Życie Grotta nie jest usłane różami. Z perspektywy czasu mógł bym nawet ująć całokształt mojego długiego, jak na standardy Grottów żywota w słowach "życie chłoszcze". Zazwyczaj nękana różnymi zagrożeniami "długowieczność" Grottów uzależniona jest od ich przydatności. Ściślej ujmując, nie mówię o naszych wrodzonych zdolnościach bitewnych. Miałem raczej na myśli służalczość, oddanie, niebagatelny udźwig, które przyprawione odrobiną sprytu, pozwalają przetrwać. Choć małe wzrostem, Grotty mają ogromny wpływ na Orczą wojaczkę. Gdyby nie wasza "podrasa", Orki już dawno wymordowały by siebie nawzajem. Tak mawiał mój najlepszy przyjaciel. Ha! Najlepszy... Germanizator (Germaniser) liczył się bardziej ze stanem swojego motoru niż moim. Drobna rysa na karoserii i ta menda katowała mnie godzinami, lub do momentu, w którym traciłem przytomność. Mimo to służba u Burszuja miała swoje plusy. Pęd powietrza wbijającego mój zad w siedzenie, ryk karabinów, świszczące odłamki. Inne Grotty mogły tylko pomarzyć o przygodach, które jam nie chwaląc się przeżył. Wojaczka była moją karmą, przynajmniej do czasu, kiedy mój pan został wcielony do oddziału uderzeniowego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz