niej po prostu za pier da lać - istny Dziki Zachód! Ręce po łokcie uwalane w gnoju. Dobroczynna organizacja Eventów dla innych. Moderacja pojawiających się, nadnaturalnych bzdet na Forum Ligi Ogólnopolskiej, a przede wszystkim aktywne uczestnictwo w największych i najpopularniejszych Polskich Turniejach. Gracz, który na 40stkowych Eventach wytarł od kulania opuszki palców ma potrzebne doświadczenie. Nie tylko uczestniczył w wielu związanych z zasadami dysputach, ale też był naocznym świadkiem piętna, wywartego przez nie na całym Turnieju. Zakiszenie we własnym sosie, nadmierna eskalacja klimatu, czy też wygórowane oczekiwania względem własnej armii- mogą doprowadzić do mylnych interpretacji. Takich, które na pozór wydają się jedynymi słusznymi. Prawda jest nieugięta: od siedzenia na Turniejach trzeba mieć doopę wytartą jak pawian i dopiero wtedy można założyć, że 'Coś' się o nich wie. 'Coś', a nie 'wszystko'. Gracze wiedzący to cenne 'Coś' zrzeszają się w grupie wolontariuszy, na własnych barkach dźwigając teraźniejszy obraz Sceny Warhammer'a 40,000 w tym kraju. Wspomagani przez 'Weteranów z kanapy' obsadzają wysokie mury wieloletnich dysput i argumentów. Wszystko po to, by szary gracz mógł spać spokojnie...
Są jednak głosy sprzeciwu. Lud, ciemny i ubogi w wiedzę, domaga się drastycznych zmian! Trafiają się gracze, nie posiadający za grosz prawdziwego Turniejowego doświadczenia - nabytego w ogniu najsroższej walki na polach największych i najbardziej obleganych Polskich Eventów ostatnich lat. Gracze, którzy żądają krwi! Pragną obalić rządy terroru i zrzucić brzemię nikczemnych Klaryfikacji Zasad. Gracze takowi nadinterpretują dobrą wolę Organizatorów Mega Eventów. To co Organizator postrzega jako naturalne: możliwość korzystania z Polskich Klaryfikacji Zasad - człowiek pod wpływem głębokiej niewiedzy widzi złem wcielonym. Kajdanem narzuconym przez tyrana - Samozwańczych przedstawicieli Ligi Ogólnopolskiej.
Przymusu nie ma. Liga Ogólnopolska pracuje dla graczy. To co robimy jest Org/Player Friendly. Umożliwiamy uwspólnienie regulaminów wszystkich znaczących Eventów Warhammera 40,000 na terenie Polski. Każdy kto nie chce stosować się do Ligowych interpretacji zasad - ma do tego prawo. Jednocześnie wielu mądrych, lokalnych Organizatorów wie, że pisklęta z ich Turniejowego gniazda wzbiją się w powietrze, tylko wtedy, gdy będą do tego odpowiednio przygotowane. Jeśli komuś wydaje się, że może grać, stosując home rules tworzone pod własną armię, a potem pojechać na Turniej Klasy Master i zrobić coś więcej niż złożyć swoje ciało w ofierze, pucując ostatnie stoły:
Pozdro600!
Nazroth
wtorek, 9 października 2012
"MAMMA MIA - IA! IA!"
Przed zapoznaniem się z treścią wpisu, skonsultuj się z weterynarzem, lub psychopatą, albowiem zła interpretacja zawartych w nim mądrości może zaszkodzić samopoczuciu, lub osłabić popęd seksualny mrówek...
Pograłem już trochę w tą naszą nową, wspaniałą, 6stą edycję Warhammera 40,000. Męsko przyjąłem na rozżarzoną namiętnością klatę, zatrważającą ilość nowych kombinacji, czasoprzestrzenne wahania Power Levelu, wydobyty czerpakiem z dna odbytu wygląd okrutnego, Heretyckiego Smoka, a nawet Spartański limit czasowy Arenowych Bitew! Pewnie wzdychacie teraz z zachwytu krzycząc "jaki on męski!". Zamilczcie powiadam - jest to bowiem maska, którą za chwilę, na łamach tego wpisu odtrącę w nicość, by ukazać światu prawdziwe oblicze - wrażliwego, delikatnego kwiecia, targanego namiętną nienawiścią.
Imperial Armour - seria ksiąg, zawierających tajniki pradawnych i współczesnych Bitew dalekiej przyszłości czterdziestego pierwszego millenium. Dla wielu - ucieleśnienie głębokiego, ponurego klimatu Warhammera 40,000. Możliwość wzbogacenia rozgrywek Turniejowych powiewem świeżości silniejszym niźli brise sense&spray. Recepta na codzienną monotonię. Bicz bożego gniewu przeciwko Flyerom. Odpowiedź na zagadnienie 'jaki jest sens życia?', a zarazem znakomity sposób przeniesienia typowej hobbystycznej stolarki z ostatnich stołów na te środkowe.
I choć kołatające serce nakazuje mi wielbić Imperial Armour - od początku istnienia byłem przeciwnikiem zatruwania tym tworem Turniejowych Rozgrywek. Mężczyźnie do walki wystarczy zaufany oręż, zbędne są futrzaste majty i zmyślne fryzury. Podręcznik Główny będzie moją biblią. Kodeksy Armii wskażą mi drogę. Calówka wyznaczy moje pole rażenia. Laser określi mój cel. Kości nagną faktor mojego szczęścia. Fujara rozerwie mego przeciwnika...
O dopuszczeniu Imperial Armour na tegorocznej Arenie zadecydowaliśmy w sposób demokratyczny. Padło wiele za, jak i przeciw. Kierujące nami intencje były czyste i szlachetne, poległy jednak w konfrontacji z ponurą rzeczywistością. Imperial Armour okazało się stekiem bezużytecznych bzdur, w rażący sposób odstających od obecnej edycji. Brak odpowiednich FAQ'w do wielu jednostek - wykreślił je z listy dopuszczonych zabawek. Zorientowani wiedzą o czym prawię, laikom przytoczę jeden przykład: Caestus Assault Ram - transporter, który nie może wylądować, by wysadzić wieziony weń ładunek. Pytanie Biernika brzmi: "Kogo? Co?", lecz tu chce się zastosować Pierdolnik: "Co To Kurwa Jest!?" I tak w piaskownicy wiało pustkami. Dopuszczone na rzecz klimatu i w myśl orędowników bezstronnej miłości (hiszp. Impartial Amor) nie wpłynęło znacząco na Power Level, za to gracze po raz kolejny udowodnili, że poza kilkoma Overpowered jednostkami IA nie jest w stanie zapewnić nic nowego. Dowodzi tego również fakt, że grając pięć Turniejowych Bitew nie natknąłem się na żadną jednostkę z Imperial Armour.
Otrzyjcie łzy rozpaczy, gdyż Imperial Armour choć napiętnowane szkarłatem, nadal ma, i po kres czasu mieć będzie miejsce w sercach fanów 40stki. Dla hobbysty będzie nim wycackana, przetarta Pronto półka na podręczniki, gdzie IA zwieńczy pokaźną kolekcję. Dla wojownika miejscem owym stanie się kosz na śmieci, na którego dnie IA spocznie, czekając na ewolucję. Kto wie - być może z czasem poziom tych podręczników zrówna się z poziomem serwowanym przez bazowe produkty Games Workshop i los uśmiechnie się do Imperial Armour dając mu kolejną szansę.
Soundtrack do wpisu:
Pograłem już trochę w tą naszą nową, wspaniałą, 6stą edycję Warhammera 40,000. Męsko przyjąłem na rozżarzoną namiętnością klatę, zatrważającą ilość nowych kombinacji, czasoprzestrzenne wahania Power Levelu, wydobyty czerpakiem z dna odbytu wygląd okrutnego, Heretyckiego Smoka, a nawet Spartański limit czasowy Arenowych Bitew! Pewnie wzdychacie teraz z zachwytu krzycząc "jaki on męski!". Zamilczcie powiadam - jest to bowiem maska, którą za chwilę, na łamach tego wpisu odtrącę w nicość, by ukazać światu prawdziwe oblicze - wrażliwego, delikatnego kwiecia, targanego namiętną nienawiścią.
Imperial Armour - seria ksiąg, zawierających tajniki pradawnych i współczesnych Bitew dalekiej przyszłości czterdziestego pierwszego millenium. Dla wielu - ucieleśnienie głębokiego, ponurego klimatu Warhammera 40,000. Możliwość wzbogacenia rozgrywek Turniejowych powiewem świeżości silniejszym niźli brise sense&spray. Recepta na codzienną monotonię. Bicz bożego gniewu przeciwko Flyerom. Odpowiedź na zagadnienie 'jaki jest sens życia?', a zarazem znakomity sposób przeniesienia typowej hobbystycznej stolarki z ostatnich stołów na te środkowe.
I choć kołatające serce nakazuje mi wielbić Imperial Armour - od początku istnienia byłem przeciwnikiem zatruwania tym tworem Turniejowych Rozgrywek. Mężczyźnie do walki wystarczy zaufany oręż, zbędne są futrzaste majty i zmyślne fryzury. Podręcznik Główny będzie moją biblią. Kodeksy Armii wskażą mi drogę. Calówka wyznaczy moje pole rażenia. Laser określi mój cel. Kości nagną faktor mojego szczęścia. Fujara rozerwie mego przeciwnika...
"Ferro: Stand by to initiate release sequencer. On my mark. Five. Four.
Hudson: We're on an express elevator to hell; going down!
Ferro: Three. Two. One. Mark." Aliens (1986)
Hudson: We're on an express elevator to hell; going down!
Ferro: Three. Two. One. Mark." Aliens (1986)
O dopuszczeniu Imperial Armour na tegorocznej Arenie zadecydowaliśmy w sposób demokratyczny. Padło wiele za, jak i przeciw. Kierujące nami intencje były czyste i szlachetne, poległy jednak w konfrontacji z ponurą rzeczywistością. Imperial Armour okazało się stekiem bezużytecznych bzdur, w rażący sposób odstających od obecnej edycji. Brak odpowiednich FAQ'w do wielu jednostek - wykreślił je z listy dopuszczonych zabawek. Zorientowani wiedzą o czym prawię, laikom przytoczę jeden przykład: Caestus Assault Ram - transporter, który nie może wylądować, by wysadzić wieziony weń ładunek. Pytanie Biernika brzmi: "Kogo? Co?", lecz tu chce się zastosować Pierdolnik: "Co To Kurwa Jest!?" I tak w piaskownicy wiało pustkami. Dopuszczone na rzecz klimatu i w myśl orędowników bezstronnej miłości (hiszp. Impartial Amor) nie wpłynęło znacząco na Power Level, za to gracze po raz kolejny udowodnili, że poza kilkoma Overpowered jednostkami IA nie jest w stanie zapewnić nic nowego. Dowodzi tego również fakt, że grając pięć Turniejowych Bitew nie natknąłem się na żadną jednostkę z Imperial Armour.
Społeczeństwo graczy nie dojrzało do Imperial Armour,
Imperial Armour nie dojrzało do oczekiwań społeczeństwa graczy.
Otrzyjcie łzy rozpaczy, gdyż Imperial Armour choć napiętnowane szkarłatem, nadal ma, i po kres czasu mieć będzie miejsce w sercach fanów 40stki. Dla hobbysty będzie nim wycackana, przetarta Pronto półka na podręczniki, gdzie IA zwieńczy pokaźną kolekcję. Dla wojownika miejscem owym stanie się kosz na śmieci, na którego dnie IA spocznie, czekając na ewolucję. Kto wie - być może z czasem poziom tych podręczników zrówna się z poziomem serwowanym przez bazowe produkty Games Workshop i los uśmiechnie się do Imperial Armour dając mu kolejną szansę.
A na koniec przejebany rebus, który rozwiązać mogą jedynie zajadli,
Pytanie do rebusu: Co się zbliża?
Pozdro600!
Nazroth
czwartek, 27 września 2012
"W KRAINIE FACEPALMU" Kodeks Nekroni
Długo czekałem na tą chwilę. Polskie wydanie Kodeksu Nekronów wymykało mi się z rąk niczym mydło na mokrej posadzce. Mimo to 'moment' nadszedł i uchwyciłem filuterne tomiszcze w swe prześmiewcze szpony. Jak przystało na Polskie tłumaczenie - podręcznik wgniata w fotel tak mocno, że bezinwazyjnie leczy uwypuklone hemoroidy.
O niuansach Polskiego języka, infantylizacji mrocznego klimatu Warhammera 40,000, czy też doborze odpowiednich tłumaczy nie ma się co rozpisywać. Wszyscy, którzy bloga śledzą na bieżąco, na pewno wiedzą na czym świat stoi. Polska wykształciła wspaniały i skomplikowany język, niestety nie dorosła intelektualnie do tego, by na ów twór przełożyć mowę zagraniczną. Ludzie wybierani na tłumaczy podręczników do 40stki nie mają zielonego pojęcia z czym przyszło im się zmierzyć, a efekty są takie jak widać...
Trazyn the Infinite - Trazyn Nieskończony (unfinished?!) to taka perła, która od razu przykuła moją uwagę. Oczywiście nie dało się nazwać go Wszechwiecznym ponieważ brzmiało by to zbyt poważnie, w dodatku słabo komponując się z Orikan Wzmocniony... Na szczęście za wyjątkiem tych dwóch arcy kretynizmów, bohaterowie specjalni nazywani są raczej w porządku. Anrakyr Wędrowiec, Imotekh Władca Burz itd.
Podobnie jest w przypadku zwykłych jednostek z Kodeksu Nekronów. Mamy Nieśmiertelnych, Wojowników, Niszczycieli. Większość jednostek została nazwana poprawnie, aż do... Sórzniaków. Na temat 'Nekronów obdartych ze skóry, którą wcześniej obdarli z innych stworzeń, a później się nią owinęli - jedno opakowanie' poczytać można min. TUTAJ. Ja dodam od siebie (po tym jak po raz tysięczny rozmasowałem czoło gromkim dłonio-tłuczeniem) kilka faktór dotyczących tej jednostki, oraz jej miejsca w Armii Nekronów:
"Nekron dotknięty klątwą skórzniakową, doświadcza powolnej i bolesnej erozji świadomości."
"Pozostali Nekroni czują do Skórzniaków odrazę i lękają się..."
"Większość Arcylordów raczej nie dostosowuje swoich planów do poczynań Skórzniaków..."
I nie dziwota, że tak to właśnie wygląda. Sam czytając tą nazwę, czuję w brzuchu dziwne ssanie, ogarnia mnie lęk i nie mogę powstrzymać czoło-bicia.
W Kodeksie Nekronów nie zabrakło też przysmaku dla miłośników prawdziwego hardkoru. Mowa o pewnej niekonsekwencji ze strony autorów tych dziwacznych i wymyślnych nazw. Otóż w Kodeksie mamy min.następujące przedmioty/uzbrojenie:
Odłamek C'tana,
Strzała Techionowa,
Laska Przymierza,
Kostur Niszczyciela,
Jest ok? Brzmi ok, ponieważ takie właśnie jest.W przeciwieństwie do niektórych broni:
Oprawca Gaussowski
Działo Teslowskie
Cóż to za idiotyzmy? Przecież idąc tym tropem (działo Gaussa, Tesla - kurwa nie wiem każdy zna te słowa do chuja pana!) powinny też występować Odłamki C'tanosskie, Kostury Niszczycielskie, czy Bicz Cząsteczkowski. To brzmi niczym "Powstanie Kościuszkowskie" i do klimatu 40stki ma się tak jak fiut do gwizdka - oba można brać w buzię, ale efekty są różne.
A przecież da się dobrze tłumaczyć. Autorzy udowodnili to tworząc wspaniałe nazwy Ekwipunku Bojowego Krypteków, czyli min: Zasłona Mroku, Kostur Otchłani, Całun Nocnej Mary, Słoneczny Impuls, i moje ulubione Harfa Dysonansu. Brzmi super, trzyma klimat. Skąd zatem takie badziewia jak Nekroskóra i Odczuwająca Osobliwość? Dobrze, że chociaż Pająki, Skarabeusze i Upiory Kanopteku nazwali jak trzeba - a nie 'Kanoptekowskie, bo wtedy mój Skórzniak zawinął by się we frędzel, schował do mojej Nocnej Mary i zniósł jaja Nekroskarabeuszy Krwawego Kamienia...
I tak za sprawą Tomasza Kowalika, Pawła Kowalika i Michała Szałańskiego (tłumaczy) nie tylko ubawiłem się po pachy, ale też wyleczyłem po-turniejowe dolegliwości fekalne, raz i po wsze czasy. Żeby nie przeciągać - swój święty gniew przedstawię w formie wizualnej:
Nazroth
O niuansach Polskiego języka, infantylizacji mrocznego klimatu Warhammera 40,000, czy też doborze odpowiednich tłumaczy nie ma się co rozpisywać. Wszyscy, którzy bloga śledzą na bieżąco, na pewno wiedzą na czym świat stoi. Polska wykształciła wspaniały i skomplikowany język, niestety nie dorosła intelektualnie do tego, by na ów twór przełożyć mowę zagraniczną. Ludzie wybierani na tłumaczy podręczników do 40stki nie mają zielonego pojęcia z czym przyszło im się zmierzyć, a efekty są takie jak widać...
Trazyn the Infinite - Trazyn Nieskończony (unfinished?!) to taka perła, która od razu przykuła moją uwagę. Oczywiście nie dało się nazwać go Wszechwiecznym ponieważ brzmiało by to zbyt poważnie, w dodatku słabo komponując się z Orikan Wzmocniony... Na szczęście za wyjątkiem tych dwóch arcy kretynizmów, bohaterowie specjalni nazywani są raczej w porządku. Anrakyr Wędrowiec, Imotekh Władca Burz itd.
Podobnie jest w przypadku zwykłych jednostek z Kodeksu Nekronów. Mamy Nieśmiertelnych, Wojowników, Niszczycieli. Większość jednostek została nazwana poprawnie, aż do... Sórzniaków. Na temat 'Nekronów obdartych ze skóry, którą wcześniej obdarli z innych stworzeń, a później się nią owinęli - jedno opakowanie' poczytać można min. TUTAJ. Ja dodam od siebie (po tym jak po raz tysięczny rozmasowałem czoło gromkim dłonio-tłuczeniem) kilka faktór dotyczących tej jednostki, oraz jej miejsca w Armii Nekronów:
"Nekron dotknięty klątwą skórzniakową, doświadcza powolnej i bolesnej erozji świadomości."
"Pozostali Nekroni czują do Skórzniaków odrazę i lękają się..."
"Większość Arcylordów raczej nie dostosowuje swoich planów do poczynań Skórzniaków..."
I nie dziwota, że tak to właśnie wygląda. Sam czytając tą nazwę, czuję w brzuchu dziwne ssanie, ogarnia mnie lęk i nie mogę powstrzymać czoło-bicia.
W Kodeksie Nekronów nie zabrakło też przysmaku dla miłośników prawdziwego hardkoru. Mowa o pewnej niekonsekwencji ze strony autorów tych dziwacznych i wymyślnych nazw. Otóż w Kodeksie mamy min.następujące przedmioty/uzbrojenie:
Odłamek C'tana,
Strzała Techionowa,
Laska Przymierza,
Kostur Niszczyciela,
Jest ok? Brzmi ok, ponieważ takie właśnie jest.W przeciwieństwie do niektórych broni:
Oprawca Gaussowski
Działo Teslowskie
Cóż to za idiotyzmy? Przecież idąc tym tropem (działo Gaussa, Tesla - kurwa nie wiem każdy zna te słowa do chuja pana!) powinny też występować Odłamki C'tanosskie, Kostury Niszczycielskie, czy Bicz Cząsteczkowski. To brzmi niczym "Powstanie Kościuszkowskie" i do klimatu 40stki ma się tak jak fiut do gwizdka - oba można brać w buzię, ale efekty są różne.
A przecież da się dobrze tłumaczyć. Autorzy udowodnili to tworząc wspaniałe nazwy Ekwipunku Bojowego Krypteków, czyli min: Zasłona Mroku, Kostur Otchłani, Całun Nocnej Mary, Słoneczny Impuls, i moje ulubione Harfa Dysonansu. Brzmi super, trzyma klimat. Skąd zatem takie badziewia jak Nekroskóra i Odczuwająca Osobliwość? Dobrze, że chociaż Pająki, Skarabeusze i Upiory Kanopteku nazwali jak trzeba - a nie 'Kanoptekowskie, bo wtedy mój Skórzniak zawinął by się we frędzel, schował do mojej Nocnej Mary i zniósł jaja Nekroskarabeuszy Krwawego Kamienia...
I tak za sprawą Tomasza Kowalika, Pawła Kowalika i Michała Szałańskiego (tłumaczy) nie tylko ubawiłem się po pachy, ale też wyleczyłem po-turniejowe dolegliwości fekalne, raz i po wsze czasy. Żeby nie przeciągać - swój święty gniew przedstawię w formie wizualnej:
Nazroth
piątek, 21 września 2012
"CZEKAJĄC NA GWIAZDKĘ Z NIEBA"
Bohaterami dzisiejszego wpisu są:
Forge World - firma, produkująca figurki, w dodatku nie byle jakie - bo przeznaczone wyłącznie dla prawdziwych fanów Games Workshopowego hobby. FW od lat koncentruje się głównie na tym, by dogodzić klimaciarzom i kolekcjonerom z prawdziwego zdarzenia. Można by wręcz pokusić się o stwierdzenie, że robi dokładnie to, czego my (kochający, wspierający i wiecznie niezadowoleni klienci) wymagamy od firm, które wspieramy, wydając (przynajmniej z pozoru) na ich produkty ciężko zarobione tysiące! Ale każdemu może przytrafić się wtopa. Jedne firmy pokazują swoje prawdziwe oblicze, bezlitośnie waląc w kakało swoich 'wiernych' fanów, inne zniechęcają polityką i podejściem do klienta, jeszcze inne kładą lachę na jakość swoich produktów i w ten sposób oddalają się od rzeszy wyznawców. Forge World nigdy nie popełnił takiej wtopy, dosyłając zamienniki uszkodzony modeli, oraz rzetelnie działając na międzynarodowym rynku. Dlatego klienci z Polski postanowili odwdzięczyć się z nawiązką i wyjebać go w dupę, aż miło.
Polak - typowy szarak, jebany malkontent i czekający na nie wiadomo co... gwiazdkę z nieba, która ustawi go do końca życia marzyciel. I znalazło się kilku śmiałków, którym szczęśliwy traf zapukał do drzwi. O całym zajściu można poczytać na forum Gloria Victis w temacie: "O dwóch takich co rozkradli Forge World'a" W skrócie: Ktoś z Forge'a popełnił błąd - nie blokując serwera na czas dodawania produktów, przez co wszystkie zestawy GW pojawiły się tam w cenie jednego funta. Cóż - prawdziwa okazja 'wszystko za funta' brzmi nawet lepiej niż "wszystko po 4, 6 i 8zł"! Polacy, niczym banda sępów - obsiedli truchło, nim jeszcze zdążyło ostygnąć. Pozamawiali po 60 Land Raiderów, tonę innego plastiku. Stronka FW odpowiedziała automatycznie odsyłając maile potwierdzające zamówienie. Szczęśliwcy poczuli się pewnie, niczym zwycięzcy Toto Lotka, w końcu taka okazja nie zdarza się na co dzień. Ale "nic co dobre nie trwa wiecznie". Nie wiem, czy to z uwagi na wypracowany przez lata pragmatyzm, bądź raczej promowaną przez głowę narodu 'oczywistą oczywistość" - Oczywistym dla mnie jest, że Forge World zamówień nie zrealizowało i nigdy nie zrealizuje. I tak szczęśliwcy zmienili się w typowych Polskich nieszczęśliwców, najeżdżając na wredny Forge World i oskarżając go o oszustwo, którego niedobra firma dopuściła się przecież na oczach wiernych klientów!
W tym miejscu mógł bym rozpocząć długi i nudny wywód na temat tego co o tym sądzę. Czy ktoś, kto bezlitośnie wykorzystuje błąd innych, by napchać swoją kieszeń, straszy sądem, pierdoli głupoty i wznieca hate pod samo niebo - może nazywać siebie wiernym klientem i fanem? Czy osoby proponujące odsprzedanie nabytych za funta produktów za 50% ich realnej ceny są hojne i szczodre, czy może są pazerami? W głębi serca żywię głęboką nadzieję, że wszyscy para-wielbiciele Forge Worldu opamiętają się i zrozumieją, że z całej hate'owskiej akcji gówno będzie, no może poza naprawdę groobymi jajami - bo to co się dzieje bawi mnie do łez. Nie mogę wyjść z podziwu ludzkiej naiwności i braku znajomości prawa, którym wszyscy chętnie podpieramy się w momencie, kiedy odnosimy mylne wrażenie, jakoby działało na naszą korzyść. Zachowując neutralność skoncentruję się po prostu na iście wykwintnych motywach - towarzyszących całej tej akcji, ku uciesze gawiedzi, która jak wiadomo - potrzebuje igrzysk! I wiem, że wielu zna już poniższy e-mail wysłany do Forge World przez jednego z niezadowolonych klientów, niemniej grzechem było by go nie zacytować!
Hello
My colleagues received the order of 1 pound a model of why I did not!?
By law you have to send me, but I siezgodzić zamuwienie its reductions ie reduction of 6 vehicles. Another napiusaliście the package in a way it's a mistake to me.
If you would like to have a good reputation ponoście blame for mistakes.
Abandon all Tau vehicles - because a little exaggerated and zabardzo wanted to wykożystać mistake but the rest of the shipment please. If you are a reputable company that you always took it that it will accept counting.
Regards
Tutaj znajduje się muzyczna interpretacja powyższego tekstu: LINK
Umiejętne wykorzystanie google translatora to jedno, ale naprawdę imponująca jest znajomość języka Polskiego, którym autor powyższego e-maila włada bezbłędnie! Jaja napuchły mi niczym piłki koszykarskie, odbijane wielkimi murzyńskimi dłońmi po Wrocławskich, brukowanych drogach. Nawet teraz napierdalam się ręką w czoło krzycząc - co oni czuli czytając to?! Przecież to jest piękniejsze od piękna, słodsze od słodyczy i chujowsze od para-olimpiady! To jest para-lingwistyka! Autor powinien dostać pokojową nagrodę nobla za zjednoczenie dwóch nacji i opracowanie nowej, międzynarodowej formy komunikacji.
Szczerze polecam poczytać zalinkowany temat z forum Glorii. Można zobaczyć kim jesteśmy naprawdę, kiedy obedrzeć nas z zahamowań i przed nosem położyć kilka miedziaków. Już dawno wyzbyłem się wstydu za to, że jestem Polakiem - bo wcale się nim nie czuję. W końcu płynnie piszę po Angielsku...
Pozdro600!
Nazroth
wtorek, 21 sierpnia 2012
GORZOWSKI ZGORZEL, czyli klęska na ETC
Każda porażka jest szansą żeby spróbować jeszcze raz, tylko mądrzej.
- Henry Ford
- Henry Ford
Ten rok nie jest dobry dla nas, Polaków. W piłeczkę kopiemy niczym beznodzy mańkuci. Pływamy jak banda kadłubków o umięśnionych uszach, tyle że w czepkach. Biegamy jak żule, po tanie wińsko i na krótkie dystanse. Euro, Olimpiada, a teraz ETC pokazały, że śladem Papugi Kakadu nie umiemy zacisnąć zwieracza. Niemcy mają co prawda znakomite autostrady, niemniej jednak upodobali sobie Polskie fekalne wylotówki, śmigają nimi tam i z powrotem poszerzając ulubione korytarze niczym samice kreta. Anglicy podczas gry z nami mają jeszcze czas urządzić sobie przerwę na herbatę, a sam turniej traktują jak wieczór kawalerski chamów ze stoczni. Dotychczas rżnęli tylko nasze nastolatki, teraz zabrali się również za graczy w WH40k. Boją się nas już chyba tylko Norwegowie, a i to w 7/8 ponieważ grał u nich jeden z naszych...
Talent to strach przed porażką.
- Andre Gide
- Andre Gide
Talentu naszej Reprezentacji raczej nie zabrakło. Myślę, że zajęcie 5 miejsca (nie - nie zaszczytnego, tylko chujowego) wskazuje na wysoki poziom skilla i ogrania. Ugrali ile się dało. Szkoda tylko, że dało się tak niewiele. Skrycie Reprezentantom Polski kibicowało naprawdę dużo graczy, oczekując co najmniej srebra. Doczekaliśmy się powrotu z tarczą, ale za to bez medalu - nazwijmy to po imieniu - chujowo, porażka, bryndza, zgorzel i wielki zawód.
Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach - to klęska.
- Józef Piłsudski
- Józef Piłsudski
Czego zatem zabrakło naszym Polskim Superbohaterom? Być może to właśnie strachu przed porażką? Może usiedliśmy na Laurach i nie wyprodukowaliśmy odpowiednio mocnej Reprezentacji na rok 2012? Ubiegłoroczne ETC pokazało, że 'Poland the undefeated' da się jednak pokonać - dokonali tego Niemieccy Najeźdźcy, a ja sam też miałem w tym swój niesławny udział broniąc zaciekle, acz bez skutku. W tym roku z ubiegłorocznej klęski z Niemcami nie wyciągnięto żadnych wniosków. Nadal zdarzały się parringi bez kontry, gdzie nasi Reprezentanci z góry skazani byli na penetrację. Zostaliśmy z tyłu, kiedy reszta świata zrobiła zdecydowany krok na przód.
Gdyby porażka nie znała kary, sukces nie byłby nagrodą.
- Terry Pratchett
- Terry Pratchett
I co dalej? Głosy zawiedzionej gawiedzi słychać już na forach internetowych. Wina przerzucana jest z ramion na ramiona, a jestem przekonany, że ciąży przynajmniej połowie naszych Reprezentantów. W końcu jest to pierwsze w historii wtopione ETC, gdzie Polska wypadła poza ścisły TOP. Dodać do tego fakt, że odbyło się to na Polskiej Ziemi, a zaruchali nas min. Niemcy. Katastrofa - lud się burzy. Do tego nie ma trenera, na którego można by zrzucić całą winę... jest za to grupa ludzi, którzy dali z siebie bardzo dużo, mimo to o wiele za mało.W czystej teorii powstaje oczywiście plan totalnej odnowy naszego trybu selekcji, oraz plan szkoleń przygotowawczych do ETC2013 i wyżej. Czy coś z tego wyjdzie? Znając podejście naszej grupy grającej - skończy się tak, jak przesiedlenie Forum Gildii na Forum Ligi Ogólnopolskiej, czyli wykonamy 10% założeń. Da się to oczywiście z'brake'ować tworząc trylion założeń i licząc, że te 10% styknie...
Dopóki człowiek się śmieje nie przegrał.
- Andrew Vachss
- Andrew Vachss
Chuj z tym. W Kambodży mają gorzej - nie mają co żreć, ich lody mają smak gówna, a do tego nie są w stanie wygenerować reprezentacji na Europejskie Mistrzostwa Drużynowe Warhammer'a 40,000. Musimy pogodzić się z 'naszym miejscem' i zacisnąć poślady, aż poleje się z nich krew.
Piosenka pt. 'Porażka' by wprawić wszystkich w odpowiedni nastrój kreatywnej nostalgii:
A niebawem, jeśli tylko wena dopisze - Skurwizord, Lord Mrocznej Sztuki Mirajec - zda nam tu na łamach blogu relację z ETC, oraz zapoda swój punkt widzenia na ten temat. W sumie zapowiedziałem to głównie z myślą, by trochę go zmotywować. Lud potrzebuje igrzysk!
Pozdro600!
Nazroth
czwartek, 19 lipca 2012
"CIPA Z BUŁĄ" Sojuszów ciąg dalszy.
Dawno, dawno temu... kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, Mama roztaczała przede mną wspaniałą wizję. Godzinami z zapartym tchem wsłuchiwałem się w opowiadania na temat kolejnych edycji Warhammer'a 40,000. Mówiła mi, jak to fajnie będzie kiedyś grać na same Objectivy. Zachwycała się brakiem Victory Points za zabite jednostki. Opowieści ciągnęły się w nieskończoność. Sojusze z innymi armiami. Ruchome elementy terenu wystawiane jako dodatek do FOC'a. "Sędziwi, mądrzy gracze wprowadzą to wszystko na turniejach synku, a ty będziesz tym grał". Cieszyłem się wtedy wniebogłosy i tuliłem do boku ukochanej Matrony. JA PIERDOLĘ - DOBRZE, ŻE TO BYŁY TYLKO BAJKI!
Wraz z nadejściem V edycji poczułem uderzenie wiatru w żagle. Tak mówię właśnie o V edycji Warhammer'a 40,000 i robię to nie bez powodu. A zatem: poczułem uderzenie wiatru w żagle. Pod wpływem silnych emocji zachwycałem się nową edycją. Ponieważ na turniejach nie wyobrażałem sobie gry innej niż na Victory Points, w praktyce oszalałem widząc propozycję GW, by grać tylko i wyłącznie na Cele Misji. Z zachwytu popękały mi żyłki w anusie i od razu zabrałem się do propagowania zupełnie "nowej" formy rozgrywki. System wydawał się zbalansowany i sensowny. Poświęcać jednostki dla Celów Misji. Zapomnieć o kosztach punktowych tuż po złożeniu rozpiski. Przecież to figurkowy Eden! Och jak dziwiło mnie wtedy podejście konserwatystów. Kurczowo trzymali się tych zawszonych Victory Pointów, a przecież "nowy" system był o wiele ciekawszy. Damn! Sam Games Workshop go opracował - system nie mógł być zły!
A tym czasem...
Trzy gry. Tyle trzeba było, żebym zrozumiał swój błąd. Trzy gry wystarczyły, abym zweryfikował swoje poglądy. Maszyna poszła już oczywiście w ruch i tak trwałem przy pierwotnym planie, pomimo wszechogarniającego uczucia, że coś jest nie tak! Trzeba było zaufać ludziom mądrzejszym od siebie? Trzeba było!
Ale nic to. Prehistoria. Obecnie mamy już VI edycję Warhammer'a 40,000. Kolejne zmiany. Szczerze powiedziawszy podręcznikiem jestem zachwycony. Edycja - wymarzona! Grając duże bitwy z kolegami mogę dla przykładu podpiąć do armii swoich Marines jakiś zajebiście wykonwertowany kontyngent z innej armii. Mogę zagrać w parze z sojusznikiem i istnieją odpowiednie zasady, które to umożliwią! Na koniec mogę z powodzeniem stosować wymodelowane przez siebie tereny tematyczne. Wszystko za sprawą WIELKICH ZMIAN. Połowa mnie, która jest Klimaciarzem - zaciera z zachwytu ręce. Druga połowa, która jest Powergamerem - pyta w te słowy.
Rozwiązanie? Proste: Klimaciarza zostawić w domu, żeby pograł z kolegami, a Powergamera wysłać na turniej, żeby robił to co do niego należy. Raz na jakiś czas wybrać się na turniej, na którym wszystko jest dopuszczone i tam zadowolić obie połówki, choć tylko połowicznie (w połowie tylko je podkurwię). Z Podręcznikiem do 6stki należy zrobić dokładnie to samo. Tym bardziej, że poczciwy Games Workshop nigdy z turniejowymi graczami za bardzo się nie cackał. Przesłanie kolejnych edycji jest niezmiennie takie samo "to nie jest gra dla sportowców", dlatego uważam, że naszą odpowiedzią powinno być "Turnieje to nie imprezy dla klimaciarzy", a gra wymaga pewnych kosmetycznych zmian, aby do owych turniejów ją dostosować.
Co należy zmienić? Nie napiszę tu nic odkrywczego. Wszystko zostało już powiedziane w TEMACIE na FORUM LIGOWYM.
Jedno jest pewne: niestety nie wszyscy uczymy się na własnych błędach. Dopuścić Imperial Armour - zaraz trzeba zbanować niektóre dosłownie 'pojebane' jednostki. Dopuścić Special Characters w V edycji - zaraz trzeba utworzyć Banlistę, ponieważ pojawiają się tylko i wyłącznie Allstarsy. I teraz, jeżeli dopuścimy Sojusze - stanie się dokładnie to samo i niech żaden zapyziały Klimaciarz nie wmawia sobie, że będzie inaczej. Dopuścimy Fortyfikacje i jedynym pożytkiem będą krzepkie łapska od tachania zbędnych kilogramów na turniej. Będziemy grali tym samym z tym samym. Error 404. Wróg czai się na każdym kroku i wmawia Wam, że to będzie fun. Nope - nie będzie. Ja już to wiem, Wy być może jeszcze tego nie wiecie. Będę czekał na końcu drogi, żeby się z Was pośmiać, kiedy już tam dojdziecie.
Ale czy są jakieś korzyści z dopuszczenia na Turniejach Sojuszy i Fortyfikacji? Oczywiście, że są! Narzekało się, że tak mało Eldarów na Masterach. To teraz wierzcie mi, będzie ich wpizdylion. A za fortyfikacjami będą się oni chować, ponieważ to przebiegła rasa. Ot - takie korzyści.
I na koniec propozycja dla zwolenników poglądu, że "nie można zbanować czegoś, czego się wpierw nie testowało". Panowie adwersarze w tej nieustającej dyskusji: Zbierzcie się w pary, a następnie zróbcie nawzajem coś takiego:
Nie? Przecież wszystko trzeba przetestować, by móc z czystym sumieniem stwierdzić, czy jest dobre, czy nie. Myślałem, że jesteście bardziej zdeterminowani bronić swoich poglądów...
Pozdro600!
Nazroth
Rozwiąż rebus... nie, odpowiedź to nie jest "Fleshlight z kanapką"!
Wraz z nadejściem V edycji poczułem uderzenie wiatru w żagle. Tak mówię właśnie o V edycji Warhammer'a 40,000 i robię to nie bez powodu. A zatem: poczułem uderzenie wiatru w żagle. Pod wpływem silnych emocji zachwycałem się nową edycją. Ponieważ na turniejach nie wyobrażałem sobie gry innej niż na Victory Points, w praktyce oszalałem widząc propozycję GW, by grać tylko i wyłącznie na Cele Misji. Z zachwytu popękały mi żyłki w anusie i od razu zabrałem się do propagowania zupełnie "nowej" formy rozgrywki. System wydawał się zbalansowany i sensowny. Poświęcać jednostki dla Celów Misji. Zapomnieć o kosztach punktowych tuż po złożeniu rozpiski. Przecież to figurkowy Eden! Och jak dziwiło mnie wtedy podejście konserwatystów. Kurczowo trzymali się tych zawszonych Victory Pointów, a przecież "nowy" system był o wiele ciekawszy. Damn! Sam Games Workshop go opracował - system nie mógł być zły!
A tym czasem...
Trzy gry. Tyle trzeba było, żebym zrozumiał swój błąd. Trzy gry wystarczyły, abym zweryfikował swoje poglądy. Maszyna poszła już oczywiście w ruch i tak trwałem przy pierwotnym planie, pomimo wszechogarniającego uczucia, że coś jest nie tak! Trzeba było zaufać ludziom mądrzejszym od siebie? Trzeba było!
Ale nic to. Prehistoria. Obecnie mamy już VI edycję Warhammer'a 40,000. Kolejne zmiany. Szczerze powiedziawszy podręcznikiem jestem zachwycony. Edycja - wymarzona! Grając duże bitwy z kolegami mogę dla przykładu podpiąć do armii swoich Marines jakiś zajebiście wykonwertowany kontyngent z innej armii. Mogę zagrać w parze z sojusznikiem i istnieją odpowiednie zasady, które to umożliwią! Na koniec mogę z powodzeniem stosować wymodelowane przez siebie tereny tematyczne. Wszystko za sprawą WIELKICH ZMIAN. Połowa mnie, która jest Klimaciarzem - zaciera z zachwytu ręce. Druga połowa, która jest Powergamerem - pyta w te słowy.
Rozwiązanie? Proste: Klimaciarza zostawić w domu, żeby pograł z kolegami, a Powergamera wysłać na turniej, żeby robił to co do niego należy. Raz na jakiś czas wybrać się na turniej, na którym wszystko jest dopuszczone i tam zadowolić obie połówki, choć tylko połowicznie (w połowie tylko je podkurwię). Z Podręcznikiem do 6stki należy zrobić dokładnie to samo. Tym bardziej, że poczciwy Games Workshop nigdy z turniejowymi graczami za bardzo się nie cackał. Przesłanie kolejnych edycji jest niezmiennie takie samo "to nie jest gra dla sportowców", dlatego uważam, że naszą odpowiedzią powinno być "Turnieje to nie imprezy dla klimaciarzy", a gra wymaga pewnych kosmetycznych zmian, aby do owych turniejów ją dostosować.
Co należy zmienić? Nie napiszę tu nic odkrywczego. Wszystko zostało już powiedziane w TEMACIE na FORUM LIGOWYM.
"Mirror, mirror on the wall, who is must have of them all?"
"Carpe Perill - Chwytaj Perill"
Ale czy są jakieś korzyści z dopuszczenia na Turniejach Sojuszy i Fortyfikacji? Oczywiście, że są! Narzekało się, że tak mało Eldarów na Masterach. To teraz wierzcie mi, będzie ich wpizdylion. A za fortyfikacjami będą się oni chować, ponieważ to przebiegła rasa. Ot - takie korzyści.
I na koniec propozycja dla zwolenników poglądu, że "nie można zbanować czegoś, czego się wpierw nie testowało". Panowie adwersarze w tej nieustającej dyskusji: Zbierzcie się w pary, a następnie zróbcie nawzajem coś takiego:
Nie? Przecież wszystko trzeba przetestować, by móc z czystym sumieniem stwierdzić, czy jest dobre, czy nie. Myślałem, że jesteście bardziej zdeterminowani bronić swoich poglądów...
Pozdro600!
Nazroth
niedziela, 15 lipca 2012
KURTKA NA WACIE! - "SLAANESH RADZI JAK GRAĆ" cz.5
Slaanesh, Bóg bezpośredniości błogosławi swoich mrocznych czempionów.
Emocjonalne słownictwo nagradza dezorientacją przeciwnika. Ekstatyczne rzucenie Kurwy nagradza zbulwersowaniem adwersarza. Szewskie klęcie nagradza przejebanym Zapięciem.
Wygrywanie na turniejach Warhammer'a 40,000 tak naprawdę zaczyna się jeszcze w domu. Obcowanie z przyszłymi oponentami na forach tematycznych Wh40k to nieustająca walka o pozycję, oraz przedłużanie własnego członka. Za pośrednictwem internetu można wiele zdziałać. W końcu nie liczy się fakt, czy jesteś zajebanym mutantem, czy dokoksanym wojowniekiem - w sieci wszyscy są sobie równi. Możesz dla przykładu mieć zeżarte przez szkorbut, zaniedbane zęby - na forum tego nie widać. I tak toczą się bezustanne boje, czemu przygląda się rozbawiona gawiedź. Ale jak zwyciężyć stając w szranki jak równy z równym? W erze wiki-intelektualistów i gryzipiórków trzeba sięgnąć do korzeni. Zrozumieć siebie i zaakceptować instynkt. Ponieważ przez internet nie zyskuje się przewagi fizycznej - z prostactwa należy uczynić oręż zastępczy.
I tak wielokrotnie spotykam się ze zbulwersowaniem moich adwersarzy. Nie umieją oni zrozumieć prostej prawdy: jeżeli mówisz, a tym bardziej piszesz pod wpływem silnych emocji, to klniesz. Klęcie jest sposobem wyrażania emocji. Nawet, gdyby zastąpić kurwy i chuje zajebanymi motylami, bądź też pingwinami ze słomy, emocje za nimi płynące były by dokładnie takie same. Odnoszę wrażenie, że to emocje, a nie same wulgaryzmy będące ich efektem, są dla ludzi bulwersujące. Siedzi taka niemota przed komputerem i czyta co nowego na forum. Życie toczy się leniwie, dzień w dzień telewizja i internet karmią nas tym samym. Spokojne z ludzi owieczki, aż tu nagle JEB! JEB! JEB! I człowiek wpada w panikę, jak podczas zamachu terrorystycznego. No i kurwa trudno mu się dziwić, w końcu jest to efekt zamierzony...
Takie zachowanie, bulwersowanie się przekleństwami i wulgaryzmami jest zrozumiałe, pod warunkiem że rozmowa nie toczy się na naprawdę ważny temat. Przykładowo, jestem przekonany, że gdybym wbiegł do domu zakrwawiony i wyryczał do Matki "Ja pierdolę! Był przejebany wypadek przed domem. Dzwoń po karetkę. No kurwa dzwoń!" Moja sędziwa Matrona zatraciła by cały sens mej wypowiedzi i skoncentrowała się na oczywistym "Możesz tak nie kląć?". No i bez kitu, stawiam dorobek całego życia i 22cm na to, że właśnie tak by zareagowała. Zresztą podobna sytuacja ma obecnie miejsce na Forum Ligowym, gdzie toczy się niebagatelna dyskusja dotycząca zarżnięcia Forum Gildii na rzecz właśnie Forum Ligowego, lub forum Gloria Victis. Temat zdziebko nie bagatela! Mimo to są i tacy, którzy mało ustosunkowują się do zagadnienia, a większą rolę w ich życiu odgrywa stosowany przez zainteresowanych język. Na tysiąc pingwinów ze słomy, to się motyl w głowie nie mieści!! I teraz piszę zupełnie świadomie, wręcz pod wpływem swego rodzaju rozbawienia. Natomiast wierzcie, lub nie - gdybym w wymienionym temacie na FL nazwał mojego oponenta kogutka 'złamanym kluczykiem, o przerdzewiałym ząbku!' stosując do tego odpowiednią oprawę - on i tak odebrał by to we właściwy i jedyny słuszny sposób - jako atak. Zatem po co okłamywać samego siebie? Dlaczego mieli byśmy tłumić emocje i skrywać prawdziwe intencje? Trzeba dać się ponieść i używać Kurw wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja. Jesteśmy Polakami do chuja pana :)
Istnieje też ogromna dystynkcja między klęciem z przymusu, niczym dresiarz z blokowiska, a klęciem z wyboru. Dla prawdziwego zwierzęcia kurwa jest przecinkiem. Jak już pisałem, klęcie to także emocje. Mogą być stosowane jako intelektualna przyprawa. Nie należy jej tylko przedawkować, bo potrawa stanie się jednobarwna i przesadzona.
A zatem podsumowując. Idźcie i klnijcie o tym wszyscy! Niech wasi internetowi i turniejowi wrogowie skąpią się w prostactwie wypowiedzi i zbulwersują. Niech koncentrują się na kurwach, zamiast na sensie wypowiedzi. Wygrana czeka w zasięgu ręki, cza ją tylko chwycić:)
Wygrywanie na turniejach Warhammer'a 40,000 tak naprawdę zaczyna się jeszcze w domu. Obcowanie z przyszłymi oponentami na forach tematycznych Wh40k to nieustająca walka o pozycję, oraz przedłużanie własnego członka. Za pośrednictwem internetu można wiele zdziałać. W końcu nie liczy się fakt, czy jesteś zajebanym mutantem, czy dokoksanym wojowniekiem - w sieci wszyscy są sobie równi. Możesz dla przykładu mieć zeżarte przez szkorbut, zaniedbane zęby - na forum tego nie widać. I tak toczą się bezustanne boje, czemu przygląda się rozbawiona gawiedź. Ale jak zwyciężyć stając w szranki jak równy z równym? W erze wiki-intelektualistów i gryzipiórków trzeba sięgnąć do korzeni. Zrozumieć siebie i zaakceptować instynkt. Ponieważ przez internet nie zyskuje się przewagi fizycznej - z prostactwa należy uczynić oręż zastępczy.
Zamiast zgrywać męską piczę, wykrzycz KURWA jak ja krzyczę!
I tak wielokrotnie spotykam się ze zbulwersowaniem moich adwersarzy. Nie umieją oni zrozumieć prostej prawdy: jeżeli mówisz, a tym bardziej piszesz pod wpływem silnych emocji, to klniesz. Klęcie jest sposobem wyrażania emocji. Nawet, gdyby zastąpić kurwy i chuje zajebanymi motylami, bądź też pingwinami ze słomy, emocje za nimi płynące były by dokładnie takie same. Odnoszę wrażenie, że to emocje, a nie same wulgaryzmy będące ich efektem, są dla ludzi bulwersujące. Siedzi taka niemota przed komputerem i czyta co nowego na forum. Życie toczy się leniwie, dzień w dzień telewizja i internet karmią nas tym samym. Spokojne z ludzi owieczki, aż tu nagle JEB! JEB! JEB! I człowiek wpada w panikę, jak podczas zamachu terrorystycznego. No i kurwa trudno mu się dziwić, w końcu jest to efekt zamierzony...
Kto nie zaznał kurwy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy męskiej dominacji.
Drażnię ich, a w zamian oni urządzają mi kąpiel w bulwersie...
Istnieje też ogromna dystynkcja między klęciem z przymusu, niczym dresiarz z blokowiska, a klęciem z wyboru. Dla prawdziwego zwierzęcia kurwa jest przecinkiem. Jak już pisałem, klęcie to także emocje. Mogą być stosowane jako intelektualna przyprawa. Nie należy jej tylko przedawkować, bo potrawa stanie się jednobarwna i przesadzona.
A zatem podsumowując. Idźcie i klnijcie o tym wszyscy! Niech wasi internetowi i turniejowi wrogowie skąpią się w prostactwie wypowiedzi i zbulwersują. Niech koncentrują się na kurwach, zamiast na sensie wypowiedzi. Wygrana czeka w zasięgu ręki, cza ją tylko chwycić:)
niedziela, 8 lipca 2012
GRZECH KOSTNEGO DUPODANIA - "SLAANESH RADZI JAK GRAĆ" cz.4
W zasadzie miałem po prostu podpiąć ten wpis pod "Slaanesh radzi..." i obrócić go w żart, niemniej jednak sam koncept, jak za chwilę się dowiecie, budzi we mnie zbyt wiele negatywnych emocji. Z tego też powodu dzisiejszy wpis określił bym mianem hybrydy porad turniejowych rodem z Oka Terroru z coraz to popularniejszym Haterstwem.
Slaanesh, Bóg przebiegłości błogosławi swoich mrocznych czempionów. Ekstrawagancki zestaw kości nagradza zażenowaniem przeciwnika. Regularną wymianę turniejowego zestawu nagradza oślepiającym połyskiem. Pazerne trzymanie kości wyłącznie dla siebie nagradza fartownym Zapięciem.
A co zrobić w momencie, gdy jesteśmy już zmęczeni wmawianiem sobie korzyści z faktu podbierania naszych kości? W końcu triumf nad przeciwnikiem, który nie zdaje sobie sprawy ze swojej porażki to żaden triumf. Ogień należy zwalczać ogniem, a parówę - parówą. Należy dosłownie położyć na to pałę. Tak też uczyniłem i tak radzę zrobić każdemu, kto wybiera się na turniej. Utulić swojego pałasza w zestawie turniejowych kości. Ukochać go różnorodnością wyników i barw. Zrzucić kajdany smutnej izolacji. Czas otworzyć się na ludzi, wręcz wpychać im do ręki nasze kutaszone kości. Bierzcie i turlajcie z tego wszyscy, albowiem na siłę, bądź nie na siłę - cza dzielić się z bliźnim.
PS: Ciekawostki językowe:
Bone: kość
Boner: wzwód
Bonbonierka: Opakowanie pełne zakutaszonych kości.
Pozdro600!
Nazroth
Slaanesh, Bóg przebiegłości błogosławi swoich mrocznych czempionów. Ekstrawagancki zestaw kości nagradza zażenowaniem przeciwnika. Regularną wymianę turniejowego zestawu nagradza oślepiającym połyskiem. Pazerne trzymanie kości wyłącznie dla siebie nagradza fartownym Zapięciem.
"Samus is the man beside you. Samus will gnaw upon your bones"
HH. Horus Rising
Prawdziwi tytani sportu, jakim jest Turniejowe Granie w Warhammer'a 40,000, przywiązują wagę do niezbędnego sprzętu. Potrafią w pocie czoła selekcjonować kości, tylko po to by wybrać te 'najlepsiejsze'. Bywa, że godzinami okupują sklepowe lady, testując każdą kość z osobna, tym samym bezpowrotnie tracąc szansę na dobre bzykanie. Grunt to wybrać kości grywalne, czytelne i przede wszystkim piękne. Nic nie cieszy bowiem bardziej niż '6' wyturlane na naszej ukochanej, przepięknej, ekstrawagancko zabarwionej kości.
Osobiście nie należę do wielbicieli testowania kości (wybieram bzykanie). Kupuję zestawy, które przyjemnie łechtają me hedonistyczne zmysły i pasują do ogólnej koncepcji. Często selekcjonuję kości do konkretnych zadań dbając o to, by dla przykładu niebieski kolor stosować do Lascannonów i Power Weaponów, a Czerwony do zwykłych strzałów. Oszczędzam czas, a mimo to poświęcam mnóstwo energii. Jestem też sentymentalnym bytem, dlatego kości do chwili całkowitego zmatowienia (równoznacznego z przejściem na kościaną emeryturę i zakupem nowego zestawu) miłuję jak własne dzieci (trzymam je w beczkach po ogórkach, czasem w pojemniku na pościel bo to jest aktualnie na topie). I tak oto nabrzmiałe od mocy kości zabieram ze sobą na turnieje by...
No właśnie. By raz na jakiś czas spotkać parówę, która nie przyjmie do wiadomości, że nie chcę tych kości pożyczyć. Moja historia jest długa, rozjątrzona i posypana solą dlatego w skrócie: Jadąc na turniej ze swoimi wyselekcjonowanymi i wycackanymi kośćmi należy liczyć się z faktem, że jakaś zabobonna faja zażyczy sobie zmieszania obu zestawów (naszego i własnego). Nie mówię tu o graczu, który niewinnie wysunie taką propozycję, bądź po prostu nieodpowiednio się wyposażył i nie ma własnych kości. Mam na myśli zabobonnego fanatyka, doszukującego się teorii spiskowej, a już w szczególności takiego, który dziesiątki razy dostał w anusa i zwala na rzuty, a zatem chce złapać boga za jaja i zastosować kości, które stosuje jego kat. Na nic wtedy tłumaczenie, że 'to moje kości', że 'zapłaciłem za nie między 300-500zł'. Przeciwnik bez pardonu przymusza, by udostępnić mu swoją własność, pomimo wyraźnych sygnałów, że nie mamy na to ochoty. Osobiście odbieram to jak wymianę koszulkami pod przymusem, lub zamianę lewego buta przed bitwą.
Oczywiście zazwyczaj mamy do czynienia z cywilizowanymi ludźmi, którzy rozumieją pojęcie własności i przyzwolenia. Wtedy każdy gra swoim zestawem, czuje się dobrze i gra przebiega w miłej (bądź nie) atmosferze. W wyjątkowych sytuacjach przeciwnik da nam wyraźny sygnał, że psychicznie się poddał, sięgając, pomimo ustaleń, po naszą kość i rzucając z jej pomocą jakiś istotny rzut. Jeśli statystyka się do nas uśmiechnie i rzut się nie powiedzie - zyskamy podwójnie. W końcu kto igra z ogniem - parzy sobie wacka. Zrezygnowany przeciwnik sięgający po naszą kość w chwili słabości, rzucający na niej gałę w istotnym momencie gry - przegrywa podwójnie i to z samym sobą. Trzeba mu tylko wypomnieć, że niepotrzebnie brał tą kość i gdzieś głęboko w mózgu incepcja zrobi już swoje:)
"Żeby kość się dobrze brała, leży na niej moja pała"
A co zrobić w momencie, gdy jesteśmy już zmęczeni wmawianiem sobie korzyści z faktu podbierania naszych kości? W końcu triumf nad przeciwnikiem, który nie zdaje sobie sprawy ze swojej porażki to żaden triumf. Ogień należy zwalczać ogniem, a parówę - parówą. Należy dosłownie położyć na to pałę. Tak też uczyniłem i tak radzę zrobić każdemu, kto wybiera się na turniej. Utulić swojego pałasza w zestawie turniejowych kości. Ukochać go różnorodnością wyników i barw. Zrzucić kajdany smutnej izolacji. Czas otworzyć się na ludzi, wręcz wpychać im do ręki nasze kutaszone kości. Bierzcie i turlajcie z tego wszyscy, albowiem na siłę, bądź nie na siłę - cza dzielić się z bliźnim.
PS: Ciekawostki językowe:
Bone: kość
Boner: wzwód
Bonbonierka: Opakowanie pełne zakutaszonych kości.
Pozdro600!
Nazroth
czwartek, 5 lipca 2012
"WMURCZOŁOJEBANIE"
Byłem przekonany, że strony jak Motherless, czy Spankwire, w połączeniu ze szkołą podstawową pełną dresiarni z Koletek stworzyły ze mnie prawdziwego potwora wyporności psychicznej. Mogę bowiem wsuwać spaghetti oglądając ropiejące owrzodzenia, bądź ze smakiem zajadać KFC podczas gdy tysiące kurcząt ginie na taśmach produkcyjnych we współczesnych obozach zagłady. Sranie, przebijanie penisów gwoździami, przekłuwanie piersi szpikulcami, obcinanie sutków - w pewnym momencie nie robi to na człowieku wrażenia ALE TO!?!?
Starałem się. Naprawdę bardzo mocno starałem się podejść do tego tłumaczenia w sposób pozytywny i otwarty. Już sam fakt, iż Warhammer 40,000 trafi do szerszej publiczności był dla mnie wyjątkowo cenny z punktu widzenia fana GW i 40stki, a przede wszystkim Fabryki Słów. Wielu z nas doskonale orientuje się jak kolosalny wpływ na hobby miał choćby Dawn of War. Dzieciaki przychodziły rozpocząć przygodę z grą bitewną w zasadzie znając zarówno rasy, jak i nazwy poszczególnych jednostek - ba, często były po prostu doskonale zorientowane! Zdawało mi się, że Herezja Horusa PL ma równie silny potencjał, tyle że celuje w starsze pokolenia! Tak było do dzisiaj...
"In an age of Insanity, look to the madman to show the way."
str.18
"Sejanus wyruszył na pokładzie kapiącego od złota, reprezentacyjnego barku"
Siedział komuś na ramieniu, czy do chuja pańskiego przewrócił barek z alkoholem i spity w trzy dupy wyruszył wewnątrz tegoż barku? Reprezentacyjny barek - co drugi polak ma taki w domu, ale kapiący od złota barek - ja pierdziu... Jak można przetłumaczyć Battle Barge jako Barek? No kurwa brak mi cywilizowanych słów!!!
str.47
"Dziesięciu Astartes wzbiło się dzięki plecakom skokowym"
Wyczuwam rażący brak konsekwencji - skokplecak było by chyba lepszym tłumaczeniem. Mimo to struny analne zadrżały kiedy tylko to przeczytałem.
str.50
"Zbiła Lokena i Catulańczyków z nóg niczym huragan kukurydzy"
Ja pier do lę - JA PIERDOLĘ!!! Ja pierdolę.
str.247
"Astartes poruszali się w pełnym jęków lesie jak wszy w polu zboża"
JAAA PIER DO LĘ...
I teraz ja się pytam - CO TO KURWA SĄ ZA IDIOMY? Gdzie tłumacz ma jakiekolwiek wyczucie świata, bądź do stu chujów, klimatu?! Przecież powinni zedrzeć z niego majty, wyfiutać go w anusa aż puści krew, pociąć mu stopy żyletką, posypać je solą i wywieść na pustynię Błędowską!
Tak, pamiętam poprzednie tłumaczenie. "A twoje ścierwo rzucę kurkom na pożarcie". Pamiętam "Szypułkowce przypominały bambusa z Terry". Według mnie Czas Horusa w porównaniu do Wywyższenia Horusa to jakiś ponury żart Mrocznych Bogów, którzy dbają o to, by życie nadal mnie stymulowało. Widać mam jakąś na ten czas nie odkrytą jeszcze misję do spełnienia tu na padole łez i padaki.
Wersja Polska i Angielska mają w zasadzie tylko jeden naprawdę dobrze przetłumaczony motyw - "Brotherhood in the spiderland" brzmi tak samo dupianie w obu wersjach.
Stay tuned - jestem pewien, że powrócę do tego tematu w chwilach psycho-depresji, emocjonalnego uniesienia i niepochamowanej agresji.
A tym czasem...
Pozdro600
Nazroth
Subskrybuj:
Posty (Atom)