Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sie gra - sie ma. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sie gra - sie ma. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 marca 2013

"STOP - HAMMER TIME!" Młotki 2013

Skurwisoundtrack:



 
Zbliża się tegoroczna gala Młotkowa. Na Pudelku pojawiają się pierwsze ploteczki, dotyczące tegorocznych nominacji. Zanim jednak przejdziemy do kategorii, w których można zdobyć tę prestiżową i niezwykle miarodajną, okolicznościową nagrodę - warto opowiedzieć o samym zagadnieniu Młotków.



Historia Młotków sięga wiele lat wstecz, kiedy to Warhammer 40,000 pojawił się w Polsce. Nasze Hobby przybyło do Ojczyzny, wraz z falą licznych emigrantów z Ugandy. Ogólnopolskie Turnieje Warhammer'a 40,000 były wtedy rzadkością. Z tego też powodu, postanowiono nadać im wagę, która pozwoliła by wypchnąć nasze Państwo z głębokiego komunizmu. Powstała idea, by stworzyć galę tak wyjątkową, iż dorównywać by mogła zachodniej Gali wręczenia Oscarów. Mając na uwadze integrację narodów, oraz fakt, iż Polacy dostali własnego papieża, a Uganda nie, początkowo nagroda była przyznawana jedynie Hobbystom z Ugandy. Obecnie na świecie nie ma już ani jednego Ugandzkiego gracza w Warhammer'a 40,000 i refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia - nagroda przyznawana jest nam, Polakom.


Istnieje wiele kategorii, w których można wywalczyć 'Młotek'. Regulamin Eventu znajdziecie TUTAJ, zaś kandydatury w temacie zgłoszeń TUTAJ. Warto wspomnieć, że Głosować mogą wyłącznie zarejestrowani Gracze = Członkowie Ogólnopolskiej Ligi Warhammer'a 40,000. Nie jest to przymus, natomiast zagłosować warto!

KATEGORIE:

-Najsympatyczniejszy gracz

-Najprężniejsze środowisko

-Najlepsza strona internetowa

-Najlepszy turniej

-Najlepszy sędzia

-Największy wkład w ligę

-Najlepsza twórczość fanowska 



Wielu kandydatów ma swój program wyborczy, podczas gdy inni - cóż, zapewne mają na to wyjebane. All in all - Młotki to nasza stara Polska tradycja, a jednocześnie nowoczesna, młodzieżowa zabawa. Głosowanie jest jak picie wódki przez klapek - nie bez konsekwencji, dlatego uważnie dobierajcie swoich kandydatów...




Pozdro600!
Nazroth

czwartek, 30 sierpnia 2012

VENI, VIDI, RECTUM BUM-BUM! Recenzja 3 City Heresy


„Powiadacie, że dobra sprawa uświęca nawet wojnę? A ja mówię wam: dobra wojna uświęca każdą sprawę.”
Fryderyk Nietzsche




 Powyższy cytat w pełni oddaje realia mojego wyjazdu na 3 City Heresy - Gdański Turniej Warhammera 40,000, klasy Master. Miast zwiedzać Południowy-Wschód Polski, wybraliśmy się na samiusieńką Północ, by wakacyjnym zwyczajem połączyć to co przyjemne i pożyteczne dla większości naszej Wesołej Kompanijji, z tym co ja mógł bym rubasznie zakutasić...


 Cejrowski z zazdrości obgryza pewnie paznokcie u stóp: Osiem dni, ponad 1500 przejechanych kilometrów, tony wchłoniętego podczas Hedonistycznych orgii żarcia, portfel lżejszy o tysiaka, ograniczony dostęp do internetu, przesłuchana lista przebojów Radia Zet, RMF, oraz R.Maryja. Wieczorne pacierze, łowienie komarów, rzeźbienie bajcepsa na kajaku, zastawianie zdjętymi z zawiasów drzwiami - okien, coby piłeczka pingpongowa przezeń nie wylatywała, a wszystko to w akompaniamencie wiecznego darcia ryja przez dwójkę niedojebanych i rozwydrzonych dzieciaków i ich psa Bobika. Można by rzec, że po wakacjach czuję się naprawdę wypoczęty, albowiem prawdziwi twardziele odpoczywają jedynie w trakcie nieustającej walki! Spokój ducha, nienaganną sylwetkę i zrelaksowane mięśnie zwieracza zawdzięczam oczywiście Gdańskiemu Turniejowi. 3 City Heresy okazało się strzałem w dziesiątkę. Oczywiście po Turnieju do opisania jest tak strasznie dużo, że nie zamieszczę tego w jednym wpisie. Był to w końcu pierwszy Master na VI edycję WH40k, w dodatku wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Cyrk Lataczy, nowa odsłona Demonów, przegrane na etapie rozpiski, sprawozdanie z bitew i kilka Pro'skich uwag zostawię na inną okazję. Turniej był wyjebisty, dlatego jedynym słusznym kierunkiem jest poświęcenie uwagi jego organizacji, oraz wprowadzonym na nim innowacjom.




Plusy Organizacji:

Sędziowie, będący zawsze w zasięgu głosu/wzroku. Nathaniel okazał się być turbo zajawionym gościem - popierdalał bowiem w czapce Komisarza darząc gapiów szerokim uśmiechem. Perzan, Picek, Asmo - Panowie weseli, na poziomie, gotowi pomóc. Naprawdę pierwsza klasa!

Podręcznik Główny stojący na piedestale, pośrodku sali! Dostępny dla każdego, kto nie dysponował swoim. Sposób jego ulokowania nadawał mu powagę, a w dodatku zmuszał leniuchów do ruszenia czterech liter i sprawdzenia samemu - w końcu Podręcznik był 'ogólnie dostępny'.

Stoły rozmieszczone w trzech rzędach. Rząd środkowy mieścił stoły 1-4 (najważniejsze), podczas gdy boczne rzędy składały się mniej więcej z 8-10 blatów. Było dużo miejsca, nie brakowało krzeseł. Stoły skrócone przy pomocy szarej taśmy klejącej, opisane numerem. Miejsce na armie (zapasowe 12" stołu). Zacne warunki.

Tereny ładne, grywalne, łatwe do zdefiniowania i dobrze rozmieszczone. Nie było ani za gęsto, ani pustynnie. (Nic dziwnego, że Pustynia Błędowska zanika - dożyliśmy czasów, kiedy to na Masterach jest naprawdę Tip-Top).

Udana Miejscówka. Po prawdzie byłem dostarczany na miejsce na pokładzie Rhinosa, niemniej jednak miałem okazję z grubsza poznać lokalizację Turnieju względem reszty miasta. Tuż obok Świątynia KFC, a zatem dało się czcić Slaanesha wtrząchając tłuszcz i panierkę. Na terenie szkoły bufet, a w nim tani RedBull (5zł), piciu i papu. Lux.

Sprawnie przeprowadzona Ocena Modelarska. Perzan przeszedł od stołu do stołu i odwalił kawał dobrej roboty nie zakłócając przy tym turnieju.

Nagrody, które są po prostu śliczne. Medale (jakoś nie przepadam za pucharami z tandety, chociaż mimo animozji - zawsze chętnie je przygarnę), do tego eleganckie Tabliczki wykonane przez Micro Art Studio - w moim odczuciu chłopcy z MAS powinni na początku sezonu zbierać zamówienia na takie tabliczki od wszystkich Organizatorów Turniejów Klasy Master.




Plusy Regulaminu:
 
Panowie Organizatorzy zaprezentowali nam min. wspaniały, innowacyjny system przeliczania Objectivów na nasz sprawdzony i wyruchany na wszystkie strony, niezastąpiony 20/0. Polega on mniej więcej na tym, że zdobywamy duże punkty za Cele Misji, a różnica w tych punktach wyznacza różnicę w startowym wyniku 10/10, czyli zdobywając Cele Misji za 5VP, przy braku zdobytych Celów Misji przez mojego oponenta - wygrywam 15/5. Rewelacja!

Brak Punktów za Zniszczone Jednostki to kolejna innowacja i choć wiem, że wielu wyjadaczom taki system daje się we znaki, uważam że jest naprawdę sensowny. Edycja nam się zmieniła, niektóre sloty służą do tego by po prostu je poświęcić - patrz Elity.

Rozpiski do wyboru: Dwie różne, Jedna z Herosem, lub Jedna z Sojuszem. Po raz kolejny napiszę 'Rewelacja'. Można mocno zboostować swoją armię, lub przygotować się na odpowiednie scenariusze / odpowiednich oponentów. Wielbiciele PIERDOLNIĘCIA wezmą największy boost, a miłośnicy uniwersalności zabiorą opcje na wszystko. 

Misje dobrane z głową. Pełna różnorodność w ilości Punktów za Cele Misji, w połączeniu z różnymi rodzajami wystawienia sprawdziły się w moim odczuciu idealnie.

Ocena Hobbystyczna przeprowadzona przez Modelarza z Prawdziwego Zdarzenia, a zatem gościa znającego się na rzemiośle. Wszelkie skróty i próby ominięcia systemu nie były nagradzane punktami, a zatem w pełni wymalowany, solidny tabbletop z WYSIWYGiem, rozróżnieniem oddziałów, trzymający jakiś obrany klimat - niekoniecznie turbo innowacyjny - dostawał sporo punktów. Cieszę się, że przed wyjazdem zerwałem Szturmboltowniki z moich Brzytwotyłów i zrobiłem w ich miejscy wymienne Szperacze na Magnesach. Wiedziałem, że Perzan zwróci na to szczególną uwagę. Na tą chwilę napiszę jedynie, że "Opłaciło Się".


Co bym zmienił:

Z perspektywy pięciu rozegranych bitew na tą chwilę zmienił bym na pewno ich długość. Pięć bitew z losową ilością tur, które mogą zakończyć się po 5 turze to stanowczo za dużo. Jedna bitwa trwająca 6 tur, dwie 6-turowe z 7dmą na 5+ i dwie podręcznikowe 5 tur, 6 na 3+, 7 na 5+ to wg. mnie kompromis, a zarazem ideał. Być może nie jestem obiektywny, ponieważ to właśnie losowość długości bitew dała mi się mocno we znaki, ale chyba po tylu latach mam już jakieś poczucie jak powinno to wyglądać.

Do repertuaru dodał bym Scenariusz 'Relikt'. Wiem, że z pozoru jest idiotyczny, ale armiom opartym na Lataczo-Kombosie po prostu podkłada okrutnego Haka i drastycznie zmieni ich wygląd, oraz ilość - ja w to wierzę. 



Słowa podsumowania:

Turniej był znakomity. Bardzo dobry Regulamin, rzetelna Organizacja, a to wszystko okraszone wyborną Atmosferą. Bawiłem się znakomicie, min. grając z przeciwnikami, z którymi dotychczas nie miałem Fekalnej Przyjemności. Oczywiście świętuję zajęcie Trzeciego Miejsca, aczkolwiek jest to jedynie wisienka na torcie. Doskonale się bawiłem zarówno w trakcie, jak i między bitwami. Kto był - ten ma co wspominać. Kto nie był - ten niech żałuje i koniecznie obczai Forum Ligi Ogólnopolskiej w poszukiwaniu innych relacji z tego Eventu.



Podziękowania:

Przede wszystkim dla mojej rok-w-rocznej ekipy wyjazdowej, w skład której wchodzą 'Dziubki', 'Dziubki', oraz moja wyrozumiała partnerka. Bez klonów i żony wyjazd nie był by możliwy.

Big Thanks dla Organizatorów, za sprawą których turniej doszedł do skutku, a ja mogłem pozytywnie komentować powyższe plusy.

Dzięki dla przeciwników, a w szczególności tych, którzy dali mi się we znaki. W dwóch bitwach musiałem zaciskać zwieracze, niczym "grodzie zapobiegające przemieszczaniu się wody zęzowej i zaburtowej".

Na koniec dziękówka za ATMOSFERĘ, ten turniej był szczególny.



PS: Na dniach relacja z bitew, oraz przemyślenia dotyczące Lataczy w kontekście tego turnieju, odsłonię też kulisy Sztuki Zapinania, może dostarczę również jakieś porady dotyczące Strategii, w tym jak Zaciskać Zwieracze, by nie wpuścić klęski w Anus i grać o punkty do samego końca. Mam też sporo przemyśleń dotyczących mojej rozpiski, oraz tego jak się sprawdziła, a jak mogła się sprawdzić. Na tą chwilę obrałem już jakiś kierunek, w którym pójdzie moja gra. Jeśli czas i energia pozwolą - najbliższe dni będą obfity w blogowy Spam:)




Pozdro600!
Nazroth

środa, 15 sierpnia 2012

Test Męskości - ETC 2012

Kolejny rok, kolejne Drużynowe Mistrzostwa Europy warhammer'a 40,000 (ETC). Tym razem na naszej rodzimej ziemi, bo w Gorzowie Wielkopolskim. Niesie to za sobą dodatkowe obciążenie psychiczne dla naszej Reprezentacji, łącząc się z oczekiwaniami fanów, statystyką poprzednich zwycięstw i rosnącym poziomem gry innych reprezentacji. Dla tych, którzy nie są zorientowani - dotychczas najgorszym wynikiem, jaki zdobyła Polska było zaszczytne drugie miejsce, a zazwyczaj do pierwszego (które też niejednokrotnie wydzieraliśmy z odbytów obczanych reprezentacji) brakowało niewiele. Można wręcz użyć sformułowania, że dotychczas trzymaliśmy zdziebko wysoki poziom.


DRUŻYNA:

Rzućmy więc okiem na tegoroczny skład: 

Jakub "Skark" Wichrowski (cpt.)
Jakub "Vladdi" Podruczny

Mariusz "Marios" Krakowczyk*
Szymon "Afro" Patora
Krzysztof "Raca" Radzki
Łukasz "Thurion" Łuczyński*
Roman "The Chief" Łakomiak*
Krzysztof "el.piszczu" Piszcz
coach: Maciej "Spider" Pająk

I skonfrontujmy go z zeszłorocznym (II miejsce):

Jakub “Vladdi” Podruczny (cpt.)
Krzysztof 'Raca' Radzki*
Piotr "Afro" Patora*
Jakub “Skark” Wichrowski
Mariusz "Marios" Krakowczyk
Piotr "Emeryt" Jaworski
Emanuel "Eman" Furmanczyk
Maciej “Nazroth” Kulesza*
coach: Michał "Misiu" Wiśniowski

Na pierwszy rzut oka widać, że większość składu Reprezentacji Polski pokrywa się z rokiem ubiegłym. Mamy Vladdiego, Skarka, Mariosa, Afro i Racę - czyli 5 z 8 graczy. Myślę, że można śmiało interpretować ten fakt na korzyść reprezentacji. Dodajmy do tego fakt, że Afro i Raca - wybrani w tamtym roku, w tym sami wywalczyli sobie miejsce w Repce. Marios został wybrany (i mądrze), no i mamy trzy nowe rodzynki: Thuriona, Piszcza i Romana. Dwóch pierwszych znam i o ich poziom gry raczej się nie boję. Jeśli tylko Thurion będzie grał jak nienawistna parówa, którą jest (Wojna Światów 2012 vs ja&Ząbek) to obczuchom przyjdzie posrać się w buty.

Po głębszej analizie można też stwierdzić, że uległ zmianie balans Polskiej Reprezentacji. W zeszłym roku kapitan położył duży nacisk na:
Średnią Wagi: Piotr Jaworski,
Średnią Długośi Penisa: Ja, :)
Średnią Wzrostu: Eman,
Nie mi komentować strategię Polskiej Reprezentacji, tym bardziej że ich zamysłu na sukces w tym roku po prostu nie znam. Jedno jest pewne: w Gorzowie drużyna będzie zdecydowanie lżejsza i wyższa, do tego krótsza. Zobaczymy co uda się wywalczyć naszym tyczkowatym, chuchrom :)


 KAPITAN:

 Jakub "Skark" Wichrowski

Gracz z niebagatelnym doświadczeniem. Najlepsza Gwardia Imperialna w Polsce. Obyty z ETC. W dodatku wygrał zeszły sezon Ligi Ogólnopolskiej. Pod względem gry Single Skark tak jakby 'wymiata', odnosząc liczne sukcesy. W dodatku patrząc w przeszłość na nasze wspólne gry - robi to w sposób mniej kłótliwy i agresywny niż niektórzy gracze z rok-w-rocznego TOP 10. Nawet pokusił bym się o sformułowanie, że przyjazny z niego gość. Czy jest to zestaw cech dobrego Kapitana Polskiej Reprezentacji? To okaże się już niebawem. Na pewno Skark dostanie tęgi Buff od Vladdiego - zeszłorocznego Kapitana, który jest szanowany i skrycie nienawidzony przez połowę mieszkańców Starego Kontynentu. Zważywszy na fakt, że jego imieniem straszy się początkujących graczy w 40stkę, zza oceanu - a ze Skarkiem są imiennikami - ja interpretuję to jak znak od Bogów, podwójny Twix - podwójna przerwa, w którą podwójnie włożą kootasy i porządnie wybełtają obczyźnianą zawartość.

All in all - osobiście o losy naszej Reprezentacji się nie martwię, chociaż brakło w niej takich sław jak Emanuel aka 'sneaky&tricky' popierdalający Marines Espaciales de Sangre. Repka ma duży współczynnik Pierdolnięcia, oraz sporo XP. Żałuję jedynie rodzin ich przeciwników, dzieci, które zostaną pozbawione ojcowskiej miłości i żon, których już nikt nie popieści...

Rady dla tegorocznej repki? W zasadzie jedna: "Give them nothing! But take from them everything! "

I jeszcze okrzyk kibica: "ETC! ETC! ROZPIERDOLCIE JE!"



 FEEDBACK:

Mimo to są też tacy, którzy nie podzielają mojego entuzjazmu. W konkursie na blogu Treja w temacie poświęconym typowaniu podium Polska nie zawsze typowana jest na pierwszym, czy drugim miejscu. Pojawiły się też głosy o jej całkowitym wyjściu poza podium (chyba po raz pierwszy w dziejach). Czy to oznacza, że dla Polaków nadszedł przysłowiowy "koniec zabawy"? Wszystko zależy od naszych dzielnych Spartan, którzy wyruszają w dziewięciu by bronić honoru milionów...



King Leonidas: Spartans! Prepare for glory!
Daxos
: Glory? Have you gone mad? There is no glory to be had now! Only retreat, or surrender or death!
King Leonidas
: Well, that's an easy choice for us, Arcadian! Spartans never retreat! Spartans never surrender! Go spread the word. Let every Greek assembled know the truth of this. Let each among them search his own soul. And while you're at it, search your own. 

DRUŻYNY Z DNA ANANA:

Na koniec konkurs. Serce krwawi mi w związku z niesprawiedliwością, jaka dotyka chujowo grających drużyn. W zasadzie mało kto jest w stanie je choćby wymienić. Ponieważ do ETC zostało już niewiele czasu - możecie śmiało typować komu uda się zewrzeć poślady i przetrwać, a komu rozerwana zostanie czekoladowa kopalnia. Lista drużyn znajduje się TUTAJ. Obstawiamy LOST AND THE DAMNED WORST 3, czyli trzy miejsca od końca. Zapożyczając sposób naliczania punktów za odpowiedzi od z24":

Przykład (niech to będą moje typy):
ostatni: Rumunia
drudzy: Australia
trzeci: Grecja

Za trafienie drużyny w worst 3 - punkt,
Za trafienie miejsca, które takowa zajmie w worst 3 - punkt,

Jednym słowem żerujmy na nieszczęściu innych i obstawiajmy looserów:)



Pozdro600!
Nazroth

wtorek, 31 lipca 2012

"I AM THE LAW!"


Chwalcie Pana co dzień z rana, albowiem od dziś zapanuje Prawo i Sprawiedliwość! Wasz ulubieniec, Analny Czempion Mrocznych Bogów, Negatywny Celebryta, Plastikowy Gladiator, Orator Zagłady, Fekalny MasturKat, Odtylny Egzekutor, od dziś jest również Sędzią!


 
 
 
Z dniem dzisiejszym przywdziałem mundur Sędziego, członka na Liście Sędziowskiej Ligi Ogólnopolskiej Warhammer'a 40,000. Wiąże się z tym nie lada odpowiedzialność, jako iż Sędziowie poza pacyfikacją tłumu, napierdalaniem z bańki Outlaw'ów wszelakich, czy tam graniem na konsoli - mają też sporo obowiązków. Dla tych, którzy chcą dać nura w spis przywilejów i obowiązków Sędziego LO WH40K poniższy link: Przywileje i obowiązki członka LO WH40K
 
 
 
 
 
Początki:
 W poza-turniejowym życiu Ligi Ogólnopolskiej uczestniczę już kilka lat. Swoją pierwszą kłótnię o zasady pamiętam, jakby miała miejsce zaledwie wczoraj (a wczorajszą jak by miała miejsce dzisiaj). Dotyczyła ona "Fury of the Ancients" (Mocy Psi Kosmicznych Marines z przed szmatu czasu) i w rezultacie odniosłem porażkę. Tydzień później pojawiło się FAQ & Errata Games Workshop nadpisując zasady w myśl tego o co walczyłem, tym samym odpalając zapłon mojej Iskry Planeswalker'a. Od tamtej pory żadne zasady nie były mi straszne. Paliłem temat za tematem trollując tych, których nie byłem w stanie przegadać - "w imię większego dobra", tak to sobie tłumaczyłem...
 
 
 
 
 
I tak przez lata byłem wrzodem na dupie Polskich Sędziów. Hemoroidem Nienawiści, Upiornym A-Sędzią. Blizny zdobywałem na wielu frontach, dojrzewając do przyszłej roli. "Znaj swojego wroga" zdaje się teraz tak bardzo na miejscu...       
 
     




Mimo to - NIE LĘKAJCIE SIĘ! Głównym założeniem dostania się do Listy Sędziowskiej było pozyskanie możliwości dyskusji z ludźmi na poziomie, obeznanymi w zasadach, bez ingerencji osób trzecich. To stwarza mi warunki do gruntownej analizy Zasad, w oparciu o fakty i dane - za to bez emocji, oraz zawyżonej produkcji postów. Zamiast pozyskiwać sojuszników w iście szarlatański sposób, głosząc swoje długie i charyzmatyczne mowy - mogę teraz bez przeszkód omawiać kwestie interpretacji językowej i błędów Podręcznika, bez użycia słów chuj, kurwa i cipa - które zostawiam na zewnątrz. To będzie wspaniała kadencja, pełna epickich zwrotów akcji, dogłębnych analiz, okraszonych ździebkiem atrakcji - niczym premiera Batmana w Colorado. Zatem połóżcie się wygodnie i bacznie śledźcie tematy na Forum Sędziowskim. Być może zdobyta w ten sposób wiedza wyznaczy kiedyś granicę między Zapięciem, a Pęknięciem!

Pozdro600!
Nazroth

wtorek, 3 lipca 2012

TRIUMFALNY SAMOGWAŁT jako sposób na długą Sagę, która nie przeminie...

Dyskusja w komentarzach popularnego bloga z24cala, - zapoczątkowana w wyniku zapoznania się z 'ulotnymi myślami' traktującymi o zdobywaniu doświadczenia i uczeniu się na własnych błędach - natchnęła mnie silną weną. Moi koledzy po fachu, w tym nie bezpośrednio, niemniej także ja sam zabrali się bowiem do zbiorowego samogwałtu. W Komentarzach daliśmy upust tzw. Lizaniu własnego Kootasa opisując wprost "jacy to nie jesteśmy". Niczym mistyczny Oroboros pałaszowaliśmy własne ogony ze smakiem wspominając własną przebiegłość i arenowe dokonania. Nie widzę w tym nic złego. W Polsce rzadko chwali się innych, a mówienie w superlatywach na swój własny temat często odbierane jest jako przechwalstwo. Kiedy zwrócić jednak uwagę na to kto się wypowiada można bez problemu dostrzec prawdziwe gwiazdy Polskiej Estrady turniejowej. Nie chcę tu pokazywać palcem - kto jeździ, ten osobiście zna, a kto nie zna - zbierze wcześniej, czy później solidne cięgi i przy wpisywaniu na kartę gracza wyniku 0 (słownie ZERO) pozna.

 "Zwycięscy się nie kwestionuje"


Zasadniczo mógł bym tutaj zakończyć swój wywód dając tym samym czytającemu chwilę na głęboką refleksję: "czy naprawdę tak ciężko jest udowodnić swoją wartość i tym samym zyskać respekt innych? Jeśli nawet prawdziwi turniejowi gracze, którzy nie jedno podium w swej karierze zaliczyli muszą po godzinach (a wierzcie, 'muszą') udowadniać swoją wartość? Czy chwile triumfu są aż tak ulotne?"
Tylko po co kończyć dobry wywód? Zauważcie, że na tą chwilę obeszło się jeszcze bez odbytów - a jak głosi stare dobre powiedzenie - "wpis bez odbytu to wpis stracony."

Kontynuując przewodnią myśl - w naszym hermetycznym środowisku w zasadzie wszyscy znają wszystkich. Spotykamy się na turniejach, na forach, na blogach. Zazwyczaj górę bierze nad nami instynkt, a zatem dokonania swoich adwersarzy bagatelizujemy, a ich skill nie robi na nas wrażenia do momentu jak sami poznamy go na własnej skórze. Nawet wtedy zwalamy na rzuty, a przeciwnika w myślach nazywamy szarlatanem.

Przyznam, że ze mną było podobnie. Przez lata podważałem zdolności taktyczne i psychiczne moich przeciwników. Doszukiwałem się oszustw, przewagi psychologicznej, czy wałków. Prawda jest taka, że nie ma pośród Top 10 Ogólnopolskiej Ligi świętych, każdy ma na sumieniu jakiś drobny przekręt (nie uwierzę, jak ktoś zaprzeczy), ale wszystko to prawdziwi Gladiatorzy Plastiku, którzy na powierzchni utrzymują się długo i mają energię na kolejne lata dominacji. Najcenniejszym co spotkało mnie podczas kariery turniejowego łowcy było zaproszenie do Reprezentacji, a tym samym możliwość znalezienia się na forum zasiedlonym przez Lewiatanów Polskiej 40stki. To co odkryłem było dla mnie nowym doświadczeniem. Skillowałem niczym Barbarzyńca na respawnie jaskiniowych gnomów. Poznałem sposób w jaki konstruują rozpiski. Dowiedziałem się jak myślą i jak bogatym arsenałem wiedzy dysponują. Był to szok kulturowy, który na zawsze otworzył mi oczy. Zrozumiałem jak cenną zdobyczą mogą być ich zahartowane ogniem bitwy fekalne otwory.

Tym przyjemniej będzie nabić tych zacnych, prastarych wojowników na świeżo wypolerowaną pikę i zmyć ich uśmiech samozadowolenia (zasłużony) z twarzy, lub polec na polu plastiku pod naporem ich rzutów.



 "One pike to rule them all"


PS: Nadeszła pora na zwierzenie podsumowujące. Zero skilla, sam fart. Nie umiem nawet liczyć, a co dopiero VP. Rozpiski podbieram młodszej siostrze. Nie odróżniam cali od centymetrów, po prostu używam tych z prawej strony miarki. To, że wymienionym zestawem udało się cokolwiek ugrać zawdzięczam jedynie pasji. Niczym "mistrz czekoladowych kreacji" pragnę by fekalia oponentów nabrały w mych rękach głębszego znaczenia. Stały się testamentem ich klęski, oraz wzniosłym monumentem mojego zwycięstwa.

Pozdro600
Nazroth



sobota, 30 czerwca 2012

"POJEDZIEMY NA ŁÓW..."


 "1. Discipline leads to Victory
2. It is Victory in War that brings Immortality
3. Immortality is the Gift of Chaos
4. In exchange, Chaos demands Blood
5. Thus, Blood must be ever spilt
6. Therefore, Eternal Life demands Eternal War
7. Eternal War demands Eternal Discipline
8. Chaos will always have Blood: Yours or Theirs"
- Eight Principles of War -

 Dzisiejszy, dziesiąty i zarazem jubileuszowy wpis dedykuję temu co w Warhammer'ze 40,000 kręci mnie najbardziej. Wspomniałem już o aspekcie Gry, napomykając przy tym o Kolekcjonerstwie i Modelarstwie. W idealnym układzie wszystkie trzy aspekty hobby przeplatają się ze sobą w idealnej synergii. Żaden z nich nie zyskuje przewagi nad pozostałymi dwoma. Żaden nie pozostaje w cieniu na długo. Tym właśnie jest hobbystyka. Zbierasz, Malujesz, Grasz. Ale co dalej? Jak przenieść Hobby na wyższy poziom? Jak sprawić, by po latach płomień nie przygasł? Tu mężczyźnie potrzebna jest ideologia. Niech nikogo nie zwiedzie lekkość zagadnienia, albowiem plastikowe ludziki, czy nie - ideologia do dziś wznieca wojny i odbiera życie.


 Fragment Pieczęci Zapięcia z lat 2006-2012



 I tak z konieczności, w zgodzie z dziedzictwem przekazanym genetycznie od człowieka prehistorcycznego, aż po dziś dzień - narodził się klub 1st.Company. Gracze, Modelarze i Kolekcjonerzy - ale przede wszystkim Łowcy! Dobra zabawa, możliwość spotkania się ze znajomymi, dążenie do polepszania swoich umiejętności - te pojęcia nie są nam obce. Na duże turnieje jeździmy z tych samych powodów, które przyciągają innych hobbystów. Jedyną różnicą jest fakt, że poza figurkami i podręcznikiem głównym zabieramy ze sobą ideologię. Niczym gladiatorzy starożytnego Rzymu zmagamy się na piaskach plastikowej areny konkurując o uznanie, splendor i szacunek. Przelewamy plastikową krew. Walczymy o dominację. Naszym priorytetem jest jednak coś więcej. Podczas, gdy przeciętni gracze po udanej grze podają sobie ręce i wracają do codzienności, my pielęgnujemy w sercach swoje najlepsze turniejowe wyniki. Skórujemy otwory fekalne przeciwników tak słabych, lub pechowych, że nie udało im się uchować choćby jednego punku. Ich odbyty posłużą nam jako trofea, by pamięć o zwycięstwie nigdy nie przeminęła.


"The common man is like a worm in the gut of a corpse, trapped inside a prison of cold flesh, helpless and uncaring, unaware even of the inevitability of its own doom."
Codex Imperialis, p. 82


Nie ma nic piękniejszego od głębokich emocji. Ludzie kochają emocje i ekspresję. Turniejowe gry są pod tym względem umysłowym paśnikiem. Podczas zmagań gracze denerwują się, zaprzyjaźniają się, nienawidzą się, oskarżają się, godzą się, lubią się, bratają się, obgadują się... Każdy może czerpać z tego nieskończonego źródła dokładnie to co lubi najbardziej. Osobiście preferuję trzy emocje:

Strach. Nie taki prawdziwy jak terror, czy strach przed utratą życia. Uczucie strachu, o którym mówię można określić na skali strachu jako 0,5%. Jest to strach, że ktoś trafi na osobę, z którą obawia się grać z uwagi na zachowanie i podejście do hobby sprzeczne z naszymi poglądami. Zupełnie odbiegające od naszych turniejowych priorytetów. Przykładem na ten smakowity strach może być luźny gracz, który na turnieje jeździ polerować przedostatnie stoły i głęboko w sercu cieszy się każdym sukcesem. Czasem łotnie browarka, pogada o pierdołach w stylu 'a wiesz ile ważyła by prawdziwa stompa?' i po prostu sobie pogra. Miło spędzi weekend. I taki gracz zobaczy na kartce parring ze znanym turniejowym spinatorem/powergamerem. Wtedy uderza strach. 1:0 dla źródła strachu.

Głębokie Zbulwersowanie: W zasadzie często jest płytko uwarunkowane i wynika z braku wyobraźni, czy wiedzy dlatego jest idealną karmą. Parringi rozlosowane, strach przeminął i 'pucystół' wypina dumnie podbródek. 'Da radę'. Rozpoczyna się gra. Ze strony oponenta pada hasło 'gramy na poważnie, no quarter' ale przecież można się tego spodziewać po spinatorze i powergamerze. Rzut na rozpoczęcie, rozstawienie... pierwsza tura 'oops' i mamy idealne dośrodkowanie 'zapomniałem zrobić coś co wg. podręcznika "mogłem", czy mogę?' NIE. Zbulwersowanie zdobywa gola. 'Ja pierdolę jak tak można? Ja bym mu pozwolił...'.Mniam, mniam, mniam. Tak, właśnie tak się gra w tą grę i wszystkie inne 'turniejowe' gry na świecie jak Poker, czy bliżej Magic the Gathering.

Przegrane Zacietrzewienie: Wisienka na torcie. W tej sytuacji nasz bohater myśli pewnie '...To teraz za chuja na nic mu nie pozwolę. Będę grał tak samo jak ten fiut". Tak rozpoczyna się tango. Mecz jest jednak jednostronny, bo żeby grać w ten sposób, trzeba umieć i z założenia nie można liczyć na litość przeciwnika. Zwraca się uwagę jedynie na te istotne sprawy, na ważne zasady i kluczowe ruchy. Wykorzystuje się mierzenie zasięgu strzałów w celu poznania zasięgu szarż itd. Nasz bohater nie jest dobrym graczem, zresztą nigdy na takiego nie aspirował. Chcąc podtrzymać 'chamski' poziom gry oponenta na siłę czepia się nieistotnych pierdół. Odgapia zachowania w sytuacjach, które mają marginalne znaczenie dla przebiegu bitwy i tak naprawdę robi z siebie pośmiewisko. I to jest dla mnie ambrozja.


 "Fewer than one in every thousand survive, and I strive each day to lengthen these odds still further."


Ale czy da się grać w tą grę w dobrej atmosferze, na wysokim poziomie kultury i jednocześnie spinając poślady, aż z nabrzmiałych mięśni popłynie krew? W końcu wielu graczy pomyśli sobie teraz, że jestem pojebany i nie ma opcji, żeby dało się ze mną grać. W dodatku zarażam tymi poglądami swoich kumpli. "Jesteście sektą! To tylko gra!"

Błąd! Jak najbardziej się da. Wystarczy, że na turnieju spotykam gracza na wysokim poziomie, który wie czego należy się spodziewać. Obaj wiemy na jakich warunkach toczy się gra. Nie liczymy na wzajemną litość. To jest arena, a my wyszliśmy na jej skąpane w blasku słońca piaski stoczyć walkę o punkty turniejowe. Chcemy dojść na sam szczyt. Zwyciężyć, lub wrócić do domu na tarczy. Rzuty będą słabe, to trzeba będzie grać na remis. Przeciwnik się odsłoni, należy uchwycić ten moment i ruszyć po zwycięstwo. Gra zmienia się w szachy, gdzie puszczona figura to ruszona figura. Tak powinna wyglądać każda gra na poważnym, dużym turnieju. Przy odrobinie szczęścia trafia się gracz z odpowiednim dystansem i nasza potyczka staje się prawdziwą przyjemnością. Żartujemy, wymieniamy spostrzeżenia a wszystko to w przyjaznej atmosferze wzajemnego respektu. I taka nagroda warta jest najwięcej. Zwycięstwo z lepszym od siebie, przeprowadzone z chirurgiczną precyzją, walka o każdy milimetr stołu... to prawdziwy zaszczyt i prawdziwy triumf. Dla przegranego nagrodą pocieszenia jest uszczknięcie zwycięzcy choćby i jednego punktu. Zachowanie honoru, oraz oddalenie go od podium. W przypadku, gdy przegrywa się do zera, oznacza to jedynie, że przeciwnik był o wiele lepszy, lub po prostu farcił - ale na pewno nie popełnił błędu, bo to zamieniło by nas miejscami, dlatego zasłużył. A jak głosi motto:

"Khorne requires blood! He cares not from whence it flows!"




 Co kocham w Wh40k?
Zapinać,
Szlifować Skilla,
Grać z silniejszym od siebie,

I Tobie też to polecam!