Podobnie jak z Ghost Ridera. Burszuja nie było jak uratować, a wierzcie lub nie - był to jedyny przypadek, w którym Medyk (Doc) nie podołał zadaniu. Wielokrotnie widziałem jak w schizofrenicznym szale operował na polu bitwy, zazwyczaj w trakcie jej trwania. Migoczące, błękitne światło kogutów jego ambulansu zwiastowało wyjście z najcięższych opresji. Utrata kończyny, czy dwóch - Medyk w trymiga załatwiał sprawę, ale w tym przypadku był po prostu bezsilny...
Fajnie się czyta tego bloga, oby wena nie opuszczała i czekam na kolejne wpisy ;)
OdpowiedzUsuńFajna forma przekazywania fluffu okołofigurkowego ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Thx bro. Cieszę się, że krótykolwiek ork doczekał się komentarza:) Zostało jeszcze kilku, a historia już dawno napisana, czeka tylko na odpowiedni moment:)
OdpowiedzUsuń