Ha! Ale nasz oddział słynął z siania paniki w nieprzyjacielskich szeregach. Wielokrotnie dopuszczaliśmy się dzikiej szarży, wprost na linię wroga. Przeciwnik wiał we wszystkich możliwych kierunkach, byle by jak najdalej od naszej ikony - Rycerza Śmierci (Death Knight). Na swoim nienaoliwionym, kwilącym z fatygi, metalowym rumaku - zadawał ból i cierpienie. Dzięki tej pancernej furii przełamaliśmy niejedną linię obrony...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz