czwartek, 19 lipca 2012

"CIPA Z BUŁĄ" Sojuszów ciąg dalszy.

Dawno, dawno temu... kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, Mama roztaczała przede mną wspaniałą wizję. Godzinami z zapartym tchem wsłuchiwałem się w opowiadania na temat kolejnych edycji Warhammer'a 40,000. Mówiła mi, jak to fajnie będzie kiedyś grać na same Objectivy. Zachwycała się brakiem Victory Points za zabite jednostki. Opowieści ciągnęły się w nieskończoność. Sojusze z innymi armiami. Ruchome elementy terenu wystawiane jako dodatek do FOC'a. "Sędziwi, mądrzy gracze wprowadzą to wszystko na turniejach synku, a ty będziesz tym grał". Cieszyłem się wtedy wniebogłosy i tuliłem do boku ukochanej Matrony. JA PIERDOLĘ - DOBRZE, ŻE TO BYŁY TYLKO BAJKI!


 Rozwiąż rebus... nie, odpowiedź to nie jest "Fleshlight z kanapką"!


Wraz z nadejściem V edycji poczułem uderzenie wiatru w żagle. Tak mówię właśnie o V edycji Warhammer'a 40,000 i robię to nie bez powodu. A zatem: poczułem uderzenie wiatru w żagle. Pod wpływem silnych emocji zachwycałem się nową edycją. Ponieważ na turniejach nie wyobrażałem sobie gry innej niż na Victory Points, w praktyce oszalałem widząc propozycję GW, by grać tylko i wyłącznie na Cele Misji. Z zachwytu popękały mi żyłki w anusie i od razu zabrałem się do propagowania zupełnie "nowej" formy rozgrywki. System wydawał się zbalansowany i sensowny. Poświęcać jednostki dla Celów Misji. Zapomnieć o kosztach punktowych tuż po złożeniu rozpiski. Przecież to figurkowy Eden! Och jak dziwiło mnie wtedy podejście konserwatystów. Kurczowo trzymali się tych zawszonych Victory Pointów, a przecież "nowy" system był o wiele ciekawszy. Damn! Sam Games Workshop go opracował - system nie mógł być zły!

A tym czasem...



Trzy gry. Tyle trzeba było, żebym zrozumiał swój błąd. Trzy gry wystarczyły, abym zweryfikował swoje poglądy. Maszyna poszła już oczywiście w ruch i tak trwałem przy pierwotnym planie, pomimo wszechogarniającego uczucia, że coś jest nie tak! Trzeba było zaufać ludziom mądrzejszym od siebie? Trzeba było!

Ale nic to. Prehistoria. Obecnie mamy już VI edycję Warhammer'a 40,000. Kolejne zmiany. Szczerze powiedziawszy podręcznikiem jestem zachwycony. Edycja - wymarzona! Grając duże bitwy z kolegami mogę dla przykładu podpiąć do armii swoich Marines jakiś zajebiście wykonwertowany kontyngent z innej armii. Mogę zagrać w parze z sojusznikiem i istnieją odpowiednie zasady, które to umożliwią! Na koniec mogę z powodzeniem stosować wymodelowane przez siebie tereny tematyczne. Wszystko za sprawą WIELKICH ZMIAN. Połowa mnie, która jest Klimaciarzem - zaciera z zachwytu ręce. Druga połowa, która jest Powergamerem - pyta w te słowy.

Rozwiązanie? Proste: Klimaciarza zostawić w domu, żeby pograł z kolegami, a Powergamera wysłać na turniej, żeby robił to co do niego należy. Raz na jakiś czas wybrać się na turniej, na którym wszystko jest dopuszczone i tam zadowolić obie połówki, choć tylko połowicznie (w połowie tylko je podkurwię). Z Podręcznikiem do 6stki należy zrobić dokładnie to samo. Tym bardziej, że poczciwy Games Workshop nigdy z turniejowymi graczami za bardzo się nie cackał. Przesłanie kolejnych edycji jest niezmiennie takie samo "to nie jest gra dla sportowców", dlatego uważam, że naszą odpowiedzią powinno być "Turnieje to nie imprezy dla klimaciarzy", a gra wymaga pewnych kosmetycznych zmian, aby do owych turniejów ją dostosować.

Co należy zmienić? Nie napiszę tu nic odkrywczego. Wszystko zostało już powiedziane w TEMACIE na FORUM LIGOWYM.


 "Mirror, mirror on the wall, who is must have of them all?"

 
Jedno jest pewne: niestety nie wszyscy uczymy się na własnych błędach. Dopuścić Imperial Armour - zaraz trzeba zbanować niektóre dosłownie 'pojebane' jednostki. Dopuścić Special Characters w V edycji - zaraz trzeba utworzyć Banlistę, ponieważ pojawiają się tylko i wyłącznie Allstarsy. I teraz, jeżeli dopuścimy Sojusze - stanie się dokładnie to samo i niech żaden zapyziały Klimaciarz nie wmawia sobie, że będzie inaczej. Dopuścimy Fortyfikacje i jedynym pożytkiem będą krzepkie łapska od tachania zbędnych kilogramów na turniej. Będziemy grali tym samym z tym samym. Error 404. Wróg czai się na każdym kroku i wmawia Wam, że to będzie fun. Nope - nie będzie. Ja już to wiem, Wy być może jeszcze tego nie wiecie. Będę czekał na końcu drogi, żeby się z Was pośmiać, kiedy już tam dojdziecie.


"Carpe Perill - Chwytaj Perill"


Ale czy są jakieś korzyści z dopuszczenia na Turniejach Sojuszy i Fortyfikacji? Oczywiście, że są! Narzekało się, że tak mało Eldarów na Masterach. To teraz wierzcie mi, będzie ich wpizdylion. A za fortyfikacjami będą się oni chować, ponieważ to przebiegła rasa. Ot - takie korzyści.


I na koniec propozycja dla zwolenników poglądu, że "nie można zbanować czegoś, czego się wpierw nie testowało". Panowie adwersarze w tej nieustającej dyskusji: Zbierzcie się w pary, a następnie zróbcie nawzajem coś takiego:

Nie? Przecież wszystko trzeba przetestować, by móc z czystym sumieniem stwierdzić, czy jest dobre, czy nie. Myślałem, że jesteście bardziej zdeterminowani bronić swoich poglądów...


Pozdro600!
Nazroth




2 komentarze:

  1. o tak grajmy na czyste vp i niech era śmiecio oddziałów/tanków trwa nadal no bo poco zmieniać cokolwiek, najlepiej grajmy nadal w 5 ed :/

    jednak gdyby KP były bardziej wykorzystywane w 5 edycji ofc mówię o odpowiednio przeliczanych KP na VP nie było by takiego spamu mecha jaki by był. Bo przy stosunku misi z KP do innych powiedzmy 2/5 na masterach/chelkach i 1/3 na lokalach mech z smiecio transportami po góra 60 punktów by dostawał ostre wciry. Owszem bywało że różnica w KP była przeliczana na vp ale to jakieś groszowe sprawy były które dawały max 1-2 DP. Czyli można było zlać to i ugrywać wynik anihilując wroga :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Były cztery lata, żeby przeforsować Twój punkt widzenia, a mimo to chuj z tego wyszedł i głowy 40stkowej społeczności turniejowej przeliczały KP tak jak przeliczały. Zasady wyglądały jak wyglądały. Trzeba było o KP walczyć wtedy, teraz to pretensje miej do siebie za brak jaj, żeby ro zrobić.

    Grając na VP odróżniamy ziarno od plew. Era tanków się skończyła, pomimo tego, że dobry Mech nadal będzie napierdalał jak trzeba i czołgi zrobią więcej przed śmiercią. Nadeszła era Flyerów i era Deathstarów i jeszcze zatęsknisz za erą Mechów. A jak Ci przyjdzie zapierdolić w pocie czoła unit Deathstarów warty 800pkt., który rozjebał 90% Twojej armii i nie dostaniesz za to VP to zrozumiesz jakie smuty teraz pierdolisz.

    Pozdrawiam i radzę pograć trochę przeciwko temu co wyżej opisałem. Przykładem termosy Wilcze z 4 lordami. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń