Postanowiłem wymknąć się na ubocze i porządnie wypłakać. W sumie nie pamiętam, kiedy ostatni raz mi się to trafiło. Pech chciał, że ze łzami w oczach i rycząc jak buba, wpadłem pod nogi swojego Wojszefa. W sumie to powinienem rzec "Króla". Król w żółci (the King in Yellow), takim znała go nasza Horda. Z tego co mi wiadomo, pośród ludzkich królów największą cnotą jest sprawiedliwość. Nie trudno domyślić się, że u Orków jest z tym zupełnie na odwrót. Zostałem pobity, skopany, zdegradowany i cudem uszedłem z życiem. Mój byt zmienił się w koszmar, kiedy trafiłem do zaopatrzenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz